
Gdy w kraju lawinowo rośnie armia bezrobotnych, a kiesa państwowa zieje coraz większą pustką, politycy wpadli na pomysł, że i na bezrobotnych również da się zaoszczędzić od kilku do kilkunastu milionów litów.
— Mało tego, że od uczęszczających na kursy kwalifikacyjne bezrobotnych odbierają zasiłek, to jeszcze chcą płacić im minimalne stypendium przez cały czas nauki, a nie tylko przez pierwsze trzy miesiące jak obecnie — oburzyła się wilnianka Lilia Potejko. Zwróciła się o interwencję do „Kuriera”, gdy usłyszała w telewizji rozważania posła na Sejm Algirdasa Sysasa dotyczące kolejnych możliwości oszczędzania na bezrobotnych.
— Mój syn akurat uczęszcza na takie kursy. Przez pierwsze trzy miesiące nie wiele mu zostawało z tych 560 litów, a teraz będzie musiał za te same pieniądze kolejne miesiące harować w sklepie na praktykach. A przecież te pieniądze nawet nie są z budżetu państwa, lecz z funduszy Unii Europejskiej. Jakim więc prawem posłowie chcą decydować o unijnych pieniądzach — wyjaśniła nam powód swojego oburzenia czytelniczka „Kuriera”.
Poseł Sysas zarzekł się na wstępie rozmowy z „Kurierem”, że albo niewłaściwie został zrozumiany przez czytelniczkę, albo telewizja wypaczyła sens jego wypowiedzi.
— Mówiłem przede wszystkim o zaprzestaniu wypłacania równocześnie i zasiłku i stypendium dla bezrobotnych uczęszczających na kursy kwalifikacyjne. Jest to bowiem nieracjonalne, szczególnie w obliczu trudnej sytuacji finansowej kraju. Tymczasem absolutnie nie neguję wielkości wypłacanych stypendiów. Zresztą nie wiem dokładnie tych wielkości, więc trudno, aby mógłbym na ten temat wypowiadać się — tłumaczył się poseł Sysas.
— Dotychczas osoba uczęszczająca na kursy kwalifikacyjne otrzymywała w ciągu pierwszych 3 miesięcy stypendium w wysokości 560 litów oraz 800 litów co miesiąc w przypadku kursów powyżej 3 miesięcy. Równolegle osoba ta otrzymywała zasiłek dla bezrobotnych, co w wielu przypadkach stanowiło nawet powyżej 1800 litów miesięcznie. Jeśli po ukończeniu kursów osoba nie znajdzie zatrudnienia, to nadal otrzymuje zasiłek dla bezrobotnych. Oczywiście taka praktyka nie zachęca do aktywnego poszukiwania pracy, szczególnie gdy wielu pracujących otrzymuje znacznie mniejsze wynagrodzenie. Dlatego od 1 sierpnia zostanie zmieniony tryb wypłacania zasiłków i płacenia stypendium. Osoba, która zostanie zakwalifikowana na kursy będzie musiała wybierać między stypendium i zasiłkiem dla bezrobotnych — wyjaśnił nam Eugenijus Valeika, wicedyrektor Wileńskiej Giełdy Pracy.
Według wstępnych obliczeń, zmiana trybu wypłat pozwoli zaoszczędzić na bezrobotnych co najmniej kilka milionów litów, gdyż oczekuje się, że większość studiujących zdecyduje się na stypendium, które jest finansowane ze środków unijnych, zaś fundusz zasiłków dla bezrobotnych zasilany z budżetu państwa.
Jak powiedział Valeika, najczęściej na kursy są kierowane osoby, których zawody nie znajdują obecnie popytu na rynku pracy. Tymczasem wciąż jest zapotrzebowanie na wykwalifikowanych pracowników w sferze usług oraz budownictwie.
— Chociaż wydawałoby się, że po ostatnim boomie budowlanym mamy wystarczająco zawodowych budowlańców, lecz obecnie przekwalifikujemy na specjalistów w zakresie renowacji budynków, co niewątpliwie wiąże się z planowanym rządowym programem renowacji starych bloków — tłumaczy wicedyrektor stołecznej Giełdy Pracy. Placówka ta już w tym roku skierowała na kursy kwalifikacyjne ponad 1220 osób, zaś docelowo do końca pracy planuje nauczyć nowych zawodów 3100 osób. Kursy te są w całości finansowane z funduszy Unii Europejskiej. Ciekawostką jest, że na Litwie aż 20 proc. tych środków są przeznaczane na administrowanie tych funduszy, gdy tymczasem w pozostałych krajach unijnych odsetek administracyjny stanowi zaledwie 3–7 proc.
Poseł Sysas przekonuje nas, że praktycznie Litwa przeznacza na administrowanie nie więcej niż w innych krajach.
— Tak wysoki procent odsetek administracyjnych wynika raczej z błędnej metody jego obliczania. Rzeczywiście przeznaczamy na administrowanie nieduży procent — powiedział poseł.