To już wywołuje duże niezadowolenie ubiegających się o zwrot ojcowizny, gdyż jednym ziemię zwrócono na koszt państwa, a inni muszą teraz płacić za przygotowanie planów. A przecież wszystkim odbierali jednakowo… – mówi Palmira Ačienė, kierowniczka wileńskiego oddziału Państwowego Instytutu Użytkowania Gruntów.
Jeszcze w ubiegłym roku, zasłaniając się trudną sytuacją finansową, rząd przyjął postanowienie, na mocy którego osoby, chcące szybciej odzyskać ojcowiznę, będą mogły same sfinansować część prac dotyczących przygotowania planów restytucyjnych. Teraz w Sejmie znalazł się projekt nowelizacji ustawy, która dopuszcza możliwość sfinansowania przez pretendentów całości prac przygotowawczych do zwrotu ziemi, w tym też sporządzania planów ogólnych miejscowości kadastrowych.
Autorzy nowelizacji swoją propozycję uzasadniają chęcią przyspieszenia procesu zwrotu ziemi, który trwa od prawie 20 lat. Mimo to na Wileńszczyźnie oraz w Wilnie jest dopiero w po?owie, lub zaledwie na starcie.
Sytuacja w Kownie i innych większych miastach jest lepsza, ale daleka od pożądanej. Podczas gdy w całym kraju proces restytucji praw własności jest ukończony w ponad 90 proc., to w rejonie wileńskim odsetek byłych właścicieli ziemi, którym udało się otrzymać ojcowiznę stanowi zaledwie kilkadziesiąt, zaś w samym Wilnie dopiero kilkanaście procent.
Sytuację pogarsza fakt, że w stolicy brakuje wolnej ziemi do zwrotu. Niewiele jest jej również na Wileńszczyźnie, szczególnie w miejscowościach podwileńskich. Nierzadko toczą się tu procesy sądowe o sporne tereny, co jeszcze bardziej utrudnia proces zwrotu ziemi i odwleka go w czasie.
Aby przyspieszyć ten proces, władze wpadły na pomysł przeniesienia ciężaru finansowego z budżetu państwa na osoby, którym w okresie sowieckim odebrano ziemię. Wygląda jednak na to, że politycy chcą w ten sposób pozbyć się obowiązku finansowania procesu zwrotu ziemi.
W świetle prawa koszty zwrotu ziemi ponosi państwo, lecz dziś rząd praktycznie nie daje na to pieniędzy. W tej sytuacji finansowanie prac przez samych pretendentów jest jedyną szansą na odzyskanie ojcowizny. W obawie, że w ogóle nigdy nie otrzymają ziemi, coraz więcej ubiegających się o jej zwrot decyduje się na taki krok – powiedział „Kurierowi” Grzegorz Sakson, prezes Związku Polaków Prawników, który od lat bezinteresownie udziela porad prawnych byłym właścicielom ziemi, a także przygotowuje dokumentację sądową.
– Jeżeli chodzi o zwrot ziemi w tzw. byłych koloniach, gdzie są zachowane plany i większość dokumentacji, to proces ten przebiega dosyć sprawnie i relatywnie niewiele kosztuje. Gorzej jest w tzw. wioskach sznurowych, gdzie proces zwrotu ziemi jest skomplikowany – wyjaśnia prezes prawników.
– Trudno konkretnie powiedzieć, ile pretendenci będą musieli zapłacić za zwrot ziemi. Bo jeśli chodzi o prace geodezyjne, to faktycznie te prace nie są skomplikowane i niewiele kosztują w porównaniu ze sporządzeniem planu detalicznego poszczególnych miejscowości. Dziś, z powodu braku finansowania, prace te są faktycznie wstrzymane – mówi Palmira Ačienė.
Jak udało nam się dowiedzieć, zadłużenie administracji powiatu wileńskiego, na zlecenie którego pracuje Instytut, wynosi tylko w powiecie wileńskim około pół miliona litów. Ostatni przelew środków z budżetu Wileński oddział Państwowego Instytutu Użytkowania Gruntów otrzymał w marcu. W sumie otrzymał w tym roku zaledwie 48 tys. litów. Chociaż oddział zaciągnął pożyczkę w banku, pieniędzy nie wystarcza nawet na wypłacanie minimalnego wynagrodzenia dla pracowników.
– Redukujemy etaty, wysyłamy pracowników na bezpłatne urlopy, ograniczyliśmy korzystanie z telefonów i faksów, mamy dwumiesięczne zadłużenie za prąd – w takich warunkach pracujemy – tłumaczy nam kierowniczka Ačienė.
Nawiązując do skandalu wokół wykorzystywania przez polityków środków reprezentacyjnych na zakup papieru toaletowego, pracownicy Instytutu mówią, że już od dawna przynoszą z domu nie tylko papier toaletowy, lecz także materiały biurowe potrzebne do normalnego funkcjonowania instytucji.
Na finansowanie procesu zwrotu ziemi rząd przeznaczył w tym roku zaledwie 20 mln litów, podczas gdy potrzeby są kilkakrotnie wyższe. Dlatego już na przełomie marca i kwietnia pieniędzy zabrakło. Najwięcej brakuje w powiecie wileńskim, gdzie sytuacja ze zwrotem ziemi jest najgorszą w kraju. Mimo to, jak poinformowano nas w stołecznym oddziale Instytutu, na prace w powiecie wileńskim przeznaczono relatywnie mniej środków niż w innych powiatach, w których proces zwrotu ziemi jest prawie zakończony, albo dalece zaawansowany.
Powiat wileński jest największym na Litwie. O zwrot ziemi wciąż ubiega się tu kilkanaście tysięcy byłych właścicieli i ich potomków. W większości są to litewscy Polacy zamieszkujący rejony podwileńskie, zaś w Wilnie stanowią około 20 proc. mieszkańców.
ZWROT ZIEMI NA LITWIE
.
- W powiecie wileńskim zakończono proces zwrotu ziemi w 91,6 proc.
- W rejonie wileńskim zakończono proces zwrotu ziemi w 78,5 proc.
- W Wilnie zakończono proces zwrotu ziemi w około 16 proc.
- Liczba ubiegających się o zwrot ziemi na Litwie – 36 tys.
- Liczba ubiegających się o zwrot ziemi na Wileńszczyźnie – 12 tys.
- Zwrot ziemi planuje się zakończyć na Litwie w 2010 r.
- Zwrot ziemi planuje się zakończyć w Wilnie i rejonie w 2012 r.