Więcej

    Bruno Ferrero: Twórca pigułek mądrości duchowej

    Czytaj również...

     znany pisarz włoski, publicysta, ksiądz Bruno Ferrero Fot. Marian Paluszkiewicz
    Znany pisarz włoski, publicysta, ksiądz Bruno Ferrero Fot. Marian Paluszkiewicz

    Cztery dni pobytu na Litwie. Dni, wypełnionych co do minuty. Uczestnictwem w Dniu Odnowienia, odczytami, spotkaniem z młodzieżą, czytelnikami… Tak spędził czas na Litwie znany pisarz włoski, publicysta, ksiądz Bruno Ferrero.

    Jego talent pisarki doceniony został w wielu krajach świata, dokąd dotarły jego książki, a artykuły, opowiadania, zamieszczane w „Biuletynie Salezjańskim” docierają do 150 krajów świata, w tłumaczeniu na 29 języków.
    Twórczość tego pisarza jest doskonale znana zarówno w Polsce, jak i na Litwie. Trudno byłoby wymienić wszystkie pozycje, z jakimi czytelnicy obu naszych krajów mieli okazję się zapoznać. Lista jest bardzo obszerna.
    Jest autorem niby tak różnych książek, opowiadań (dla dzieci i dorosłych), ale wszystkie one posiadają jedno i to samo przesłanie: są balsamem dla duszy człowieka, bo z myślą o niej tworzy. Tak powstają jego arcydzieła.

    Dziękujemy, że Ksiądz znalazł czas na wywiad dla „Kuriera Wileńskiego”.
    Twórczość Księdza jest szeroko znana na Litwie. Mamy możliwość zapoznania się z wieloma edycjami, które są do nabycia w naszym kraju.   Ale chyba pierwszy raz Ksiądz odwiedził Litwę?

    Tak. I mimo że nie był to długi okres, ale dosłownie liczone dni, cieszę się, że tak dużo wywożę wrażeń. Przede wszystkim z oferowanej mi przez braci Salezjanów możliwości obcowania z młodzieżą, dorosłymi, bo takie spotkanie na nic nie da się zamienić.

    Przybył Ksiądz w okresie poprzedzającym przybycie do naszego kraju relikwii św. Jana Bosko. Jest to przypadek?

    Nie, tak doskonale się złożyło, że organizatorzy zaprosili mnie właśnie w tym okresie. Skoro chodzi o relikwie św. Jana Bosko — wędrują one po całym świecie, wywołując szeroki oddźwięk. Tak jest teraz. Ale, kiedy taki pomysł się zrodził, to nie wszyscy go poparli. Nawet Salezjanie. Dotyczyło to np. Argentyny. Rozlegały się nawet sceptyczne głosy: cóż to zwłoki wędrują. Ale, kiedy ludzie wielu krajów przy nich się modlili, doznali szczególnego wzruszenia i zmieniło się zdanie dotychczasowych sceptyków. A już tak nieco żartobliwie — to właśnie Argentyńczycy przypisali sobie ten pomysł.

    Byłabym wdzięczna, gdyby szanowny Ksiądz opowiedział o swej rodzinie.  Kto miał znaczący wpływ na to, że w wieku tak młodym (17 lat) wstąpił do Salezjańskiego Towarzystwa.

    Co dotyczy powołania, to byłoby to tak naturalne. Jak każdy młody człowiek myślałem o swym przyszłym zawodzie.  Pochodzę z rodziny wierzącej, moi rodzice mieli małe przedsiębiorstwo, jak dziś się określa indywidualne w Turynie. Byłem obeznany z pracą Salezjanów, bardzo mi ona imponowała — praca z młodzieżą. Salezjanie często mówili, kto chce, może wstąpić do nowicjatu. Najpierw wstąpił mój starszy kolega.  Po pewnym czasie zrezygnował. Potem przyszedł inny – też do końca nie wytrwał. Ja byłem chyba z nich najwytrwalszy. Doszedłem do końca i jestem bardzo szczęśliwy ze swego powołania. Oni też. Jeden jest znanym lekarzem nefrologiem, drugi fizykiem. Czyli, tak się szczęśliwe złożyło, że każdy z nas odnalazł siebie.

    Dokładnie przed czterdziestu laty został Ksiądz wyświęcony na kapłana.  
    Jak udaje się łączyć pracę duszpasterską z pracą pisarską, wydawniczą?

    Zawsze mówię, że jestem pisarzem z przypadku.  Nigdy o tym nie myślałem. Pisanie zrodziło się z faktu pracy salezjańskiej, duszpasterskiej. Zadaniem Salezjanina jest kontaktowanie się z ludźmi prostymi, małymi, dziećmi, dotarcie do każdego. Zrozumiałem, że zwykłe kazanie nie do każdego dociera, nie każdy wsłuchuje się i słyszy myśl podstawową. Dlatego postanowiłem pisać opowiadania, historyjki, by były dostępne i zrozumiałe dla każdego.  Z życia wzięte, ale niosące ładunek dla duszy. Mają te opowiadania różne tytuły, ale sens ten sam: dusza człowieka, jej uzdrowienie, jej spokój.

    Czy łatwo jest w tym codziennym tak zabieganym życiu, kiedy to jak to Ksiądz doskonale odzwierciedlił w „Father Forgets” znaleźć takie myśli, które nas czarują i zadziwiają swą genialnością, a jednocześnie prostotą?

    Bardzo łatwo, bo zawsze temat podpowiada życie. Ludzie w rzeczywistości opowiadają przeróżne historie. Ja je podchwytuję, przystosowuję do dnia dzisiejszego, do dzisiejszej świadomości.  Współcześnie ludzie bardzo mało piszą, obcują też raczej w przestrzeni, poprzez SMS-y, Facebook, ale w rzeczywistości lubią tworzyć historie. Fenomenem jest to życie wirtualne, ludzie tam tworzą i żyją w zupełnie innym świecie.

    Bardzo ładnie Ksiądz pisze o sztuce darowania, która się rodzi ze sztuki miłości. A czy sam Ksiądz lubi otrzymywać podarki rzeczowe?

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Dla mnie największym podarkiem jest każdy człowiek. Tego uczę. Tak, każdy podarek jest wyrażeniem miłości. Ale przecież jest pięć rodzajów miłości. Wymienię je, bo może ktoś z takiego „podarku” skorzysta. Pierwszym jest: wsparcie i pociesznie. Te niby tak proste dwie rzeczy jakże są potrzebne każdemu człowiekowi. Drugi moment — to moment sakralny: ja i ty. Pasuje on w stosunku do każdego – do męża i żony, do dziecka i rodzica, bo to jest bardzo ważny moment w życiu każdego człowieka.
    Trzeci — życiowy.
    Poprę go takim przykładem: Ojciec wraca do domu wieczorem z pracy. Dziecko biegnie z pytaniem: tatusiu co przyniosłeś?  A przecież największym podarkiem jest przyjście ojca do domu. On jest największym podarkiem. To samo dotyczy matki, każdego członka rodziny. Musimy dziecku od najmniejszych lat tłumaczyć, że największym podarkiem jest człowiek.  Ale jednocześnie musimy tłumaczyć, że człowiek nie jest niczyją własnością. Zdarzają się, niestety, tragedie, kiedy np. mąż zabija żonę, bo coś zrobiła nie tak, jak on uważał. Kobieta nie jest niczyją własnością. Nikt z ludzi nie może być własnością innego człowieka. Czwarte: Trzeba dzieciom tłumaczyć, że w rodzinie nikt nie powinien być sługą. Dotyczy to takich niby drobnych spraw – podanie obiadu, ubrania.  Dziecko się przyzwyczaja, że mama czy tato usługuje. Bardzo zły wpływ ma reklama, gdzie widzimy tego rodzaju obrazki: dziecko siedzi i ogląda telewizor, a mama podnosi mu talerzyki z jedzeniem.
    No i ostatni rodzaj miłości: to kontakt osobisty, fizyczny, bardzo ważny w każdej rodzinie. Każdy członek rodziny przychodzący do domu musi być objęty, powitany, tak samo pożegnany. Tak jest przecież w kościele, gdzie każdy jest witany i błogosławiony, kiedy z niego wychodzi. Te wszystkie sakramenty mają bardzo ważne znaczenie w kościele, który przygarnia wszystkich braci i przybliża do Boga. Tak samo musi być w rodzinach.

    Najnowsza książka Księdza, która ukazała się, dosłownie przed kilkoma tygodniami na Litwie, nosi nazwę „Zawsze będzie inny dzień”.  Ale zapewne nie jest to najnowsza praca Księdza?  Co aktualnie ma Ksiądz na warsztacie twórczym?

    Tytuł już świta w mej głowie. Czyli „Życie według jutrzenki”. Poruszy ona temat naszej codziennej egzystencji. A mianowicie traktujemy życie doczesne jako smutne i zbliżające się ku końcowi. A przecież każdy katolik musi wiedzieć, że to, co nazywamy śmiercią, jest w rzeczywistości narodzeniem. Wtedy ta jutrzenka będzie w naszych sercach.

    Swym pobytem, Mszami świętymi, odczytami, spotkaniami z czytelnikami ogrzał Ksiądz nasze serca. A czym sam Ksiądz nie zamarzł od naszych północnych mrozów, które dla każdego chyba Włocha są straszne?

    Byłem wśród tak serdecznych ludzi, wśród dzieci, młodzieży – tańczyłem z nią, bawiłem się – wracam ogrzany miłością każdego, kogo tu spotkałem. Szczególnie dziękuję braciom Salezjanom z kościoła św. Jana Bosko w Wilnie, gdzie proboszczem jest mój rodak Alessandro Barelli i ks. Jackowi Paszendzie z Palemonasu niedaleko Kowna, który się mną opiekował oraz wszystkim braciom Salezjanom.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    CZYTELNICY O TWÓRCZOŚCI BRUNO FERRERO

    Książeczka ta zawiera małe historyjki i kilka myśli, maleńkich pigułek mądrości duchowej. Wystarcza jedna pigułka na dzień. Po wysłuchaniu każdej historyjki, nikt nie jest już taki sam („Kwiaty po prostu kwitną”).
    Przeczytałem książkę Bruno Ferrero pt. „Czy jest tam ktoś? Krótkie opowiadania dla ducha”. „Gdy czytamy takie opowiadania, dowiadujemy się o losie innych ludzi, o ich codziennym życiu oraz o tym, co nieszczęśliwego ich spotkało. Po książkę należy także sięgnąć, gdy mamy jakieś załamanie duchowe, czujemy się bezradni oraz gdy nie mamy chęci do życia. Czytając te opowiadania, doświadczamy niesamowitego olśnienia, czujemy radość, dostrzegamy czyny naszego Pana. Wszystko, co złe nas ogarniało, ustępuje”.

    MYŚLI BRUNO FERRERO

    Życie — nie jest odcinkiem między dwoma datami. Obejmij każde mgnienie swego życia, natychmiast. Życie – jest wszystkim – co posiadasz.
    Uśmiech – to jest przez okno twej twarzy świecące światło, mówiące ludziom, że twoje serce jest w domu.
    Kochać – to uczestniczyć w życiu innego człowieka całym swym jestestwem.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Syty głodnego nie zrozumie

    Nierówność społeczna na Litwie kłuje w oczy. Na 10 proc. mieszkańców Litwy przypada zaledwie 2 proc. ogólnych dochodów, a na 10 proc. najbogatszych – 28 procent. Kraj nasz znalazł się w sytuacji krytycznej i paradoksalnej, i z każdym rokiem...

    Wzruszający wieczór poświęcony Świętu Niepodległości Polski

    Niecodziennym wydarzeniem w życiu kulturalnym Wilna był wieczór poświęcony Narodowemu Świętu Niepodległości, obchodzonemu corocznie 11 listopada dla upamiętnienia odzyskania po 123 latach przez Polskę niepodległości. Wieczór ten odbył się w Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Mogą żałować ci, którzy w...

    Superodważni i uczciwi

    Trudno doprawdy zrozumieć człowieka, który cztery lata widzi niegospodarność, szafowanie pieniędzmi, skorumpowane stosunki między kolegami, widzi... i nic nie robi. Na nic się nie skarży, nie narzeka. Aż dopiero teraz, kiedy z tej „niewoli” się wydostał (a dokładnie wyborcy...

    Zamiast zniczy — piękna obietnica

    Minęły święta, a wraz z nimi cmentarze zajaśniały tysiącem migocących światełek naszej pamięci o tych, co odeszli, co byli dla nas tak bliscy. W przededniu Dnia Wszystkich Świętych Remigijus Šimašius, gospodarz Wilna wraz z liczną świtą urzędników, pracowników odpowiedzialnych za...