Litewski Internet aż pęka od ogłoszeń o sprzedaży niedużych elektrowni słonecznych, ale jak ktoś chce więcej, to może kupować hurtem po kilka naraz, bo również takiej treści ofert nie brakuje. Zdaniem ekspertów, jest to przejaw energetycznej bańki mydlanej, która może pęknąć.
Właśnie wczoraj minister energetyki Jarosław Niewierowicz wniósł pod obrady Sejmu rządowy pakiet poprawek do Ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii i Ustawy o Energii Elektrycznej. Poprawki te mają zapobiec spekulacjom na rynku energii słonecznej.
Propozycję ministra, którą w poniedziałek poparł również rząd, parlament rozpatrzy w trybie pilnym, bo zwłoka może kosztować budżet państwa nawet 90 mln litów rocznie. I chociaż propozycję Ministerstwa Energetyki popiera rząd i osobiście premier Algirdas Butkevičius, jak też swoje poparcie wyraziła prezydent Dalia Grybauskaitė, to jednak nie brakuje krytykujących inicjatywę ministra Niewierowicza.
Jednym nie podoba się pośpiech, w jakim zmiany są wprowadzane, zaś innym to, że nowela zajmie się regulacją procesu wydawania zezwoleń na rozwój małej energetyki solarnej w trakcie rozpatrywania już złożonych wniosków. A jest ich około 15 tys., które resort energetyki otrzymał w ciągu dwóch ostatnich lat, większość zaś z nich wpłynęła do ministerstwa w ciągu ostatniego półrocza.
Właśnie masowy napływ wniosków zmusił urzędników do uważnego spojrzenia na sprawę i okazało się, że ich niepokój ma uzasadnienie. Okazało się też, że przyjęty wcześniej tryb wydawania zezwoleń jest na tyle dziurawy, że z okazji rozwoju małej energetyki słonecznej (do 30 kW) postanowili skorzystać spekulanci.
Minister Niewierowicz oburzał się, że większość z ostatnio wpływających wniosków była przygotowana na zasadzie „copy+paste” i składanych po kilkadziesiąt razem, tylko nazwa wnioskodawcy była inna.
Zdaniem przewodniczącego komitetu energetyki Litewskiego Zrzeszenia Przedsiębiorców Pracodawców Vitasa Mačiulisa, takich wniosków może być pond 10 tys. z 15 tys. złożonych w ministerstwie. Zdaniem ekspertów, ich autorów trudno zaliczyć do drobnych producentów energii elektrycznej, bo często po otrzymaniu pozwoleń na rozwój energii słonecznej do 30 kW są one konsolidowane w duże elektrownie słoneczne albo odsprzedawane pojedynczo lub też hurtem. Tacy „inwestorzy” nie muszą obawiać się żadnych strat, bo państwo zobowiązało się przez następnych 12 lat kupować nadwyżki energii elektrycznej z takich elektrowni po stałej stawce. W ubiegłym roku była ona ustalona na 1,44 Lt za 1 kWh w przypadku energii pozyskanej z wolno stojących baterii słonecznych, czy też 1,8 Lt w przypadku baterii integrowanych w budynki. W tym roku trwała stawka wyniesie nieco ponad 1,2 lita z 1 kWh. Tymczasem eksperci z branży oraz producenci elektrowni słonecznych mówią, że dziś produkcja energii elektrycznej jest opłacalna nawet przy cenie 90 ct/kWh.
Zdaniem Vidmantasa Janulevičiusa, właściciela „Baltic Solar Energy”, producenta baterii słonecznych, cena skupu nadwyżek z małych elektrowni słonecznych jest ustalana na zasadzie wcześniejszej ceny sprzętu. Tymczasem cena ta tylko w ciągu ostatnich 2-3 lat zmniejszyła się ponad trzykrotnie. Szef „Baltic Solar Energy” twierdzi, że przy obecnych stawkach koszty inwestycji w małą elektrownię słoneczną zwrócą się już po trzech latach. Nawet przy stawce około 1 lita zwrot inwestycji nastąpi po 6-8 latach, a tymczasem baterie słoneczne mogą produkować prąd nawet przez 40 lat, przy czym ich efektywność po 25 latach będzie wynosiła wciąż co najmniej 80 proc. od początkowej.
Vidmantas Janulevičius uważa więc, że w zapobieganiu spekulacjom w sektorze małych elektrowni słonecznych ministerstwo powinno było pójść właśnie drogą regulacji ceny skupu energii elektrycznej, a nie zmianą regulacji prawnej. Zdaniem Janulevičiusa, zmiany te grożą państwu tysiącami pozwów, które w sądach złożą niedoszli producenci energii z elektrowni słonecznych, nawet jeśli nie zamierzali sami produkować tej energii.
Tymczasem minister Niewierowicz jest przekonany, że pozwów nie będzie, przynajmniej masowych, bo nowa regulacja przewiduje, że niedoszli inwestorzy będą mogli ubiegać się o rekompensatę poniesionych strat, jeśli, oczywiście, udowodnią, że jakiekolwiek straty ponieśli. Proponowana przez Niewierowicza nowelizacja aktów prawnych zakłada, że wnioskodawcy, którzy ubiegają się lub już otrzymali zezwolenie na rozwój małej energetyki słonecznej, będą musieli do 1 marca otrzymać kolejne zezwolenie na produkcję energii elektrycznej. Jeśli w wyznaczonym terminie takiego wniosku nie złożą, to stracą też wcześniejsze pozwolenie na rozwój małej energetyki słonecznej. Zaś o nowe będą mogli ubiegać się według nowego trybu, który uzależnia wydawanie takich pozwoleń od ustalonych kwot skupu energii z małych i dużych elektrowni słonecznych.
Ministerstwo przekonuje, że rzetelni producenci, którzy faktycznie planowali produkować energię głównie na własne potrzeby, na pewno nie ucierpią. Jeśli bowiem do 1 marca nie zdążą z budową elektrowni słonecznej, to będą mogli ubiegać się o przedłużenie terminu na kolejnych 7 miesięcy. W takich przypadkach będą podejmowane decyzje indywidualne przez specjalną komisję, która wcześniej ustali, czy osoba ubiegająca się faktycznie poczyniła inwestycje w projekt elektrowni słonecznej.
Według danych resortu, obecnie na Litwie działa zaledwie około 130 małych elektrowni słonecznych, aczkolwiek pozwoleń na ich budowę już zostało przyznanych ponad 5 tys., zaś kolejnych prawie 10 tys. wniosków czeka na taką decyzję.