Zaledwie przed 9 laty odsłonięty z wielką pompą memoriał upamiętniający poległych Polaków i Litwinów walczących w Powstaniu Listopadowym z zaborcą rosyjskim dziś obrasta trawą, mchem, kruszeje i rozpada się.
Pomnik przedstawiający marmurowy krzyż na pochyłej powierzchni został odsłonięty w 2001 roku ku czci 170. rocznicy bitwy o Wilno, kiedy to polsko-litewskie wojsko powstańcze pod dowództwem generała Antoniego Giełguda stoczyła u podnóży góry ponarskiej bój ze znacznie przewyższającą armią carską. W nierównej walce poległo wtedy około 2 tys. żołnierzy gen. Giełguda, czyli ponad 10 proc. jego wojska. Rosjanie stracili zaś 364 osoby z ponad 20-tysięcznej armii. Ku czci i chwale poległych władze carskie jeszcze w tym samym roku wystawiły na miejscowym cmentarzu pomnik, który w późniejszych zawieruchach powstańczych został zniszczony, ale ponownie odbudowany w 1898 roku przetrwał do dziś, aczkolwiek podniszczony wymaga rekonstrukcji.
Tymczasem polscy i litewscy bohaterowie Powstania Listopadowego, którego jednym z ważniejszych elementów była właśnie bitwa o Wilno, doczekali się pamięci potomnych dopiero po 170 latach od śmierci. Dzisiejszy stan pomnika i placu wokół świadczy jednak, że pamięć ta była krótka.
— Chyba kilka lat temu była tu ostatnio jakaś uroczystość. Potem nic. Przynajmniej nic o tym nie wiemy. Od tamtego czasu nikt też tu nie sprząta — mówią nam mieszkańcy okolicznych domów.
Że nikt tu nie sprząta i nie dba o pomnik, świadczą jednak nie tylko ich słowa. Tegoroczna trawa poległa pod własnym ciężarem na jesienną ściółkę z liści pokrywających źdźbła zeszłorocznej trawy oraz osuwająca się pod własnym ciężarem marmurowa płyta krzyża i rozpadający się pod jego naciskiem tynk postumentu również świadczą o zapomnieniu. Mówią, że pamięć potomnych, co ten pomnik wznosili ku chwale braterstwa broni i na cześć bohaterów poległych, była ulotną.
Odsłonięcie pomnika w czerwcu 2001 roku było tylko jednym z elementów uroczystych obchodów 170. rocznicy bitwy o Wilno. Uroczystości w Ponarach poprzedziła ceremonia wciągnięcia flagi państwowej na Placu Daukantasa, pokaz musztry wojskowej oraz przemarsz aleją Giedymina orkiestry wojskowej. Do wspólnych obchodów zaproszono też przedstawicieli polskich władz i Wojska Polskiego. Wieńce przed pomnikiem z wyrytym hasłem po polsku i litewsku „Za naszą i Waszą wolność” złożyli ówcześni ministrowie obrony Polski i Litwy, Bronisław Komorowski i Linas Linkevičius.
Bronisław Komorowski powiedział wtedy, że spojrzenie na dawne wydarzenia potrzebne jest, aby być mądrzejszym, co do przyszłości, gdyż było to powstanie przeciwko wspólnemu wrogowi. Jego słowom przytaknął gospodarz ceremonii minister Linas Linkevičius. Dodał też, że Polska i Litwa mają nie tylko wspólną przeszłość, ale też przyszłość, czemu wiwatowano oddaniem na zakończenie ceremonii 21 salw armatnich.
Tymczasem dziś nie ma pewności, nie tylko co do przyszłości pomnika na górze ponarskiej, ale też nie wiadomo, kto odpowiada za stan memoriału.
— Znamy ten pomnik, ale na pewno nie jest on na ewidencji naszej gminy — zapewnia „Kurier” Ojaras Mašidlauskas, starszy specjalista gminy ponarskiej w Wilnie i kieruje nas do administracji samorządu miasta Wilna, tłumacząc, że wszystkie obiekty, które należą do miasta powinny być na ewidencji miasta.
Kierując się jego słuszną uwagą, pytamy Vitasa Karčiauskasa, kierownika wydziału kultury i dziedzictwa Departamentu Rozwoju Miasta, że być może pod opieka jego instytucji znajduje się rozsypujący się pomnik.
— Na pewno nie — stanowczo odpowiada nam i podpowiada, że być może w Departamencie Gospodarki Komunalnej będą wiedzieli, do kogo należy pomnik albo przynajmniej, kto nim powinien zaopiekować się.
Jednak ani Stasė Kvederienė, zastępca kierownika wydziału energetyki i budowli, ani Arūnas Visockas, kierownik wydziału doglądu miejskiego Departamentu Gospodarki Komunalnej również nie potrafili nam pomóc w poszukiwaniach właściciela pomnika.
— Proszę zapytać w Departamencie Zarządzania Majątkiem Miejskim, bo to oni mają rejestry — sugeruje Stasė Kvederienė.
— W naszych rejestrach tego na pewno nie ma — odpowiada nam Rima Kavaliauskienė, kierowniczka podwydziału w Departamencie Zarządzania Majątkiem Miejskim i kieruje nas do kolejnego urzędu. Więc zwracamy się, pytamy, lecz jak na razie, przynajmniej do zamknięcia tego wydania gazety odpowiedzi nie znaleźliśmy.
Idziemy więc innym tropem, na który naprowadziła nas tabliczka na pomniku z napisem „Grawimetryczny punkt Republiki Litewskiej”. Zwracamy się więc do Instytutu Geodezji Wileńskiego Uniwersytetu Technicznego im. Giedymina z nadzieją, że być może tam będą wiedzieli, kto za pomnikiem ponarskim stoi, a raczej ukrywa się.
— Niestety, nie mamy nic wspólnego z tym pomnikiem i nie wiemy, do kogo on należy. Korzystamy wyłącznie z miejsca, w którym on stoi, gdyż znajduje się tam właśnie punkt grawimetryczny. Jest to jeden z 600 takich punków, w których dokonujemy pomiarów siły pola magnetycznego ziemi. Wygląda to tak, że ustawiamy tam grawimetr, urządzenie do pomiarów. Jest to bardzo czułe urządzenie, toteż wybieramy takie miejsca, w których nie ma większych zakłóceń mogących wpływać na pomiary urządzenia. Miejsce koło pomnika właśnie takim jest — wyjaśnia z pasją Viskontas Povilas, zastępca dyrektora Instytutu Geodezji. I choć nie dowiedzieliśmy się znowu, kto odpowiada za pomnik, jednak, zanim tego dowiemy się, przynajmniej jesteśmy pewni, że miejsce, w którym polegli bohaterowie powstania polsko-litewskiego jest godne ich pokoju. Ale na pewno niezapomnienia.