
Jej bagaż życiowy to wspomnienia z dzieciństwa pachnącego świąteczną kuchnią babci, awantury chorej matki, z którą już dawno zamieniły się rolami oraz stała nadzieja, że jutro na pewno będzie lepiej.
Eryka z Wawerków ma jedynie 18 lat, ale życie tak się potoczyło, że musiała stać się matką nie tylko dla swego 3-miesięcznego synka Witalija, ale i dla 16-letniego brata Darka, oraz 46-letniej matki Haliny.
Eryka ze wsi Wawerki (Vaveriai), jest uczennicą klasy maturalnej Szkoły Średniej im. Św. Kazimierza w Miednikach. Jak wielu jej rówieśników jest zakochana, pogodna i głodna życia, ale jej doświadczenie życiowe jest już mocno za duże jak na ten wiek.
Dzisiaj jej rodzina w starostwie rukojńskim przez pracowników socjalnych jest określana jako jedna z niewielu problemowych rodzin, która w miarę możliwości staje na własne nogi. Chociaż nadal boryka się z większymi lub mniejszymi problemami, mimo że „wczorajszy dzień nie jest warty zapamiętania”, dąży do lepszego jutra.

Eryka była pierwszym dzieckiem małżeństwa Haliny i Władysława. Po 2 latach urodził się brat Darek, jeszcze po 3 — rodzice się rozwiedli. Ojciec znikł i od tego czasu nie mają z nim kontaktu, chociaż jak przyznaje dziewczyna, wie, gdzie on jest, ale nie ma odwagi się spotkać… albo po prostu boi się kolejny raz zostać porzucona.
— Nie, świat się wtedy nie zawalił. On (ojciec — red.) odszedł, ale była babcia, która tworzyła dla nas ognisko rodzinne. Mama już wtedy miała problemy ze zdrowiem i alkoholem. Wychodziła z domu i wracała, kiedy miała życzenie. Do tego, już wtedy była chora na epilepsję. Po tylu latach jesteśmy przyzwyczajeni do tych widoków: napady drgawek, utraty przytomności… A więc wychowywała nas babcia wraz z wujkiem Michałem, bratem mamy — wspomina 18 letnia Eryka.
Mówiąc o babci Marii (ze strony matki) twarz dziewczyny się rozjaśnia, bo przecież to ona była matką dla porzuconych przez ojca i nieraz zapominanych przez matkę dzieci. Mimo sędziwego wieku zajmowała się gospodarstwem i domem, zawsze spieszyła z radą lub pomocą, a najważniejsze, że „babci mama się bała”.
— Dopóki żyła babcia, wszystkie obowiązki domowe były na jej głowie. Do tego umiała z mamą dogadać się, w miarę możliwości ją kontrolowała. Kiedy babcia odeszła, wtedy to mój i brata świat stanął do góry nogami. Mama straciła kontrolę, zaczęły się stałe popijawy, związane z tym konflikty, częstsze padaczki. Wtedy to, z 15-letniej „niezależnej” musiałam stać się odpowiedzialną, musiałam zająć się domem i bratem, w końcu matką — ze smutnym uśmiechem wyjaśnia dziewczyna.
Rodzina, o którą tak dbała babcia Marysia, rozsypała się w okamgnieniu. Jak powiedziała Eryka, wtedy to dopiero poczuła się sama, sam na sam z gotowaniem, sprzątaniem, odrabianiem lekcji, wychowaniem brata, prowadzeniem gospodarstwa. Dopóki żyła babcia, która otrzymywała emeryturę, w domu zawsze było co jeść. Teraz dziewczyna musiała zadbać też o codzienny chleb.
— Zawsze znajdowali się dobrzy ludzie, którzy nie zostawiali nas w biedzie, wiele zawdzięczamy sąsiadom, nauczycielom, kolegom z klasy. Mimo wszystko, po naradzie z wujkiem, postanowiłam zwrócić się o pomoc do starostwa. Pomogli nam załatwić odpowiednie dokumenty, a więc teraz czekamy na decyzję, czy zostaną dla nas przeznaczone zasiłki socjalne. Pracownicy socjalni, policja przyjeżdżają, sprawdzają, czy mama nie pije, nie robi awantur w domu. Przyznam, że nie wiem, czy to jest skuteczne. Być może teraz pije mniej… — kontynuuje dziewczyna.
Podczas spotkania „Kuriera” z rodziną Eryki, jej mamy Haliny akurat nie zastaliśmy w domu. Jej brat Michał wyjaśnia, że trudno przewidywać, gdzie jest i kiedy wróci. W domu natomiast oprócz Eryki i jej wujka był też młodszy brat Darek oraz dwaj nowi członkowie rodziny: 22-letni chłopak Eryki Wiktor i ich 3-miesięczny synek Witalij.
— Od kilku lat ze sobą jesteśmy „na poważnie”. Wiktor w moim życiu znalazł się w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu. Potrzebowałam wsparcia i je znalazłam. Marzyliśmy o wspólnym życiu, dzieciach. Ten rok przyniósł wiele zmian. Teraz mieszkamy razem. Przed 3 miesiącami urodził się nam synek. Dodało się więcej obowiązków, ale teraz mam stałą pomoc — wyjaśnia Eryka.
22-letni Wiktor ma skończone 9 klas, obecnie jest zarejestrowany na giełdzie pracy. Ale jak przyznaje, pracuje dorywczo, jednak zarobionych pieniędzy na chleb wystarcza.
— Teraz to już tylko na chleb wystarcza. Wiktor wszystkie pieniądze otrzymane z giełdy odkładał na remont domu. Na wsi pracy nie brakuje, aby zaoszczędzić, musiał wiele pracować: pomagał sąsiadowi w prowadzeniu gospodarstwa, rąbał drwa i wykonywał wiele innych prac, aż w końcu zebrał odpowiednią sumę — opowiada z dumą Eryka.
— Wymieniliśmy okna w swojej części domu na plastykowe. Nakleiliśmy nowe tapety, pomalowaliśmy podłogę. Na remont z oknami wydaliśmy ok. 5 tysięcy. Teraz swoimi siłami zamierzamy zbudować małą kuchnię letnią — dołącza do rozmowy Wiktor.

— Mamy wiele planów. Teraz hodujemy jedynie konia i owieczkę, która na wiosnę będzie miała małe. Chcemy jeszcze kupić kozę. W tym roku przyszykowaliśmy ogród i na wiosnę będziemy sadzili ziemniaki. Ja zdam egzaminy maturalne i jak synek podrośnie, być może będę kontynuować naukę. Zarejestrujemy nasz związek z Wiktorem. Ja wiem, że teraz będzie już tylko lepiej — pełna nadziei dzieli się planami na przyszły rok Eryka.
Jak powiedziała, ten rok przyniósł wiele zmian, jednak problemy z matką ciągną się nadal. Ostatnio stwierdziła, że nie pójdzie do lekarza, nie będzie składać papierów na przedłużenie przyznanej grupy inwalidzkiej, ponieważ pieniądze nie są jej potrzebne. Ostatnio zaostrzyły się problemy z młodszym bratem Darkiem, chłopak nie chce uczęszczać na lekcje i tylko dzięki kontroli nauczycieli po wyjściu z domu dochodzi do szkoły.
Za kilka miesięcy 18-letnia Eryka będzie zdawała egzaminy maturalne. W nauce powodzi się jej nie najgorzej, a więc jest pewna, że egzaminy złoży pomyślnie i otrzyma świadectwo dojrzałości. Jednak w wielu sytuacjach już dzisiaj jest bardziej dojrzała niż jej rówieśnicy. Jest matką dla swego 3-miesięcznego synka, 16-letniego brata i 46-letniej matki. Jednocześnie musi połączyć wiele obowiązków, stara się, aby ani dom, ani szkoła, ani „dzieci” nie ucierpiały. Być może w pośpiechu, być może nieodpowiedzialnie, jednak życie zmusiło Erykę wyrosnąć „za wcześnie”.
Dzisiaj planuje święta, które po raz pierwszy spędzi w gronie nowej rodziny. Upiększy choinkę, przyszykuje stół bożonarodzeniowy z 12 potrawami, które powinny smakować nie mniej niż smakołyki babci Marysi.
— Wczoraj nie ma znaczenia, a jak dzisiaj się postaram, jutro na pewno będę szczęśliwa! — tuląc w ramionach 3-miesięcznego Witalika dodaje Eryka.