Rząd proponuje 5-letni termin na wypłatę rekompensaty pieniężnej za niezwróconą byłym właścicielom ziemię w miastach. W ciągu tego okresu rząd ma wypłacić im 134 mln litów. Termin jest dobry, lecz suma absolutnie nie do przyjęcia — mówią właściciele ziemscy i zapowiadają masowe pozwy sądowe przeciwko krzywdzącej ich decyzji.
— Proponowany termin jest dobry, ale nie o czas tu chodzi, bo nie zgadzamy się z proponowaną kwotą na rekompensatę za niezwróconą ziemię — mówi w rozmowie z „Kurierem” Kęstutis Mozeris, wiceprezes rady Litewskiego Związku Właścicieli Ziemi (LZWZ). W ocenie jego organizacji, wartość niezwróconej ziemi w miastach jest kilkadziesiąt razy większa od proponowanej przez rząd sumy.
— Chodzi o miliardy litów i to głównie dla byłych właścicieli ziemskich w Wilnie, bo około 70-80 proc. niezwróconej ziemi jest właśnie w stolicy. W znacznym stopniu problem dotyczy też Kowna, a w pozostałych miastach to sprawa epizodyczna — wyjaśnia wiceprezes LZWZ.
W Wilnie cena rynkowa 1 ara ziemi najczęściej zaczyna się od 10 tys. litów. Tymczasem rządowy projekt rekompensaty zakłada cenę około 5 tys. litów — ale za hektar ziemi. Takie postanowienie władz próbowano zaskarżyć w Sądzie Konstytucyjnym (SK), ale ten uznał, że władze państwa są w prawie decydować o wielkości rekompensaty. Sąd miał jedynie zastrzeżenie co do terminu wypłat, którego wcześniej w ogóle nie było. Teraz, zgodnie z orzeczeniem SK, rząd proponuje ustanowić 5-letni termin. Odpowiedni projekt ustawy rządowej przygotowało Ministerstwo Rolnictwa.
Wiceprezes właścicieli ziemskich zauważa, że problem rekompensaty w Wilnie dotyczy głównie miejscowych Polaków — byłych właścicieli ziemi. Zdradza też, że wątek narodowościowy był też jednym z „argumentów” ustanowienia mizernej sumy rekompensaty, bo w kuluarach negocjacji z władzami o jej wysokości nieraz padały słowa, że „nie będziemy przecież płacić tym Polakom”.
Tymczasem jednym z oficjalnych argumentów wyliczeń rządowych, którym kierował się również Sąd Konstytucyjny w swoim orzeczeniu, jest doktryna, że obecna władza nie musi odpowiadać za decyzje podjęte przez poprzedni reżim komunistyczny. Drugim argumentem — to było uznanie, że byli właściciele ziemi w żadnym stopniu nie przyczynili się do wzrostu jej wartości rynkowej. Trywialnie mówiąc, jest to wyłączna zasługa władz i to władze mają prawo ustanawiać wartość rekompensaty.
Zdaniem Mozerisa, obydwa argumenty są do obalenia.
— Owszem, władze nie odpowiadają za skutki działań komunistycznego reżimu i mogły w ogóle zrezygnować z restytucji praw własności, jak to jest na Białorusi lub w Rosji. Jednak jeśli władze podjęły się naprawienia krzywd, to swoje zobowiązania powinny wykonywać w pełni, uwzględniając również interesy byłych właścicieli – wyjaśnia nasz rozmówca. Dodaje też, że proponowana suma rekompensaty nie jest poparta żadnymi racjonalnymi wyliczeniami.
— Możemy przyznać, że wartość ziemi na terenach dołączonych do Wilna wzrosła dzięki działaniom administracyjnym rządu, ale przecież wielu właścicieli miało nieruchomość w samym mieście, w jego centrum, gdzie cena ziemi zawsze była wysoka. Dziś w obydwu przypadkach władze proponują rekompensatę w wysokości nieco ponad 4 tys. litów za hektar – zauważa Mozeris. Ocenia też, że taka „urawniłowka” jest po prostu krzywdząca dla byłych właścicieli i dlatego nie może być stosowana.
W negocjacjach z władzami LZWZ proponował przejęcie kilku modeli restytucji praw własności sprawdzonych w innych krajach europejskich.
— Proponowaliśmy zarówno 100-procentową rekompensatę z wydłużeniem terminu jej spłaty nawet do 20 lat, jak też rekompensatę w wysokości 50 proc. lub mniej od ceny rynkowej, ale z krótszym terminem wypłat. Jednak żadna z naszych propozycji nie była brana pod uwagę – ubolewa wiceprezes LZWZ. Zauważa też, że po decyzji SK, która nie podlega apelacji, byłym właścicielom została jedyna droga walki – indywidualne pozwy sądowe przeciwko metodzie obliczania wysokości rekompensaty.
— Jest to długa droga, która w każdym przypadku prawdopodobnie skończy się w sądzie w Strasburgu. Ale jest to dziś jedyna droga walki — zauważa Mozeris. Mówi też, że prawnicy LZWZ już pracują nad przygotowaniem pozwów indywidualnych przeciwko rządowej rekompensaty za ziemię.
Według Narodowej Służby Ziemskiej, na zwrot ziemi w miastach wciąż czeka około 9,3 tys. byłych właścicieli, którzy ogółem ubiegają się o ponad 6,7 tys. ha ziemi, w tym około 5 tys. ha tylko w samym Wilnie.