
W piątek do Wilna dotrze przedjubileuszowa, już XIX pielgrzymka Suwałki – Wilno.
Około 1300 pątników z Polski, ale też z Rosji, Ukrainy, Białorusi, Niemiec, Albanii oraz innych krajów przybywa, by w modlitwie oddać hołd „Tej, co w Ostrej Świeci Bramie” oraz podziękować Najjaśniejszej za łaski doznane lub o nie prosić.
Zapoczątkowana przed 19. laty przez księży salezjanów pielgrzymka ostrobramska stała się dla tysięcy pątników już tradycyjną swoistą drogą do Boga, a fama o niej głosi na całym świecie.
— W tegorocznej pielgrzymce uczestniczą grupy wiernych z Białorusi, Ukrainy i Rosji. Ale mamy też pątników z wielu krajów Europy oraz Kanady — powiedział „Kurierowi” ks. Andrzej Barysiak, jeden z kierowników pielgrzymki.
W drodze pątniczej z Suwałk do Ostrej Bramy uczestniczy w tym roku jedna Niemka, która o pielgrzymce dowiedziała się od przypadkowo poznanych we Włoszech w górach ludzi. Ich słowa zachęciły ją do udziału w drodze i w tym roku jest ona jedną z ponad 1260 pielgrzymujących do Ostrej Bramy.

Tegoroczna pielgrzymka nie jest największą, gdyż rekordowa liczyła ponad 2 tys. osób. Niemniej, zdaniem organizatorów, liczba uczestniczących w drodze jest stabilna. Organizatorzy podkreślają, że znaczna część pielgrzymujących co roku to są nowe osoby.
— Niestety nie mamy rekordzistów, którzy brali udział we wszystkich 19. pielgrzymkach. Jest jednak spora liczba osób, którzy już kilkanaście razy co roku latem wyruszają w drogę do Matki Boskiej Ostrobramskiej — opowiada nam kierownik pielgrzymki ks. Tomasz Pełszyk.
Suwalska pielgrzymka jest największą regularną, jakie odwiedzają sanktuarium maryjne w Ostrej Bramie.
— Ludzie idą przede wszystkim modlić się przed świętym obrazem i prosić o łaskę. Niektórzy wyruszają w powtórną drogę, by podziękować za już doznane łaski — opowiadają kierownicy pielgrzymki. I przypominają przykład młodej rodziny, która przez lata nie mogła doczekać się potomstwa. Postanowiła więc prośby swoje zanieść do sanktuarium maryjnego w Wilnie. Niebawem na świat przyszło pierwsze ich dziecko, z którym wyruszyli w powtórną drogę, by rodziną podziękować przenajświętszej za wysłuchanie ich próśb.
— Ich dziecko wtedy miało zaledwie pół roku i było najmłodszym pątnikiem w historii pielgrzymki suwalskiej — opowiadają księża salezjanie.

Również w tegorocznej drodze do Wilna nie zabrakło pątników, którzy do Wilna przyszli całymi rodzinami. Najmłodszym pielgrzymem jest Gabrysia. Ma zaledwie roczek. Do Wilna przyszła z rodzicami Anną i Radosławem oraz kilkuletnim braciszkiem Arkiem.
— Dzielnie znosi podróż, nie narzeka — mówi ojciec Gabrysi.
— Też nie narzekamy, bo jest sporo wujków i cioć, którzy pomagają nam w tej drodze — tłumaczy mama jednorocznej pątniczki. — Jest to nasza pierwsza pielgrzymka, ale na pewno nieostatnia — dodaje tata Radosław.
— Dla pielgrzymów, oprócz modlitwy, ważne jest też pokonanie swoich słabości, bo wszak nie jest to łatwa droga. Niektórzy nie wytrzymują fizycznie inni moralnie — mówią organizatorzy pielgrzymki.
Księża salezjanie już tradycyjnie organizują pielgrzymkę do Wilna. Jest to jedna z największych dorocznych imprez sakralnych salezjanów.
— Jest to przede wszystkim duże przedsięwzięcie logistyczne, które wymaga skoordynowanych działań. Dlatego faktycznie organizacja trwa na okrągło. Ledwo skończymy prace organizacyjne przy tegorocznej, a zaraz trzeba zabierać się za organizowanie przyszłorocznej — tłumaczy ks. Andrzej Barysiak.
Droga pielgrzymów prowadzi przez Suwalszczyznę po polskiej i litewskiej stronie, przez rejon olicki, orański, solecznicki i wileński. Wszędzie pątników spotykają mieszkańcy wsi i miasteczek, przez które pielgrzymi podążają do sanktuarium.
Na terenach, gdzie dominuje ludność litewska, miejscowi mieszkańcy spotykają pielgrzymów, żeby raczej przyjrzeć się bliżej i powitać.
— Nie mają takich tradycji pielgrzymowania, jakie są w Polsce. Dlatego pielgrzymi wywołują przede wszystkim ich zainteresowanie. Zupełnie inaczej jest, gdy przechodzimy przez tereny, gdzie dominuje ludność polska. Chociaż nie raz sami są w trudnej sytuacji, spotykają nas całym sercem z chlebem i solą — opowiada ks. Tomasz Pełszyk.
Pierwszą tzw. polską miejscowością na drodze pątników są Koleśniki na pograniczu rejonów solecznickiego i orańskiego. Mieszkańcy tej wsi już od rana przygotowują się na powitanie pątników.
— Są wśród nich nasi już starzy znajomi, którymi co roku spotykamy się — mówi nam mieszkanka Koleśnik, która z całą rodziną wyszła na rogatki wsi, by jako pierwsza powitać pielgrzymów.
Dzieci w rękach trzymają skromne bukiety polnych kwiatów, dorośli święte obrazki oraz skromny poczęstunek dla pielgrzymów…, i tak w każdej wsi na Wileńszczyźnie, przez które prowadzi droga pątników.
W Koleśnikach pielgrzymka zatrzymała się na nabożeństwo oraz skromny posiłek. Oprócz powszedniego chleba oraz zupy na obiad były też kanapki i warzywa, od których uginały się stoły na dziedzińcu kościelnym — skromny poczęstunek od mieszkańców Koleśnik.
— Jest to dla nas prawdziwe święto, spotykamy już bliskie nam osoby, razem modlimy się — powiedziała pani Franciszka, która co roku przychodzi przywitać pątników suwalskich. Powitać i też poczęstować skromnymi czekoladkami, na jakie starszą kobietę stać z jej skromnej emerytury.
Takie spotkania są pełne uczuć radości, ale też odkryć.

— Niesamowite, bo nie wiedziałem. Zresztą nie wiem, czy ktoś o tym wiedział — dzieli się z nami swoim odkryciem artysta grafik z Gdańska Andrzej Taranek. — To jest obraz słynnego polskiego malarza prof. Tymona Niesiołowskiego, który do 1945 roku był związany z Wilnem. Zmarł on w Toruniu w 1965 roku. Jego prace można oglądać w wielu polskich muzeach, również w Muzeum Narodowym w Warszawie. Nie był znany jednak jako malarz obrazów sakralnych, a tu proszę, coś niesamowitego — gdański grafik nie mógł uwierzyć w swoje odkrycie. Obraz podpisany przez samego malarza w 1945 roku.
— Czyli zaraz przed jego wyjazdem do Polski. Być może dlatego, że nie jest do końca wykończony, a to można sądzić po niektórych elementach. Ale być może autor śpieszył i musiał zakończyć pracę, o czym świadczy podpis autora — wyjaśnia Andrzej Taranek.
Obraz przedstawiający modlącego się przed krzyżem pasterza (zdaniem Taranka, znawcy sztuki musieliby dopiero ustalić, jakiego świętego uosabia pasterz). Z napisu na nim wynika, że został ofiarowany dla kościoła w 1945 roku przez rodzinę Stefanii i Kazimierza Jankowskich, jako upamiętniająca „najokrutniejszą w dziejach świata wojnę”.
Wobec swego odkrycia Andrzej Taranek wyruszał w dalszą drogę pątniczą z przekonaniem, że będzie miał okazję powrócić do Koleśnik, jeśli nie osobiście, to co najmniej myślami, szukając materiałów źródłowych na temat odnalezionej w Koleśnikach pracy Tymona Niesiołowskiego.
Tymczasem dziś, po 10 dniach w drodze, pątnicy z Suwałk dotarli do Wilna przed oblicze Matki Boskiej Ostrobramskiej. W południe będą uczestniczyli w uroczystej Mszy św. przed obrazem Matki Bożej Miłosierdzia w Ostrej Bramie.
Pątnicy codziennie pokonywali ok. 30 km, w sumie przemierzyli 270 km. Nocowali w szkołach, namiotach oraz prywatnych domach. W ubiegły czwartek przekroczyli polsko-litewską granicę w Berżnikach. 19 lat temu i w pierwszych latach w pielgrzymkach szło zaledwie po ok. 100 osób. Dziś uczestniczy w nich ponad 1000 osób. Mają ze sobą polowe kuchnie oraz inne zabezpieczenia logistyczne, pomoc medyczną. W tegorocznej pielgrzymce uczestniczą rodziny z dziećmi oraz niepełnosprawni na wózkach jak też grupa osób niewidomych. Od granicy pątników zabezpieczała policja powiatu olickiego. Kierownictwo policji powiatu wileńskiego zażądało od pątników opłaty w wysokości 170 litów za godzinę za jeden wóz. Pielgrzymów nie stać na tak wygórowaną opłatę, dlatego odmówili podpisania umowy. Na razie pielgrzymów zabezpieczają policjanci z rejonowych komisariatów Solecznik oraz Wilna. Powiatowe kierownictwo zagroziło jednak, że jeśli pielgrzymi nie zapłacą za eskortę policyjną, to nie dostaną pozwolenia na wejście do Wilna.