
Chociaż projekt przyszłorocznej Ustawy Budżetowej od wtorku jest już rozpatrywany w Sejmie, mimo to związki zawodowe nie kryją nadziei, że uda się im jeszcze dogadać z rządem w kluczowych sprawach finansowych i przed zatwierdzeniem projekt ustawy zostanie mocno skorygowany.
Związkowcom chodzi, m. in., o zwiększenie minimalnego wynagrodzenia z obecnych 800 litów do 1 000. Rząd na to się nie zgadza, ale też nie do końca.
— Kwestię zwiększenia od 1 stycznia minimalnego wynagrodzenia do 900 litów faktycznie mamy już uzgodnioną, bo sam premier (Andrius Kubilius — red.), który wcześniej sprzeciwiał się temu, przyznał, że był wprowadzony w błąd przez niewłaściwe obliczenia. Dlatego mamy nadzieję, że ta propozycja zostanie uzgodniona przed zatwierdzeniem budżetu — wyjaśnia „Kurierowi” Artūras Černiauskas, prezes Konfederacji Związków Zawodowych Litwy. Dodaje jednak, że zwiększenie minimalnego wynagrodzenia jest ważnym, ale nie jedynym aspektem negocjacji związkowców z rządem oraz pracodawcami w ramach Komisji Trójstronnej.
— Mamy znacznie więcej postulatów, które dotyczą rządowych planów liberalizacji Kodeksu Pracy, czy też zwiększenia stawki podstawowej wynagrodzenia służb państwowych. Widzimy też, że w projekcie Ustawy Budżetowej nie ma wcześniejszych obietnic rządu dotyczących rewaloryzacji rent i emerytur obniżonych w okresie kryzysu, bo rząd ma dziwne zagrania i zaczyna dzielić społeczeństwo, gdyż jednym grupom planuje zwrócić emerytury, a innym nie. Toteż mamy wiele kwestii do uzgodnienia — mówi nam przewodniczący związkowców.

Swoje postulaty związkowcy zamierzają ostatecznie sformułować i przedłożyć rządowi do 27 października. Černiauskas nie obawia się, że zabraknie czasu na wypracowanie porozumienia przed uchwaleniem Ustawy Budżetowej.
— Tradycją jest już, że Sejm nigdy nie potrafił przyjąć ustawy za pierwszym podejściem, bo w trakcie debaty parlamentarnej do projektu zostaje zgłoszonych tyle poprawek, że ten budżet podwaja się i rząd będzie musiał na nowo przygotować projekt. Czasu więc mamy, żeby zgłosić nasze postulaty i wypracować porozumienie w ramach Komisji Trójstronnej — tłumaczy Černiauskas. Nie chce mówić o tym, co będzie, jeśli tego porozumienia jednak nie uda się wypracować.
— Wtedy i pogadamy o tym — ucina krótko.
Związkowcy nie ukrywają jednak, że jeśli rząd nie będzie ugodowy w sprawie ich postulatów, to być może jeszcze w tym roku przystąpią do akcji protestacyjnych w całym kraju. A że rząd nie jest skory do ugodowości ze związkami, świadczy nie tylko uparte obstawanie przy swojej pozycji (jak się okazuje błędnej) w sprawie wynagrodzenia minimalnego, bo niechęć przedstawicieli rządu budzą też postulaty związkowców przeciwko liberalizacji Kodeksu Pracy.
— Co nas najbardziej zaskakuje, że w tej kwestii największy sprzeciw mamy właśnie ze strony rządu, a nie ze strony pracodawców, którym wydawałoby się, najbardziej zależałoby na liberalizacji relacji prawnych z pracownikami — zauważa przewodniczący związkowców. Nie potrafi jednak wytłumaczyć, skąd jest taka zawziętość strony rządowej w tej sprawie. Zmusza ona związkowców i pracodawców do jednoczenia się w tej kwestii, żeby stronie rządowej nie pozostawało nic innego, jak tylko zaakceptować porozumienie stron najbardziej zainteresowanych.
— Zamierzamy właśnie przeprowadzić z pracodawcami konsultacje w sprawie Kodeksu Pracy i uzgodnić wspólne stanowisko na posiedzenie Komisji Trójstronnej — informuje nas Artūras Černiauskas.
Zauważa też, że oczekiwane uzgodnienia w sprawie wynagrodzenia minimalnego czy też Kodeksu Pracy i wynagrodzeń urzędniczych nie zamkną tematu, bo jak przypomina, związkowcy chociażby postulowali o zwiększenie minimalnego wynagrodzenia do 1000 litów.
— Po nowym roku zbadamy sytuację, zrobimy podliczenia i sądzę, że wrócimy do tego tematu, żeby od połowy przyszłego roku wynagrodzenie wzrosło do 1000 litów — mówi przewodniczący Konfederacji Związków Zawodowych Litwy.