Więcej

    Prokuratura nie potrafi wyjaśnić sprawy Drąsiusa Kedysa

    Czytaj również...

    Zdecydowana większość mieszkańców kraju jest zdania, że litewski wymiar sprawiedliwości nie poradzi z wyjaśnieniem tzw. sprawy Kedysa, toteż zdaniem opinii publicznej, Litwa powinna zwrócić się o pomoc zagraniczną.

    Prawie 82 proc. społeczeństwa uważa, że bez pomocy specjalistów z zagranicy litewski wymiar sprawiedliwości nie poradzi z wyjaśnieniem wszystkich okoliczności sprawy Kedysa, wynika z badań przeprowadzonych przez spółkę „Spinter tyrimai” na zlecenie portalu DELFI. Tylko 8 proc. respondentów była zdania, że Litwa sprawnie doprowadzi dochodzenia zarówno ws. okoliczności zabójstwa sędziego Jonasa Furmanavičiusa i Violety Narusevičienė, jak też okoliczności śmierci samego Drąsiusa Kedysa. Warto zauważyć, że badania były przeprowadzone w drugiej połowie maja, co znaczy, że śmierć kolejnej osoby związanej z aferą pedofilską — Andriusa Ūsasa jeszcze nie miała wpływu na wynik badań opinii publicznej.

    Tymczasem prokuratura przekonuje, że śledztwa w sprawie zarówno wydarzeń kowieńskich, jak też okoliczności śmierci Kedysa i Ūsasa prowadzone są sprawnie. Przypomnijmy, że w wyniku dochodzenia prokuratura ustaliła, że 5 października 2010 roku w Kownie Drąsius Kedys zastrzelił sędziego Jonasa Furmanavičiusa, którego oskarżał o pedofilię wobec swojej córeczki oraz zabił Violetę Narusevičienė, siostrę byłej konkubiny Laimy Stankūnaitė, którym Kedys inkryminował stręczycielstwo wobec swoich nieletnich córek. Prokuratura podejrzewa, że Kedys planował również zabić Laimę Stankūnaitė oraz Andriusa Ūsasa, którego również oskarżał o pedofilię. Wobec tego Stankūnaitė i Ūsasowi była przyznana całodobowa ochrona osobista. Obstawę nie zdjęto nawet po znalezieniu zwłok Kedysa. Wprawdzie Ūsas sam zrezygnował z ochrony funkcjonariuszy i od marca wynajmował pracowników prywatnej firmy ochroniarskiej. Jednak w ubiegłą niedzielę, kiedy Ūsasa spotkała śmierć, nie był on chroniony ani przez prywatnych „body gardów”, ani też przez funkcjonariuszy, z których usług sporadycznie dodatkowo korzystał.

    We wtorek prokuratura przedstawiła pierwsze wyniki sekcji zwłok Ūsasa. Starszy prokurator oddziału kontroli śledztwa Prokuratury Generalnej, Zenonas Burokas, poinformował dziennikarzy, że Ūsas zmarł na skutek utopienia się w mokradłach. Prokurator zaznaczył, że z oględzin miejsca wypadku wynika, że quad Ūsasa zjechał z polnej drogi w rejonie olickim do przydrożnego mokradła i ugrzązł w wodzie do kolana. Następnie mężczyzna zsiadł z motocyklu do wody, przykucnął przy maszynie i z niewyjaśnionych przyczyn upadł twarzą do wody. Już nie żył, gdy niebawem został znaleziony przez miejscowego mieszkańca. Prokurator Burokas powiedział, że dalsze ekspertyzy i badania mają ustalić, czy Ūsas nie zemdlał z powodów zdrowotnych, wiadomo bowiem, że ostatnio uskarżał się na stan zdrowia i wycieńczenie psychiczne. Jeszcze w poniedziałek prokuratorzy byli zadania, że przyczyną śmierci Ūsasa było wstrzymanie pracy serca. Prokuratorzy nie wykluczają też, że śmierć podejrzanego w sprawie pedofilów mogła nastąpić w wyniku przemocy albo czynników zewnętrznych. Pełniący do wczoraj obowiązki prokuratora generalnego Raimondas Petrauskas, jeszcze w poniedziałek wykluczał takie prawdopodobieństwo.

    Tymczasem rodzina Ūsasa nie wierzy w jego przypadkową śmierć. Poinformowała o tym pełnomocniczka prawna rodziny, adwokat Loreta Kraujutaitienė. Powiedziała ona, że rodzina będzie też zabiegała, żeby tzw. sprawa pedofilska, w której Ūsas miał zarzuty, byłaby kontynuowana. W ten sposób, rodzina chce zrehabilitować zmarłego, gdyż wierzy, że jest niewinny.

    Tymczasem społeczeństwo litewskie nie wierzy ani w podawane oficjalnie przyczyny śmierci Kedysa, jak też Ūsasa i podaje swoje wersje wydarzeń. Jedna z podstawowych jest ta, że na Litwie działa potężny klan pedofilów, który w dużej mierze kontroluje instytucje państwowe, w tym prokuraturę i sądy. Czując się zagrożony z powodu działań Kedysa, klan ten najpierw pozbył się podstawowych uczestników afery pedofilskiej — sędziego Jonasa Furmanavičiusa i Violety Narusevičienė, a potem Drąsiusa Kedysa oraz próbował odebrać poszkodowaną dziewczynkę jej obecnym opiekunom i przekazać ją Laimie Stankūnaitė, którą z Ūsasem łączyły przyjacielskie stosunki. Wobec sprzeciwu społeczeństwa, które obroniło dziewczynkę przed przekazaniem jej biologicznej matce i zbliżającej się daty rozprawy sądowej w sprawie pedofilskiej zaszło niebezpieczeństwo, że Ūsas zacznie „sypać”. Jedynym wyjściem dla obrony interesów klanu byłoby pozbycie się Ūsasa albo imitowanie jego śmierci, która faktycznie nastąpiła na trzy dnia przed rozprawą sądową. Taką wersję przebiegu wydarzeń jeszcze w kwietniu i marcu rozważała gazeta „Karštas komentaras”.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...