Sejm ponownie powrócił do odrzuconego już raz pomysłu bezpośrednich wyborów merów jednostek samorządowych. Najwięcej emocji w tej sprawie budzi jednak nie potrzeba nowelizacji Konstytucji, ale przede wszystkim brak zgody dotyczącej samej funkcji mera.
O niezdecydowaniu posłów w tej kwestii świadczy już fakt, że niektórzy z posłów podpisali się pod dwiema absolutnie odmiennymi poprawkami konstytucyjnymi prawnie określającymi stanowisko mera.
Jedna z nowelizacji zakłada, że stanowisko mera powinno podlegać Radzie samorządowej. Inna zaś określa kompetencje mera, jako samodzielnego urzędnika, ale należącego do Rady samorządu i stojącego na jej czele. Za takim wariantem opowiada się głównie opozycyjna Partia Socjaldemokratów.
Tymczasem poseł Vytautas Krupuvesas, przewodniczący sejmowego Komitetu Zarządzania Państwem i Samorządów, który przygotowała projekt nowelizacyj, uważa, że propozycja lewicy jest trudna do zaakceptowania, bo jest sprzeczna z konstytucyjną zasadą równości radnych Rad samorządowych.
— Ta norma konstytucyjna obowiązuje zarówno posłów Sejmu, jak i radnych Rad samorządowych. Dlatego zmieniając ordynację wyborczą według propozycji socjaldemokratów należałoby dokonać wielu zmian w ustawie zasadniczej, co nie jest łatwe — powiedział w rozmowie z „Kurierem” Vytautas Krupuvesas. Poseł zauważa też, że propozycja lewicy tylko faktycznie zmienia obecny układ w samorządnych, praktycznie zaś sytuacja się nie zmienia.
— Bo nadal będziemy mieli radnego na stanowisku mera, tylko że, byłby on wybierany w wyborach bezpośrednich — wyjaśnia Krupuvesas.
Tymczasem propozycja sejmowego komitetu jego przewodniczącemu wydaje się bardziej logiczna. Zakłada ona, że wybrany w bezpośrednich wyborach mer sprawowałby funkcje z zakresu władzy wykonawczej i byłby odpowiednikiem dzisiejszego dyrektora administracji, którego dziś wyznacza Rada.
— Jest to logiczny rozdział władzy wykonawczej od ustawodawczej, tyle że na płaszczyźnie władz lokalnych — mówi nam przewodniczący sejmowego komitetu. Zaznacza, że za takim rozwiązaniem podpisało się 100 ze 141 posłów, toteż, jeśli ci posłowie nie zmienią swego zdania, tym razem są szanse, że Sejm znowelizuje nie tylko ordynację wyborów samorządowych, ale też dokona potrzebnych w Konstytucji zmian. Dzisiaj bowiem ustawa zasadnicza nie określa odrębności funkcji mera samorządu. Jest on wybierany spośród radnych i przez radnych.
Na razie nie wiadomo jednak nie tylko za jaką nowelizacją opowie się Sejm, a tym bardziej, kiedy może to nastąpić. Poseł Krupuvesas ma nadzieję, że sprawa nie przeciągnie się do następnych wyborów samorządowych, kiedy już będzie za późno na jakiekolwiek zmiany.
— Mam nadzieję, że już w grudniu będziemy mieli pierwsze głosowanie za sobą. Kolejne głosowanie, zgodnie z ustawą konstytucyjną, będziemy mogli przeprowadzić dopiero podczas sesji wiosennej — wyjaśnia poseł.
Tymczasem Sejmowi na pewno zabraknie czasu na zmianę ordynacji wyborów parlamentarnych, bo i takie ostatnio pojawiają się propozycje. Zastanawiają się nad tym posłowie współrządzącej partii konserwatywnej — Związku Ojczyzny/Litewscy Chrześcijańscy Demokracji. Dyskusja ta wywiązała się na tle planowanej nowelizacji Ustawy o Finansowaniu Partii Politycznych. Poprawka zakłada, że partie będą finansowane wyłącznie z budżetu państwa. Przy tej okazji, stojący na czele sejmowego Komitetu Prawa, konserwatywny poseł Stasys Šedbaras oświadczył, że w takim przypadku należy zastanowić się o zniesieniu okręgów jednomandatowych.
Zdaniem Vytautasa Krupuvesasa, nad takim rozwiązaniem należałoby dyskutować, bo ma ono swoje plusy i minusy.
— Ale nie widzę tu związku między wykluczeniem okręgów jednomandatowych i finansowaniem partii — mówi Krupuvesas.
Jego zdaniem, nie ma jednak szans, żeby do początku przyszłorocznej kampanii wyborczej do parlamentu Sejm zdążyłby porozumieć się w tej sprawie.
Należy zauważyć, że proponowana przez konserwatystów ordynacja wyborcza byłaby niekorzystna niezrzeszonym politykom oraz małym partiom, które nie mogą przekroczyć 5-procentowy próg wyborczy, ale zdobywają mandaty w okręgach jednomandatowych.