Samorządy chcą dla siebie więcej samodzielności i pieniędzy. Ich przedstawiciele twierdzą, że w przeciwnym razie grozi im bankructwo.
Przedstawiciele biznesu uspokajają, że żaden z samorządów nie zbankrutuje, bo jeśli już, to zbankrutują przedsiębiorcy, którym samorządy są dłużne.
O tym dyskutowano 1 października w Sejmie podczas konferencji „Od słów do działań: kiedy zobaczymy większą finansową i gospodarczą samodzielność samorządów?”.
Uczestnicząca w dyskusji starosta sejmowej frakcji Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, posłanka Rita Tamašunienė wyraziła nadzieję, że dyskusja — zgodnie z jej tematem „od słów do działań” — nie skończy się na rozmowie i zaapelowała do zebranych o wspólne wsparcie propozycji Litewskiego Zrzeszenia Samorządów (LSA) dotyczącej mechanizmu zwiększającego samodzielność finansową samorządów.
— Mam nadzieję, że zanim budżet państwa jest jeszcze w przygotowaniu, to wspólnie możemy doprowadzić do uwzględnienia w nim propozycji dotyczącej zwiększenia samodzielności finansowej samorządów – powiedziała posłanka Tamašiunienė.
Wcześniej dyrektorka administracji LSA Roma Žakaitienė poinformowała, że samorządowcy starają się przekonać rząd i Sejm do zmiany reglamentacji formowania lokalnych budżetów oraz regulacji prawnych wykorzystywania środków budżetowych.
— Proponujemy zmieniającą się kompensację dotacyjną z budżetu centralnego zastąpić stałą dotacją na poziomie obecnej kompensacji – powiedziała Žakaitienė. Jak wyjaśniła, ta spowoduje, że — wszystkie — 60 samorządów odczują wzrost swoich przychodów.
Tymczasem obecny mechanizm podziału podatku dochodowego od osób prywatnych między budżety centralny i samorządowe z ogólną kompensacją dotacyjną spowoduje realny wzrost zaledwie 14 samorządów, głównie dużych miast.
Samorządowcy proponują też zmniejszyć o połowę 15-procentowy obowiązek środków własnych przy realizacji projektów dotowanych z Unii Europejskiej. Te rozwiązania, zdaniem Žakaitienė, pozwolą oddłużyć samorządy oraz zwiększyć w nich inwestycje związane z projektami unijnymi.
— W przeciwnym razie wielu samorządom grozi bankructwo – oświadczyła dyrektorka LSA.
— Żaden z samorządów nie zbankrutuje, jak nie zbankrutowały Grecja czy Portugalia. Upadły albo straty poniosły te instytucje, w których te państwa były zadłużone. Podobnie zbankrutują albo stracą przedsiębiorcy i instytucje, którym samorządy są dłużne — powiedział z kolei Danas Arlauskas, dyrektor Litewskiej Konfederacji Pracodawców. Zgodził się on jednak, że samodzielność finansowa i gospodarcza samorządów jest jednym z najpilniejszych problemów do rozwiązania. Zwrócił też uwagę na to, że brak samodzielności podrywa zaufanie lokalnych społeczności do samorządów.
— Jak wynika z ostatnich badań Transparency International, ponad 70 proc. mieszkańców samorządów nigdy nie uczestniczyło i nie zamierza uczestniczyć w omawianiu lokalnych projektów. Samorządy też cieszą się najmniejszym zaufaniem w społeczeństwie – powiedział Arlauskas. Jego zdaniem, frustracja społeczna w przypadku wojny hybrydowej może stać się największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa obok zagrożenia zewnętrznego.
— Mamy ścisłą współpracę z kolegami na Ukrainie i wiemy, że oni mieli podobną sytuację przed konfliktem — ostrzegał przedsiębiorca.
Z kolei mer Druskiennik, a zarazem prezes LSA Ričardas Malinauskas zauważył, że brak zaufania do samorządów wynika z braku ich samodzielności.
— Urzędnik samorządowy jest faktycznie pozbawiony jakichkolwiek kompetencji. Nie mamy wpływu na system podatkowy, zatrudnienie. Natomiast z centrali samorządom są przekazywane funkcje, z którymi instytucje rządowe sobie nie radzą. A dodatkowe funkcje dla samorządów nie zawsze wiążą się z dodatkowymi środkami na ich realizację — powiedział Malinauskas.
Malinauskas zwrócił też uwagę na niewydolność wielu instytucji państwowych, które nie są zainteresowane w rozwiązywaniu powierzonych im problemów.
— Czy Giełda Pracy może być zainteresowana w zmniejszaniu bezrobocia, jeśli to wiąże się z pozbawieniem dodatków i premii, a nawet z redukcją etatów w przypadku drastycznego spadku bezrobocia — pytał retorycznie Malinauskas. Zauważył też, że jedyną kompetencją w polityce podatkowej pozostawioną samorządom jest przekazywanie danych inspektorom podatkowym.
Tymczasem jak wynika z prezentacji Romy Žakaitienė, od lat sytuacja finansowa samorządów jedynie się pogarsza. Zaznaczyła, że w przedkryzysowym roku 2008 do budżetu samorządów trafiało ponad 66 proc. podatku dochodowego od osób fizycznych.
— W 2011 roku było już 61 proc., ale w 2013 już tylko 57,3 proc. W tym roku mamy co prawda aż 67,78 proc., ale tylko dlatego, że samorządom przekazano dodatkowo funkcje w zakresie wypłat socjalnych i zasiłków — wyjaśniła Žakaitienė.
Obecne ogólne zadłużenie samorządów wynosi już ponad 2 mld litów przy ogólnym budżecie samorządów na poziomie zaledwie 3,1 mld litów.
Dług jednego Wilna wynosi 859 mln litów, aczkolwiek stołeczne miasto nie jest jeszcze w najgorszej sytuacji, bo wciąż może jeszcze zapożyczać się. Ustalony odgórnie limit kredytów wynosi bowiem dla Wilna 130 proc. prognozowanych przychodów budżetowych. Te dla miasta stołecznego szacują się na poziomie 1,07 mld rocznie, jednak z tej sumy w stołecznym budżecie pozostaje jedynie około 515 mln litów. Ponad 558 mln trafia do budżetu centralnego jako dotacji dla samorządów deficytowych.
Natomiast dla pozostałych samorządów limit kredytowy ustanowiono na poziomie 70 proc. ich przychodów.
Jak poinformowała Žakaitienė, połowa litewskich samorządów już osiągnęła ten limit, dlatego nie może finansować inwestycje, w tym też te dofinansowywane z funduszy unijnych. Zdaniem dyrektorki LSA, jeśli w najbliższym czasie sytuacja ta nie ulegnie zmianie, to dla większości samorządów grozi zapaść finansowa. Straci na tym również biznes, bo dług samorządów wobec przedsiębiorców wynosi prawie 410 mln litów.