
Już minął ponad rok od wybuchu tzw. skandalu pedofilskiego na Litwie, jednak w tej sprawie wciąż pozostaje więcej pytań niż odpowiedzi. Pojawiają się też coraz to nowe zbiegi okoliczności i przypadki, które przekonują zwolenników wersji o istnieniu na Litwie potężnego klanu pedofilów, że taki klan naprawdę istnieje.
Jednym z takich kolejnych zbiegów okoliczności była nieoczekiwana choroba jednego z trzech sędziów kolegium sędziowskiego, które w poniedziałek miało orzec, czy prokuratura powinna na nowo rozpatrzyć sprawę postawienia zarzutów wobec Laimutė Stankūnaitė. Po śmierci Drąsiusa Kedysa domaga się tego jego rodzina, która też opiekuje się córką Kedysa.
— Tej choroby już chyba nikomu tłumaczyć nie trzeba — mówi w rozmowie z „Kurierem” zrezygnowana Audronė Skučienė, matka chrzestna Drąsiusa Kedysa. Jej zdaniem, to że w dzień ogłoszenia ważnej decyzji w tej sprawie przewodniczący kolegium sędziowskiego idzie na chorobowy, świadczy raczej o chorobie toczącej cały litewski system sprawiedliwości.
— W jaki sposób mam teraz uwierzyć w przekonywanie mnie, że na Litwie nie ma żadnego klanu pedofilów — pyta retorycznie Skučienė. I dodaje, że jeśli przewodniczący kolegium faktycznie zachorował, to orzeczenie w sprawie mógł odczytać któryś z dwóch pozostających przy zdrowiu sędziów.
O tym, że choroba sędziego była nieprzypadkowa pisze też gazeta „Karštas komentaras”, która od samego początku wybuchu skandalu pedofilskiego uważnie śledzi przebieg wydarzeń. Gazeta podaje, że przewodniczący kolegium sędziowskiego w sprawie Laimutė Stankūnaitė zachorował nie przez przypadek. Zdaniem „KK”, która powołuje się źródła z poniewieskiego sądu, w którym toczy się sprawa, biorąc chorobowy sędzia zwyczajnie gra na zwłokę, gdyż sędziowie czekają na sygnał z Urzędu Prezydenta. Takim sygnałem, zdaniem gazety, ma być podpisanie, bądź niepodpisanie nominacji sędziowskiej dla Algimantasa Valantinasa, który przez rok osobiście nadzorował sprawę pedofilską, aż w końcu musiał ustąpić pod naciskiem opinii publicznej. Ustąpił jednak ze stanowiska prokuratora generalnego. Zaraz po dymisji zgłosił się do konkursu na objęcie stanowiska sędziowskiego i bez przeszkód wygrał w konkursie. Teraz prezydent Dalia Grybauskaitė ma albo podpisać nominację, albo ją odrzucić.
Jeśli podpisze, to będzie sygnałem dla sądów w Poniewieżu i Kownie, gdzie toczą się sprawy związane ze skandalem pedofilskim, że można te sprawy zamiatać pod dywan — sugeruje „Karštas komentaras”.
Na decyzję prezydent czekają nie tylko sędziowie — co sugeruje gazeta — ale też sympatycy Drąsiusa Kedysa, którzy mają też swoje zrzeszenia społeczne. W ubiegłym tygodniu przeprowadzili oni pikietę przed Urzędem Prezydenta, podczas której domagali się ukarania prokuratorów winnych zaniedbań w sprawie pedofilskiej. Ich apele były skierowane zarówno do prezydent, jak też do nowego od dwóch miesięcy prokuratora generalnego Dariusa Valysa, który po jego nominacji na stanowisko zapowiedział swoje zaangażowanie się w sprawę, żeby została ona jak najszybciej wyjaśniona.
— Nic się nie zmieniło, zmieniają się tylko twarze prokuratorów, lecz sprawa nie posuwa się do przodu — ocenia Audronė Skučienė, która wraz z innymi krewnymi i sympatykami Kedysa dopiero przed miesiącem skończyła akcję głodową przed gmachem prokuratury generalnej.
— Na nic to wszystko było — mówi kobieta. Zapowiada jednak, że jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, to ruch sympatyków Kedysa „Szlak Drąsiusa” przeprowadzi masowe akcje protestu w całym kraju.
Tymczasem litewskie media, szczególnie stojące po stronie władz, zaczęły spekulować, że sympatycy Kedysa wykorzystują sytuację do celów politycznych. Krewni Kedysa ucinają te spekulacje, ale też nie wykluczają, że w sytuacji beznadziejnej zaangażują się w wybory. Pierwsza o tym oficjalnie powiedziała siostra Kedysa — Neringa Venckienė. Jako sędzina, jest ona oskarżana przez kolegów o złamanie etyki sędziowskiej. Jej sprawą zajmuje się obecnie sędziowskie kolegium etyki.
— Jeśli zostanę usunięta z sądu, to nie mogę wykluczyć, że zajmę się polityką — oświadczyła Venckienė.
Również Skučienė nie wyklucza zwrotu ku polityce.
— Ale na pewno jeszcze nie teraz. Jest wiele spraw, które musimy wyjaśnić. Jest więc za wcześnie na upolitycznianie tej sprawy. Może ewentualnie później, ale nie teraz — powiedziała nam Skučienė.