
Eksperci, politolodzy i politycy prognozują, że w najbliższym czasie Litwę czekają poważne zmiany polityczne oraz gospodarcze i nie wykluczone, że również wybuch zamieszek na tle socjalnym. Do tego prowadzą piętrzące się problemy gospodarcze, rosnące bezrobocie i kłopoty finansowe na tle widocznej, zdaniem obserwatorów, bezradności rządu i braku prewencji tych zjawisk. Oczekuje się więc, że jeśli nie dojdzie do zmian w koalicji rządzącej, to może dojść do wybuchu społecznego przeciwko prowadzonej polityce obecnego rządu.
Tymczasem do przemian koalicyjnych może dojść już w grudniu. Zdaniem naszych rozmówców, przełomowym momentem, na pewno będzie tu głosowanie w Sejmie nad rządowym projektem przyszłorocznego budżetu, który już dziś wydaje się na pewno nie zostanie zatwierdzony. Oprócz ugrupowań opozycyjnych, zastrzeżenia do niego mają również ugrupowania będące w koalicji. Jedności w tej sprawie nie ma nawet w szeregach największego ugrupowania koalicji rządzącej — Związku Ojczyzny premiera Andriusa Kubiliusa.
— Jeśli rząd, a faktycznie premier Kubilius i jego partia nie odejdą od założeń budżetowych w kierunku zwiększania podatków i cięć wydatków socjalnych, to nasza frakcja raczej nie poprze projektu budżetu — powiedział dla „Kuriera” przewodniczący klubu parlamentarnego „Jedna Litwa” poseł Laimontas Dinius. Zasugerował on, że premier Kubilius, spodziewając się prawdopodobnie takiej postawy frakcji „Jedna Litwa”, już „wyklinował” ją z szeregów koalicji i rozpoczął poszukiwania nowych partnerów do współpracy, gdyż bez wsparcia klubu Laimontasa Diniusa obecna koalicja miałaby wątpliwą przewagę. Szczególnie, jak zauważa szef „Jednej Litwy”, w samej frakcji konserwatystów Kubiliusa nie ma jedności.
Z tą opinią kolegi zgadza się również poseł Valentinas Mazuronis, przewodniczący frakcji partii „Porządek i Sprawiedliwość”. Uważa on, że Kubilius ma poważne kłopoty nie tylko z opozycją oraz partnerami koalicyjnymi, ale również wewnątrz swojej partii. Taka sytuacja, zdaniem Mazuronisa, może doprowadzić do zmiany koalicji rządzącej.
— Proponujemy ideę powołania koalicji porozumienia narodowego, w której skład powinny wejść wszystkie ugrupowania polityczne, zawierając porozumienie programowe. Inicjatywa w tym kierunku może wychodzić od prezydent Dali Grybauskaitė. Jesteśmy gotowi do udziału w takiej koalicji — powiedział w rozmowie z „Kurierem” poseł Valentinas Mazuronis. Wyjaśnił też, że obecnie partie opozycyjne koncentrują się na wymianie stanowisk wobec kluczowych spraw. Jednak prawdziwość intencji partii opozycyjnych, zdaniem Mazuronisa, wykaże głosowanie nad rządowym projektem budżetu.
— Głosowanie pokaże prawdziwe stanowisko wszystkich ugrupowań. Byłoby dobrze, gdyby projekt zostałby odrzucony. Mielibyśmy okazję przystąpić do negocjacji w sprawie powołania nowego rządu porozumienia narodowego z udziałem wszystkich partii parlamentarnych, również konserwatywnej, o ile premier Kubilius będzie gotów szukać kompromisu — wyjaśnił nam poseł Mazuronis.
Tymczasem socjolodzy i politolodzy zauważają, że jeśli politycy nie zabiorą się do zwalczania recesji i jej skutków socjalnych, to Litwie grozi fala zamieszek na tle socjalnym. Wpływ na nastroje społeczne ma rosnące bezrobocie oraz zwiększające się zadłużenie społeczeństwa, wobec braku konkretnego rządowego programu zwalczania bezrobocia, jak też odrzucenie propozycji zmniejszających ciężar fiskalny dla społeczeństwa. Z takimi propozycjami wystąpili posłowie zapraszanej przez premiera do koalicji rządzącej Partii Pracy. Zgodzili się oni poprzeć rząd pod warunkiem przyjęcia postulatów zmniejszenia podatków i zaniechania planów cięć wydatków socjalnych.
„Wszystko albo nic” — taki Partia Pracy postawiła warunek dla koalicji rządzącej. W odpowiedzi usłyszeli opinię premiera, że propozycja zaproszenia Partii Pracy „było błędem”.
Tymczasem eksperci oceniają, że jeśli rządzący nie podejmą się szybkich działań, to już w przyszłam roku, bezrobocie w kraju wzrośnie do 20 proc. i będzie największe w krajach Unii Europejskiej. Już dziś Litwa pod tym względem jest w Unii na trzeciej pozycji za Łotwą i Hiszpanią. W ciągu roku liczba bezrobotnych wzrosła brawie 2,5 razy. Dziś bez pracy pozostaje ponad 230 tys. osób. Eksperci prognozują, że do wiosny przyszłego roku liczba bezrobotnych wzrośnie o kolejne 100 tys. Potwierdza to dr Bogusław Grużewski, dyrektor Instytutu Badań Socjalnych i Pracy. Zauważa on, że jeśli tempo wzrostu bezrobocia nie spadnie, są to całkiem realne prognozy.
Z danych Giełdy Pracy wynika tymczasem, że liczba bezrobotnych stabilnie wzrasta już od kilku miesięcy. Co tydzień do terenowych urzędów pracy zgłasza się po 6 tys. osób. Mogą jednak oni liczyć na 1000 ofert pracy. Pozostające bez pracy rzesze stają się narastającą masą zapalną do ewentualnych zamieszek, które Litwa już przeżyła na początku roku.
Minister spraw wewnętrznych Raimundas Palaitis przyznał niedawno, że nastroje społeczne sprzyjają wybuchom zamieszek, ale, jego zdaniem, nie ma dziś siły, która potrafiłaby zdetonować społeczne niezadowolenia. Minister nie prognozował jednak, czy w najbliższym czasie nie pojawi się taka detonująca siła.