Przed stołecznym samorządem w środę protestowano przeciwko likwidacji większości wileńskich starostw. Zebrani wypomnieli władzom również „grabieżcze” rachunki za ogrzewanie. Wspomniano też o problemach ze zwrotem ziemi, co najbardziej dotyka wileńskich Polaków.
Był to kolejny protest zorganizowany tym razem przez zrzeszenie Litewski Zjednoczony Demokratyczny Ruch (LZDR) i wspólnotę dzielnicy w Lazdynai.
Protestujący trzymali głównie plakaty w obronie likwidowanych starostw. Po kilku przemówieniach organizatorów akcji protestacyjnej zebrani uchwalili petycję do władz stolicy i opuścili miejsce wiecu na placu przed gmachem stołecznego samorządu.
Zapytaliśmy organizatorów, czy akcja spełniła ich oczekiwania, bo na spełnienie postulatów (jeśli zostaną kiedykolwiek spełnione) chyba trzeba będzie poczekać?
— Najważniejsze jest, że ludzie przestają być obojętni wobec spraw, które ich bezpośrednio dotyczą, o czym świadczy liczba uczestników wiecu — powiedział dla „Kuriera” Juozas Žilinskas, prezes zrzeszenia Litewskiego Zjednoczonego Demokratycznego Ruchu. Taka aktywność ludzi, zdaniem prezesa, daje nadzieję, że również postulaty tych ludzi zostaną spełnione.
— Nie stawiamy swoich żądań w sposób agresywny i liczymy też na szybkie załatwienie naszych spraw. Przyjęliśmy petycję, przekazaliśmy ją władzom miasta i teraz czekamy na odpowiedź mera, która uwarunkuje nasze następne działania — wyjaśnia nam Juozas Žilinskas.
Głównym postulatem w środę protestujących było zaniechanie planów zlikwidowania większości stołecznych starostw.
— To jest absurdalny pomysł, bo starostwo, jako najmniejsza jednostka samorządowa odgrywa ważną rolę. Szczególnie jest ważna dla osób starszych, dla których dojazd do scentralizowanej administracji jest utrudniony. Zresztą nikt i nic nie wie, na czym ma polegać ta centralizacja — mówi nam prezes LZDR. Jego zdaniem jest też, że starostwa należy odwrotnie, nie likwidować, lecz umacniać.
— Przecież starostwo, to nie tylko jednostka administracyjna samorządu, lecz również działające obok socjalne placówki oraz służby techniczne, których działalność powinna być jak najbliżej ludzi — zauważa Juozas Žilinskas. Zdaniem organizatora środowej akcji protestu, wzmacnianie struktur starostw wcale nie oznacza, że należy zwiększyć ich finansowanie.
— Finansowanie jest wystarczające, tylko że te środki są nieefektywnie rozdysponowane — wyjaśnia Žilinskas. Dodaje też, że władze miasta powinny wzmacniać instytucję społecznych pomocników starostów — sołtysów (lit. — seniūnaitis) którzy powinni być wybierani w wyborach powszechnych przez samych mieszkańców starostw, poszczególnych ulic, a nawet bloków.
Žilinskas uważa, że dziś sołtysi są bardziej wybierani przez rządzących, nie zaś przez społeczeństwo.
— Instytucja sołtysa jest szczególnie ważna, bo jest on najbliżej mieszkańców, czyli też ich spraw i problemów — podkreśla Žilinskas.
Plany stołecznego samorządu dotyczące likwidacji starostw wzbudza kontrowersje nie tylko wśród mieszkańców starostw, ale też na szczeblu władzy centralnej. W obronie starostw stanął rząd oraz część parlamentarzystów. Niemniej, władze miasta konsekwentnie realizują swój cel, który zakłada likwidację administracji większości z wileńskich starostw, a ich funkcje zostaną przekazane centralnej jednostce administracyjnej, która będzie miała charakter biurokratyczny, nie zaś samorządowy.