Rozmowa z księdzem Mykolasem Sotniczenko, wikariuszem Werkowskiej Kalwarii Wileńskiej
Przed nami dwa dni, a dokładniej cały listopad poświęcony pamięci zmarłych. 1 listopada obchodzimy dzień Wszystkich Świętych, zaś 2 — Zaduszki. Co te święta łączy, a co dzieli?
Dzień Wszystkich Świętych jest też świętem Zmarłych, ale tych, którzy są już święci i w niebie oglądają Boga. Może powstać pytanie: a kto właściwie jest świętym? Na to pytanie daje odpowiedź według Ew. Św. Jana o 8 błogosławieństwach wygłoszonych przez Chrystusa na Górze Synaj:
Błogosławieni, którzy się smucą, ubodzy, którzy łakną, błogosławieni czystego serca, ubodzy duchem itp., bo to oni osiągną królestwo niebieskie i wszystkie ich pragnienia będą zaspokojone. Winni to jednak wszystko znosić cierpliwie, z pokorą i poddaniu się woli Bożej.
I to właśnie taka jest krótka recepta na świętość, choć nie powiedziałbym, że nie zawsze łatwa do wykonania.
Ale chciałbym tu szczególnie wyjaśnić jedno z tych błogosławieństw, czyli „ubodzy duchem”. Nie chodzi tu o to, jak wielu myśli, że muszą to być biedni, prości, niewykształceni ludzie. Chodzi tu przede wszystkim o prostotę ducha. Musimy przyznać przed samym sobą, Bogiem i wszystkimi innymi, że sami w sobie niczego nie możemy zrobić dobrego, że każde nasze dobre uczynki są tylko i wyłącznie łaską Pana. Być ubogim duchem, to także umieć szczerze i z serca przebaczyć zarówno żywym, jak i zmarłym, samym też umieć prosić i żywych, i zmarłych o przebaczenie dla siebie. Właśnie na tym głównie polega ubogość ducha.
Powróćmy jednak do świętych. Są święci oficjalnie ogłoszeni przez Kościół, bo wyszły na jaw takie lub inne cuda, o które ludzie za ich pośrednictwem i otrzymali (uzdrowienia ciała, uwolnienia z nałogów itp.). Ale są też święci, o których nikt nie wie. Zarówno do jednych, jak też do drugich tego dnia powinniśmy zanosić swoje prośby, bo wszyscy oni mogą u Boga wiele rzeczy nam wyprosić. Może nie zawsze od razu, może nie zawsze to, o co prosiliśmy, ale zawsze coś, co Bóg nam uzna za najbardziej potrzebne i wcześniej lub później swoim dobrem one zaowocują.
A co z Dniem Zadusznym. Jak go powinniśmy świętować, na czym głównie skupiać?
Zwykle jest to dzień odwiedzania cmentarzów: grobów najbliższych, znajomych, jak też obcych i przez wszystkich zapomnianych. Bóg często zsyła na nas choroby, czasem nawet przedwczesną śmierć, by w rezultacie obdarzyć nas u siebie większym szczęściem. W Dniu Zadusznym kościół odprawia trzy Msze św.: w intencjach papieża, ogólnie za zmarłych i za konkretnie zmarłe osoby, których rodziny zamówiły te Msze św. Modlitwom tym towarzyszą pięknie uprzątnięte i ukwiecone groby, mnóstwo zniczy. Należy przyznać, że robi to wrażenie, ale bardziej to zewnętrzne. Jako kapłan zauważam, że to zewnętrzne dbanie o swoich zmarłych, co nie zawsze idzie w parze z tym, co jest najważniejsze, czyli z przystąpieniem rodziny do Sakramentów Św. i modlitwą.
A przecież nie rabatek kwiatowych i bogatych zniczy oczekują od nas najbliżsi. Im najbardziej potrzebna jest nasza szczera modlitwa, przebaczenie i to ubóstwo w duchu, o którym wyżej mówiłem. Modlitwa jest tym najbardziej cennym prezentem, jaki możemy zrobić najbliższym i wszystkim tym, których kochamy. Nie na próżno Kościół ustanowił okres oktawy modlitw za zmarłych, każda bowiem nasza modlitwa i przystąpienie (w intencji zmarłych) do Sakramentów Świętych) może niejedną duszę wybawić z czyśćca i doprowadzić do nieba – wiecznego oglądania Boga.
Ksiądz mówi o trzech Mszach św. w Dniu Zadusznym, różne też tego dnia są Ewangelie. Ta według św. Łukasza budzi pewne kontrowersje, kiedy to Jezus dostaje wiadomość o ciężkiej chorobie Łazarza, którego bardzo kochał, a jednak nie pośpieszył, by go uzdrowić i pozwolił umrzeć. Dlaczego?
Jest powiedziane, że niezbadane są wyroki Boże i Jego plany. Jedno jest wiadome, że On zawsze wybiera to, co jest człowiekowi najlepsze.
Siostra Łazarza wprawdzie robi wyrzuty Jezusowi, że nie uzdrowił jej brata, ale przy tym wyznaje swoją wielką wiarę, mówiąc: „Tak, Panie, ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży…?”. Przy tej Ewangelii jest także powiedziane, że choroba Łazarza nie była chorobą na śmierć, lecz na chwałę Boga. Chrystus najpierw czysto po ludzku zapłakał nad grobem przyjaciela, a potem wzniósłszy oczy ku niebu, modlił się do Ojca, by dokonać cudu wskrzeszenia, czyli objawienia wielkiej chwały swego Ojca, który Go we wszystkim wysłuchuje. Dodaje się, że wielu zebranych ujrzawszy ten cud, uwierzyło w Boga Jedynego i odeszło, chwaląc Go.
Powróćmy do tradycji Kościoła oktawy modlitw za zmarłych. Z własnych obserwacji i rozmów ze znajomymi wnioskuję, że dla wielu jest to bardzo ważny moment, by nie tylko złożyć ofiarę za najbliższą osobę, ale i uczestniczyć w tym nabożeństwie. Jak ksiądz to postrzega?
Owszem, ta tradycja jest głęboko zakorzeniona w naszym życiu. Jest to, moim zdaniem, piękna i godna naśladowania tradycja. Ale brakuje w tym wszystkim naszego otwartego serca na szczerą modlitwę. Niektórzy uważają, że dali ofiarę, ksiądz się pomodli i już jest porządek. Niestety, bo zarówno Bóg, jak i nasi zmarli czekają na moją i twoją osobistą ofiarę: modlitwę, Komunię św. Dać kilka litów, to najprostsza droga, ale dać coś ze swego serca, wybaczyć, poprosić o wybaczenie tego, co już odszedł, to już dla nas trudniej. Największą barierą najczęściej bywają przy tym nasze wygórowane ambicje, pycha i własne „ego”.
Zmarły już polski ksiądz poeta Jan Twardowski często lubił powtarzać: „Śpieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą”. Jakie refleksje na ten temat Księdzu przychodzą do głowy?
Piękne powiedzenie, w którym jest zawarty bardzo głęboki sens. Ale chciałbym coś jeszcze do tego dodać. Śpieszyć się musimy, bo inni odchodzą, ale śpieszyć się należy także, bo i my nie wiemy, jak szybko odejdziemy. Z własnej kapłańskiej praktyki wiem, jak często po utracie bliskich, ci co zostają, mają wiele sobie do zarzucenia: nie tak się zachowałem wobec zmarłego, nie pomogłem mu wtedy, gdy tego potrzebował itp. I właśnie dlatego powinniśmy śpieszyć się żyć, robiąc dobro zarówno dla tych, którzy jeszcze są wobec nas, jak wobec tych, którzy już odeszli. Myślę, że zarówno w jednej, jak i drugiej sytuacji mamy jeszcze pełne ręce roboty, a czas przecież nagli. Nie pozwólmy, by to czas nami rządził, ale my nim. Codziennie mądrze na podstawie największych moralności chrześcijańskich rozporządzajmy, byśmy kiedyś tu, na ziemi lub na tamtym świecie tego gorzko nie żałowali.
Właśnie w tych dniach przemyślmy sobie pewne momenty naszego życia, życia w stosunku do tych, co odeszli, jak i do tych, którzy są jeszcze obok nas. Może warto coś zmienić, zweryfikować?
HISTORIA I POCHODZENIE ŚWIĄT
W naszym i w wielu innych krajach 1 i 2 listopada przez wszystkie cmentarze przechodzą rzesze ludzi, którzy odwiedzają groby swych bliskich. W tych dniach na grobach płoną znicze, na wszystkich składa się kwiaty. Obyczaj nakazuje zapalić światło także na grobach zapomnianych, których nie odwiedza już nikt bliski, na bezimiennych, polnych i leśnych mogiłach żołnierskich. Święta pamięci zmarłych obchodzone są na całym świecie. Pamięć o zmarłych jest bowiem właściwością wszystkich ludzi i cechuje społeczności ludzkie, jakie kiedykolwiek żyły na kuli ziemskiej, w najdalszych nawet zakątkach świata. Na całym świecie i to od niepamiętnych czasów odprawiane były święta i obrzędy poświęcone zmarłym. Istotą tych świąt była wiara w nieśmiertelność duszy ludzkiej i w możliwość niezwykłego obcowania żywych i umarłych. Wszystkie święta i obrzędy zaduszne odprawiane przez wyznawców różnych wyznań mają początek w odwiecznym kulcie przodków. Wierzono, że ludzie żyjący winni są swym przodkom i wszystkim swoim zmarłym szacunek, pamięć, wdzięczność, ofiary i modły. Wierzono, że modły i ofiary, a zwłaszcza ofiary z jadła i napoju, mogą pomagać duszom w ich oczyszczającej pokucie w drodze do zbawienia i wiecznej światłości, a także, że w zamian za ofiary, zmarli przodkowie mogą wspomagać swych potomków we wszystkich ich działaniach i orędować za nimi w zaświatach. W przeszłości święta zaduszne należały do najważniejszych świąt i uroczystości, odprawiano je wiele razy w ciągu roku. Dopiero w IX wieku w katolickiej Francji oraz wśród katolików angielskich i niemieckich przyjęto dzień 1 listopada jako uroczystość Wszystkich Świętych, czyli zmarłych zbawionych dzięki swym zasługom. Przeszło sto lat później — w roku 998 — ustanowiony został w Kościele (przez św. Odylona, opata klasztoru Benedyktynów w Cluny) Dzień Zaduszny — 2 listopada — dzień nabożeństw i modłów w intencji wszystkich zmarłych, a zwłaszcza dusz odbywających jeszcze pokutę czyśćcową.
Zaduszkowym obchodom kościelnym towarzyszyły jednak przez wieki dawne wierzenia, zwyczaje i obrzędy ludowe w regionach Litwy, Prus, Kurlandii i na wschodnich rubieżach Polski. Wierzono, że w noc poprzedzającą Dzień Zaduszny cienie zmarłych wychodzą w procesji z cmentarza, udają się do pobliskiego kościoła i słuchają Mszy, którą celebruje zmarły ksiądz.