Justyna Giedrojć: Jak odebrał Pan nominację do tytułu „Polak Roku”?
Dariusz Żybort: Jest to dla mnie zaszczyt, że praca moja, jak też moich kolegów z komitetu została zauważona. Zresztą byłem już nominowany do tytułu Polaka Roku w 2017 i w 2018 roku. Miło mi, że kolejny raz jestem w dziesiątce finalistów.
Co bycie Polakiem znaczy dla Pana?
Wydaje mi się, że nieważna jest narodowość, przede wszystkim trzeba być po prostu porządnym człowiekiem. Właściwie cenię po prostu pewne cechy w ludziach. Nie lubię kłamstwa, nieszczerości. Z kolei bycie Polakiem tutaj, na Litwie, to stawianie nieco wyższej poprzeczki w stosunku do siebie i do innych. Podkreślam też swoim dzieciom, że powinniśmy mieć wobec siebie nieco wyższe wymagania. Musimy znać język litewski lepiej aniżeli nawet Litwini, a naszym atutem jest właśnie to, że znamy jeszcze dodatkowo język polski, rosyjski, angielski.
Znamy Pana przede wszystkim jako prezesa Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą. Jak Pan zaangażował się w działalność komitetu?
Do 2018 roku, zanim zostałem prezesem Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą, już się angażowałem w działalność komitetu. Byłem inicjatorem kwest na rzecz ratowania pomników na Rossie. Zanim jednak zacząłem działać w komitecie, przez ponad 20 lat działałem w Polskim Stowarzyszeniu Medycznym na Litwie. Przez kilka kadencji byłem wiceprezesem stowarzyszenia, od 2018 do 2021 r. prezesem, a następnie członkiem zarządu. Wtedy właśnie z mojej inicjatywy powstał pomysł zaopiekowania się grobami lekarzy pochowanych na Rossie. W taki sposób zawiązała się współpraca z panią Alicją Klimaszewską, ówczesną prezes Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą. Bardzo się w to zaangażowałem, bo wiedziałem, ile pracy trzeba włożyć w odnowę cmentarza na Rossie. Później objąłem stanowisko prezesa tej organizacji.
Nadal działa Pan w Polskim Stowarzyszeniu Medycznym na Litwie?
Do stowarzyszenia wstąpiłem prawie ćwierć wieku temu wstecz. Był to okres, gdy organizacja ta po latach świetności, była, że tak powiem, przytłumiona. Właśnie moje pokolenie, wówczas młodych, pełnych entuzjazmu lekarzy, przywróciło do życia tę organizację. Staraliśmy się m.in. nawiązać współpracę także z lekarzami litewskimi, czego przedtem nie było. Udało nam się zrobić wiele rzeczy, na przykład zorganizować na Uniwersytecie Wileńskim wystawę pt. Historia Medycyny w II RP, otworzyć salę imienia Kazimierza Pelczara w Narodowym Instytucie Onkologii. Odsłonięto tam tablicę pamiątkową w językach litewskim, polskim i angielskim poświęconą profesorowi USB Kazimierzowi Pelczarowi. Najważniejsze, że do stowarzyszenia udało się przyciągnąć młodzież. Byłem pomysłodawcą założenia koła studentów medycyny przy PSML. Obecnie jestem członkiem stowarzyszenia. Daliśmy wolną rękę tym, którzy widzieli nieco odmienny od poprzedniego kierunek działalności. Mam też nadzieję, że gdy przyjdzie kolejne młode pokolenie, też będzie wszystko tutaj dobrze.
Czytaj więcej: Marzenie o białym chałacie. Konferencja PSML dla przyszłych lekarzy
Przez wiele lat był Pan też prezesem Komitetu Rodzicielskiego w wileńskim Gimnazjum im. Szymona Konarskiego.
Wiosną tego roku zakończyłem swoją działalność jako prezes Komitetu Rodzicielskiego w Gimnazjum im. Szymona Konarskiego, w którym uczyły się moje córki.Prezesem byłem przez 8 lat. Tak się złożyło, że moja działalność nie polegała wyłącznie na składaniu podpisów. Akurat wtedy, gdy objąłem to stanowisko, gimnazjum borykało się z poważnymi problemami — miało być zdegradowane do poziomu szkoły podstawowej. Jednak zebraliśmy grupę składającą się z rodziców, nauczycieli, pracowników administracji, obecnej dyrektorki, która chciała uratować szkołę. Cieszę się, że się nam to udało i teraz faktycznie jest to jedno z lepszych gimnazjów w Wilnie. Ponadto w 2022 r., w miejscu stracenia Szymona Konarskiego, udało nam się odrestaurować pomnik oraz zrekonstruować rzeźbę orła z brązu, która po wojnie została zniszczona.
Jak się udaje pogodzić pracę zawodową z pełnieniem obowiązków społecznych?
Z zawodu jestem lekarzem stomatologiem. Od ponad 25 lat prowadzę prywatną praktykę stomatologiczną. Mam swój gabinet w Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Pracuje tu także moja małżonka, która też jest stomatologiem oraz moja kuzynka. To jest taka nasza rodzinna klinika. Uważam, że zawsze można znaleźć wolny czas na działalność, która przynosi pewną satysfakcję, na zrobienie czegoś całkiem bezinteresownie. Obecnie do Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą należy 13 osób. Wszyscy działamy społecznie, czyli nieodpłatnie. Z naszych czynności nie czerpiemy żadnych korzyści osobistych czy materialnych. Cieszy mnie, że do naszej działalności dołączają się mieszkańcy Wilna, Wileńszczyzny, uczniowie polskich szkół, harcerze oraz przewodnicy wileńscy, którzy pomagają rozprzestrzeniać cegiełki na renowację pomników na Rossie. W tym roku udało się nam odnowić 15 pomników. Wszystko robimy z potrzeby serca.
Jakie są wyniki tegorocznej kwesty na rzecz ratowania zabytkowych nagrobków „Pomnikom Rossy”?
Udało się zebrać około 6 tys. euro, czyli podobnie jak każdego roku. Pomimo, że warunki pogodowe w tym roku były naprawdę bardzo dramatyczne, zebraliśmy pokaźną kwotę. Chciałbym wszystkim serdecznie podziękować za to, że nawet w taką pogodę przyszli na kwestę.
Co Pana fascynuje w życiu?
Pomimo pracy zawodowej i społecznej, staram się znaleźć czas dla rodziny, na swoje zainteresowania. Fascynuję się historią, w tym historią Wilna. Kolekcjonuję różnego rodzaju dokumenty, przedmioty związane z miastem. W swojej kolekcji mam ponad 2 tys. starych pocztówek Wilna i z każdym rokiem ich przybywa. Z okazji jubileuszu swego 50-lecia zaprosiłem znajomych, przyjaciół i wszystkich wilnian do Domu Kultury Polskiej na wystawę moich zbiorów. Poprosiłem, by nie przynosić prezentów, tylko wrzucić pieniądze do puszki. Zebrane podczas wystawy środki w kwocie 4, 5 tys. euro przekażemy na renowację pomnika lekarza na wileńskiej Rossie.
Plany na najbliższą przyszłość?
Zazwyczaj nie robię daleko idących planów. Jeżeli zaś chodzi o działalność SKOnSR, to mamy już wybrane nagrobki, które planujemy odnowić. Wysyłamy projekty do różnych organizacji, szukamy finansowania, faktycznie działamy. Myślę, że w przyszłym roku praca będzie wykonana w jeszcze większym zakresie.
Czytaj więcej: SKOnSR o zniszczonych grobach: „Kto poniesie odpowiedzialność za wyrządzoną krzywdę?”
Skąd czerpie Pan motywację, by angażować się w pracę komitetu?
Po prostu uważam, że to, co robię, jest słuszne. Nie oczekuję za to nagród i podziękowań. Być może komuś to się nie podoba, ktoś nas chwali, ktoś krytykuje, ale patrzę na to spokojnie. Chętnie wysłuchuję mądrych rad, ale zawsze proszę, by radzić sensownie, zaś głupie rady czy nieuzasadnioną krytykę zostawić dla siebie.
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, Nowy Rok. Czego by Pan życzył sobie i swoim bliskim z tej okazji?
W życiu są dwie najważniejsze rzeczy — to zdrowie i czas. Chciałbym wszystkim życzyć spokojnych, zdrowych Świąt Bożego Narodzenia w rodzinnym gronie.
Czytaj więcej: Dariusz Żybort: Rossa to nie rezerwat przyrody