
Rząd planuje zwiększenie urzędniczych wynagrodzeń. Zapowiada, że na pewno zwiększy w przyszłym roku, ale zastrzega, że wzrost ten nie przywróci wynagrodzenia do poziomu sprzed kryzysu 2009 r.
Planuje się też zrewaloryzować renty i emerytury okrojone również w okresie kryzysu.
— Już dziś mogę powiedzieć, że w przyszłym roku wynagrodzenia te na pewno wzrosną. Dziś jednak nie mamy jeszcze jasności, do jakiego poziomu i na jakich zasadach będziemy zwiększali — we wtorek oświadczył minister finansów Rimantas Šadžius. Zastrzegł jednak, że na razie rząd nie ma możliwości przywrócenia wynagrodzeń urzędniczych do poziomu sprzed kryzysu.
— Nie ma o tym mowy — powiedział minister tłumacząc, że „nie jesteśmy jeszcze tak bogaci”, by wynagrodzenia osiągnęły poziom sprzed 2009 roku, kiedy to zostały zmniejszone.
Tymczasem eksperci krytycznie oceniają plany podwyżek płacowych dla urzędników, bo jak zauważa w rozmowie z „Kurierem” ekspertka Instytutu Wolnego Rynku (IWR) Kaetana Leontjeva, już dziś wynagrodzenia w sektorze państwowym są wyższe niż w sektorze prywatnym.
— Wynagrodzenia w okresie kryzysu były zmniejszone we wszystkich segmentach, ale już dziś wynagrodzenia urzędników są wyższe od płac zarobkowych pracowników sektora prywatnego. Toteż plany zwiększenia wynagrodzeń urzędniczych co najmniej naruszałyby zasadę solidarności społecznej, bo wszyscy płacą podatki do budżetu państwa, tymczasem rząd planuje wydać te pieniądze na zwiększenie płac urzędniczych — mówi Kaetana Leontjeva. Zauważa też, że w przyszłorocznych planach rządu jest również rewaloryzacja rent i emerytur okrojonych w okresie kryzysu.
— Na to również potrzeba pieniędzy, a tymczasem mamy do czynienia z deficytem budżetowym, jak też ogromnym deficytem „SoDry” (Zakład Ubezpieczeń Społecznych — przyp. red.), ale jak na razie nikt nie wie, z jakich środków rząd zamierza zmniejszać ten deficyt — zauważa ekspertka IWR.
Zdaniem ekspertów, jedyną możliwością załatania dziury budżetowej w finansach publicznych byłoby zwiększenie przychodów.
— Obecny rząd nazwał błędem tzw. nocną reformę poprzedniej ekipy, ale jak na razie, obecny rząd nie podejmuje żadnych kroków, żeby ten błąd został naprawiony — zauważa Kaetana Leontjeva. I przypomina, że jedną z decyzji tej nocnej reformy było tymczasowe zwiększenie podatku VAT, jednak dziś nikt nie mówi o przywróceniu stawki VAT sprzed kryzysu, albo przynajmniej o jej zmniejszeniu, co zdaniem ekspertów pobudzałoby rozwój gospodarki, co swoją drogą zwiększałoby przychody do budżetu oraz zawężałoby szarą strefę gospodarki. Tymczasem, zdaniem ekspertów, nic nie wskazuje, że rząd chciałby wrócić do poprzedniej stawki VAT, czy też zmniejszyć inne obciążenia podatkowe.
— Jeśli rząd chce spełnić obietnice zwiększenia wynagrodzeń oraz rewaloryzacji rent i emerytur, to musiałby znaleźć możliwość cięć w innych sferach. Błędem jednak byłoby, gdyby rząd zechciał sfinansować swoje plany zwiększając podatki — ostrzega ekspertka IWR.
Jednak w planach zwiększenia płac urzędniczych rządowi może przeszkodzić inny plan, również rządowy — wprowadzenie eurowaluty, jeśli już nie w 2014 roku, to w 2015 roku na pewno. Plany te bowiem wiążą się z przestrzeganiem dyscypliny fiskalnej i utrzymaniem deficytu budżetowego w ryzach 3 proc. Toteż dodatkowe wydatki budżetowe, a z tym właśnie wiąże się wzrost wynagrodzeń w budżetówce oraz obiecana rewaloryzacja rent i emerytur, mogłyby pokrzyżować plany wprowadzenia euro.
A z tych, wydaje się, rząd nie zamierza rezygnować, bo jak przyznał wcześniej Algirdas Butkevičius, ze spełnieniem tych planów wiąże on przyszłość swojego rządu.
Kolejnym problemem, z którym wiąże się zwiększenie wynagrodzeń budżetówki, jest kondycja finansowa samorządów, bo wiele z nich już dzisiaj nie daje sobie rady z powodu zwiększonego od 1 stycznia wynagrodzenia minimalnego. Wzrost ten wpędza samorządy w długi, co jeszcze bardziej pogarsza ogólną kondycję finansów publicznych, aczkolwiek samorządy lokalne otrzymały na rewaloryzację wzrostu wynagrodzenia minimalnego prawie 140 mln litów. Tej kwoty już nie wystarczyło, bo potrzeby okazały się znacznie większe. Tymczasem planowany wzrost wynagrodzeń budżetówki jeszcze bardziej skomplikuje sytuację.
Przypominamy, że od 2009 roku w sektorze państwowym zostało zmniejszone tzw. podstawowe wynagrodzenie z 490 do 450 litów, od którego są naliczane płace urzędników, służb mundurowych, pracowników państwowych instytucji, w tym też polityków parlamentu i rządu.