Podana we wtorek do publicznej wiadomości lista 238 oficerów rezerwy KGB spotkała się z ogromnym zainteresowaniem. W ciągu pierwszych godzin po podaniu przez agencje informacji o zamieszczonej na uruchomionym w ubiegłym roku portalu prezentującym działalność KGB na Litwie www.kgbveikla.lt, strony portalu często zawieszały się i były niedostępne.
Tropiciele sensacji musieli jednak rozczarować się, bo wśród podanych 238 nazwisk rezerwistów KGB znanych nazwisk jest niewiele. Trudno bowiem uznać za sensację obecność na liście nazwiska byłego ambasadora Litwy w Polsce, a później ministra spraw zagranicznych Antanasa Valionisa, czy też byłego szefa Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego Arvydasa Pociusa, gdyż informacja o ich współpracy z sowieckim KGB została ujawniona przez media kilka lat wcześniej.
Według portalu delfi.lt, wśród znanych na Litwie osób na liście rezerwistów KGB znalazły się też nazwiska dwóch sędziów — Edmundasa Inokaitisa i Valentinasa Janonisa. Pierwszy był zastępcą prezesa Dzielnicowego Sądu w Kownie, obecnie zaś pracuje szeregowym sędzią. Drugi jest sędzią Sądu Okręgowego w Kłajpedzie.
Na liście dominują rosyjskie i litewskie nazwiska, jednak są na niej również Polacy, Białorusini i przedstawiciele innych narodowości.
Listę upubliczniło Litewskie Centrum Badań Ludobójstwa i Oporu Ludności Litwy.
— Podaliśmy do wiadomości wszystko, co znaleźliśmy — powiedziała dla agencji BNS dyrektor Centrum Badań Ludobójstwa i Oporu Birutė Burauskaitė.
— Na pewno nie jest to pełna lista — uważa tymczasem poseł Arvydas Anušauskas, przewodniczący sejmowego Komitetu Bezpieczeństwa i Obrony. Jak tłumaczy, Centrum podało listę rezerwistów KGB w oparciu o dostępne i zbadane materiały.
— Tymczasem do archiwów wpłynęło wiele nowych dokumentów, które — według mojej wiedzy — zwierają wiele nowej informacji. Toteż, po zbadaniu tych materiałów, lista rezerwistów KGB może być uzupełniona o nowe nazwiska — zauważa w rozmowie z „Kurierem” poseł Anušauskas.
Przypominamy, że osoby, które dysponowały archiwalnymi materiałami KGB, mogły je oddać bez konsekwencji prawnych do końca ubiegłego roku. Według Anušauskasa, z tej swoistej „abolicji” skorzystała część osób, które w okresie 1989-1991 mogły wynieść akta KGB z sowieckich archiwów. Poseł uważa jednak, że w prywatnych rękach pozostaje jeszcze spora część ważnych dokumentów archiwalnych. Anušauskas wyraził nadzieję, że również te dokumenty trafią w końcu do archiwów państwowych i do rąk Komisji Lustracyjnej, która będzie mogła kontynuować proces lustracji.
Według naszych ustaleń, obecnie ten proces jest w pewnym zawieszeniu, ponieważ Komisja już zbadała większość dostępnych materiałów. Natomiast w tym roku jej pracę utrudnia brak środków finansowych.
Według ustawy lustracyjnej, praca Komisji jest długoterminowym procesem i, jak zauważa Anušauskas, proces ten zostanie zaktywizowany w miarę napływu nowych materiałów archiwalnych oraz wydzielenia finansów na pracę Komisji.
Materiały komisji, za wyjątkiem osób, które dobrowolnie poddały się lustracji (a takich jest około 1500), są upubliczniane.