Referendum w sprawie budowy nowej elektrowni atomowej, choć miało wprawdzie charakter doradczy, może diametralnie zmienić plany energetyczne Litwy.
Zdecydowana większość uczestniczących w referendum obywateli powiedziała stanowcze „nie” dla atomowych planów kończącej właśnie kadencje rządzącej koalicji konserwatywno-liberalnej. Inicjatorzy referendum, a zarazem przeciwnicy budowy nowej atomówki triumfują. Oczekują też, że wynik referendum, mimo doradczego charakteru, będzie wiążącym dla decyzji nowego rządu. Ale mają już pierwsze sygnały, że również nowe władze będą chciały kontynuować atomowe plany poprzedników.
— Podobnie jak większość przeciwników budowy elektrowni atomowej byłem w szoku, kiedy usłyszałem pierwsze oświadczenia zwycięskich ugrupowań, z których wynikało, że zamierzają kontynuować plany budowy nowej elektrowni atomowej. Dotąd nie mieliśmy tak szybkiego odejścia polityków od swoich przedwyborczych deklaracji, bo jeszcze przed zakończeniem wyborów — oburza się w rozmowie z „Kurierem” Ramūnas Karbauskis, lider Związku Chłopów i Zielonych, który był jednym z liderów inicjatywy referendalnej i stanowczo opowiada się przeciwko budowie elektrowni atomowej. W szok wprawiły jego wypowiedzi Wiktora Uspaskicha i Algirdasa Butkevičiusa, liderów zwycięskich ugrupowań pierwszej tury wyborów — odpowiednio Partii Pracy i Partii Socjaldemokratów.
— Musimy najpierw doczekać się samego projektu oraz odpowiedzi — ile będzie kosztowała produkcja energii oraz ile będzie kosztowała integracja tego projektu w sieci energetyczne Unii Europejskiej? Ten obiekt musi być gospodarczo atrakcyjnym — powiedział w jednym z wywiadów powyborczych Wiktor Uspaskich. Lider Partii Pracy oświadczył też, że po zapoznaniu się z charakterystykami ekonomiczności nowej elektrowni atomowej można będzie ponownie zorganizować referendum w sprawie budowy elektrowni atomowej.
— Mówimy stanowcze „nie” temu projektowi — mówi z kolei Algirdas Butkevičius, lider Partii Socjaldemokratów. Ale zaraz dodaje, że te „nie” jest również wywołane brakiem odpowiedzi na podstawowe pytanie o zasadności ekonomicznej budowy nowej atomówki na Litwie.
Sugestie, że uzasadnienie ekonomiczne projektu może skłonić Partię Pracy i socjaldemokratów do poparcia projektu oburza Ramūnasa Karbauskisa.
— Nie chodzi o kwestie ekonomiczne, lecz o nasze bezpieczeństwo, o zdrowie ludzi. Bo po katastrofie w Czarnobylu i ostatnio w Fukushimie kwestia bezpieczeństwa reaktorów atomowych musi być podstawową sprawą zasadności budowy nowych reaktorów — mówi nam Karbauskis i zapowiada protesty, jeśli wyłonione w tegorocznych wyborach władze będą próbowały zignorować opinię społeczeństwa jednoznacznie wyrażoną w referendum.
Opinię społeczeństwa już zignorowała prezydent Dalia Grybauskaitė, to tylko „wątpliwości na temat nowej elektrowni atomowej niespełna jednej trzeciej obywateli uprawnionych do głosowania”. Takie jej słowa przekazała dziennikarzom doradca prezydent Daiva Ulbinaitė. Ulbinaitė przekazała to, że „uwzględniając opinię części społeczeństwa nowy rząd i Sejm musi podjąć decyzje najbardziej korzystną dla Litwy”.
Tymczasem wczoraj, już inny doradca prezydent — Mindaugas Lingė — w jednym z wywiadów radiowych łagodził afrontową wobec wyników referendum, wypowiedź prezydent, mówiąc, że obecnemu rządowi zabrakło czasu, czy też nie udało się przekonać społeczeństwa do planów budowy elektrowni atomowej.
Przypuszczenia doradcy prezydent nie przekonują Karbauskisa. Zauważa on, że przestrzeń informacyjna przed referendum była zdominowana przez reklamę projektu atomowego, ale mimo tego społeczeństwo podjęło odmienną decyzję.
— I ta decyzja jest niezmiernie ważna, bo podjęta faktycznie w pierwszym w okresie niepodległości przez powszechne referendum, którego wyniki nie były naciągane przez wydłużenie terminu głosowania, czy też zachęcania do głosowania za pomocą różnych podarków — zauważa Karbauskis.
Tymczasem prof. Vidmantas Jankauskas, ekspert ds. energetyki Komisji Europejskiej, aczkolwiek uważa, że opinia społeczeństwa wypowiedziana w referendum jest bez wątpienia ważną decyzją, jednak ostatecznie o losie projektu budowy elektrowni atomowej zdecyduje jego zasadność ekonomiczna.
— Ważną kwestią w tym projekcie jest odpowiedź na pytanie, czy energia produkowana w elektrowni atomowej będzie atrakcyjna cenowo na rynku energetycznym — mówi nam prof. Vidmantas Jankauskas i zauważa, że odpowiedzi na to pytanie dziś nikt nie zna. Dodaje też, że wynik referendum jest dobrą okazją do powstrzymania się z realizacją nowego projektu, który nie wiadomo, czy będzie konkurencyjny na rynku, bo nie ma nawet obliczeń, ile będzie kosztowała jego realizacja.
— Litwa musi zrobić pauzę w planach atomowych i zbadać uważnie sytuację nie tylko wewnętrzną, ale też zewnętrzną. Unia Europejska bowiem nie wyraża wielkiego entuzjazmu w kwestii rozwoju energii jądrowej. Co więcej, przygotowywane jest właśnie wspólne stanowisko krajów członkowskich w tej sprawie. Przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji warto przynajmniej doczekać się tego dokumentu, który może przesądzić o perspektywie budowy w Europie elektrowni atomowych — zauważa Jankauskas.
Tymczasem Karbauskis zaznacza, że zrezygnowanie Litwy z planów atomowych pozwoliłoby wywierać naciski na Rosję i Białoruś, żeby te kraje również zrezygnowały ze swoich planów budów elektrowni atomowych.
REFERENDUM ANTYATOMOWE
Referendum doradcze w sprawie budowy na Litwie elektrowni atomowej odbyło się 14 października razem z wyborami parlamentarnymi. Według wciąż jeszcze nieoficjalnych danych, wzięło w nim udział prawie 53 proc. uprawnionych do głosowania obywateli, czyli około 1,35 mln osób. Prawie 65 proc. z nich opowiedziało się przeciwko budowie elektrowni atomowej i tylko 35 proc. takie plany poparło.