
Stale pogarszająca się sytuacja demograficzna na Litwie w pierwszej połowie ubiegłego dziesięciolecia dziś daje się we znaki jej szkołom. Co roku 1 września coraz mniej pierwszaków zasiada w szkolnych ławkach.
Niedobór uczniów mają zarówno szkoły wiejskie, skąd ludzie masowo uciekają, częściowo do dużych miast, ale głównie za granicę. Stąd też miejskie szkoły (za wyjątkiem tzw. renomowanych) mają coraz większe kłopoty ze skompletowaniem pierwszych klas. Urzędnicy mówią, że sytuacja jednak stabilizuje się, a za rok-dwa, uczniów w szkołach zacznie powoli przybywać, bo po 2005 roku w kraju notowano stabilny wzrost urodzeń. Tym niemniej, tylko w tym roku do szkół przyjdzie o 20 tys. uczniów mniej niż rok wcześniej, co w sumie znaczy, że z mapy miast i miasteczek miałoby zginąć około 20 dużych szkół.
— Od kilku lat obserwujemy drastyczny spadek liczby uczniów i studentów. W latach 2002-2005 mieliśmy największy spadek urodzeń. W ostatnich latach rodzi się jednak o kilka tysięcy dzieci więcej, więc optymistycznie możemy oczekiwać, że po kilku latach zacznie nam przybywać uczniów — powiedziała w wywiadzie dla radia „Žinių radijas” Virginija Būdienė, doradczyni prezydent Dali Grybauskaitė ds. nauki, oświaty, kultury i organizacji pozarządowych.
Tymczasem eksperci nie widzą powodów do optymizmu i mówią, że już za 5-10 lat z powodu wahań demograficznych społeczeństwo czeka katastrofa, bo w kraju będzie odczuwalny ogromny brak siły roboczej.
— Ale nie z powodu tylko wahań demograficznych, bo prawdziwą przyczyną problemów jest emigracja, którą dziś trudno nawet nazwać emigracją, jest to prawdziwy exodus. Jeśli bowiem wcześniej mówiliśmy o emigracji, jako o przepływie siły roboczej, to dziś mamy do czynienia z masową ucieczką za granicę. Ludzie pozbywają się majątków i opuszczają kraj całymi rodzinami. Więc trudno to nazywać przepływem siły roboczej, bo raczej nie możemy liczyć na to, że ci ludzie łatwo wrócą z powrotem — tłumaczy nam dyrektor Instytutu Pracy i Badań Socjalnych w Wilnie prof. Bogusław Grużewski, prezes Stowarzyszenia Naukowców Polaków Litwy. Naukowiec wyjaśnia, że o ile niż demograficzny ostatnich lat mógłby zrównoważyć wyż, którego pokolenie w wieku od 19 do 25 lat wchodzi właśnie na rynek pracy, to jednak masowa emigracja ludzi w tym przedziale wiekowym niweluje taką perspektywę.
— Właśnie ta grupa wiekowa jest najbardziej aktywną, a zarazem najcenniejszą dla kraju wśród dzisiejszych emigrantów — zauważa prof. Grużewski. Dodaje też, że około 10 proc. emigrantów stanowią dzieci do 14 lat.
— A ta grupa najszybciej, bo w ciągu zaledwie 2 lat, integruje się w nowe społeczeństwo i trudno będzie liczyć, że kiedykolwiek zechce wrócić do kraju. To właśnie emigracja mocno zniekształca nam demografię — zaznacza dyrektor Instytutu Pracy i Badań Socjalnych w Wilnie. Dodaje też, że wobec tego jest trudno ocenić sytuację, jaką za kilka lub kilkanaście lat spowodują dzisiejsze wahania demograficzne.
— Skutki obecnej fali niżu demograficznego w szkołach na pewno spowodują problemy za kilkanaście lat na rynku pracy, jednak z powodu emigracji te skutki będą wręcz katastroficzne — podsumował prof. Grużewski.
Tymczasem w tym roku 1 września w szkolnych ławach usiądzie około 410 tys. uczniów. Według obliczeń Ministerstwa Oświaty i Nauki, w tym roku szkolnym do pierwszych klas przyjdzie około 30 tys. uczniów, zaś klasy maturalne skończy około 40 tys. uczniów. Oznacza to, że rozpoczynający się rok szkolny będzie kolejnym, ale być może ostatnim, rokiem spadku liczby uczniów w szkołach.
A na razie samorządy i placówki oświatowe na własną rękę zmagają się z problemem niedoboru uczniów w klasach. Największy problem mają w Kownie, gdzie w tym roku liczba uczniów zmniejszy się o 3 tys. Tymczasem w ciągu ostatnich 10 lat liczba uczniów w kowieńskich palcówkach oświatowych zmniejszyła się o 17 tys. uczniów, ale mimo to w mieście nie ubyło żadnej szkoły. Jak podaje miejski dziennik „Kauno diena”, w kowieńskich szkołach liczba klas zmniejszyła się o 609, tymczasem liczba szkół pozostała niezmienna, co stanowi wielkie obciążenie finansowe dla budżetu miasta. Dopiero w tym roku władze Kowna zamierzają zreorganizować system szkolnictwa. Nie będzie jednak likwidacji szkół, lecz tylko ich zjednoczenie, co pozwoli miastu nie tylko zwolnić zbędne pomieszczenia, ale zachować przy tym zatrudnienie pedagogów, bo jest to kolejny problem wywołany zmniejszającą się liczbą uczniów. Jednak, żeby większość „zbędnych” pedagogów była nadal zatrudniona, władze miasta apelują do kierowników placówek oświatowych, by sami zrezygnowali z nadgodzin dla zatrudnionych pedagogów i rozdysponowali je między pozostałymi nauczycielami. Dane resortu finansów wskazują bowiem, że liczba zatrudnienia w sektorze oświaty publicznej zmalała o 10 tys. etatów.