Litewskie Ministerstwo Ochrony Kraju przygotowało instrukcję „samoobsługi” obywateli na wypadek wojny. Ponad 100-stronicowa broszura „Co powinniśmy wiedzieć o przygotowaniu do sytuacji kryzysowych i wojny” ma niebawem dotrzeć do każdego gospodarstwa domowego.
Minister ochrony kraju Juozas Olekas, który napisał wstęp do instrukcji, jest przekonany, że będzie ona „pożyteczną lekturą”. Życzył też „miłej lektury”. Jednak już po samym przejrzeniu instrukcji człowiekowi daleko jest od „miłego” błogostanu. Instrukcja ta, zwłaszcza zawierająca w końcu praktyczne porady, uczy nas, jak możemy zwiększyć swoje szanse na przeżycie wojennego kataklizmu. A jak możemy przeżyć wojnę — tego już nawet resortowa instrukcja nie podaje. Sugeruje natomiast, że to, co wydarzyło się w 2008 roku w Gruzji oraz od prawie roku trwa na wschodzie Ukrainy, może też wydarzyć się na Litwie. W swoim wstępie minister Olekas nie ukrywa, że pretekstem do napisania instrukcji posłużyły ostatnie wydarzenia w Donbasie.
— Ludzie są tym zaniepokojeni, dlatego zwracają się z pytaniami, jakie działania muszą podjąć, gdzie się zgłaszać na wypadek niebezpieczeństwa — wyjaśnia minister.
Instrukcja składa się z kilku części. Pierwsze trzy zawierają informacje bardziej praktyczne. Podają, na przykład, wykładnię sytuacji państwa w okresie pokojowym oraz podczas wojny. Tłumaczą znaczenie mobilizacji i obrony cywilnej, przytaczają też przykłady z okresu ostatnich wojen i… na pewno nie dodają otuchy: „Czy twoja rodzina jest przygotowana na wypadek ekstremalnej sytuacji? Czy wie, co może zrobić dla zwiększenia bezpieczeństwa swojego i swoich bliskich? Jeśli nie, to czas zastanowić się nad tym” — czytamy, między innymi, w broszurze.
Zaraz potem jest tłumaczenie, że najpierw, przed nadchodzącym zagrożeniem, należy przygotować całą rodzinę do ewakuacji. A najpierw trzeba zrobić „rozpoznanie”, jakie zagrożenie jest najbardziej możliwe i „porozmawiać” o tym z rodziną.
Część praktyczna poradnika, czyli dla tych, „którzy nie zdążyli ewakuować się”, zawiera instrukcję, jak należy chronić siebie i swoich bliskich podczas działań wojennych, ale też jak prowadzić działania sabotażowe, a nawet uprawiać partyzantkę.
„Dlatego jednym z podstawowych celów każdego, kto nie zdążył z ewakuacją, będzie zabezpieczanie się w żywność oraz broń” — podaje instrukcja. „Zachowaj spokój, nie panikuj i myśl trzeźwo” — ostrzega przy tym instruktaż.
Warto też pamiętać o urządzeniu schronu — najlepiej w piwnicy — oraz o zmagazynowaniu produktów trwałych: zapałki, papierosy, alkohol, które — jak znowuż podaje instrukcja — w okresie wojny mogą zastąpić pieniądz. Produkty te można więc będzie wymieniać na inne, bardziej niezbędne artykuły i rzeczy.
W broszurze poucza się obywateli, jak być nieposłusznymi wobec okupanta, czyli sabotować jego działania. Jeśli jesteśmy zmuszeni pracować, to przynajmniej musimy pracować „wolniej i gorzej”. Do zorganizowania się do działań przeciwko wrogowi zaleca się „organizować się na portalach społecznościowych” oraz dokonywać „ataków cybernetycznych” na komórki wroga.
Instrukcja jest dostępna w wersji cyfrowej na stronie resortu ochrony kraju. Niebawem ukaże się też w 5-tysięcznym nakładzie drukowanym i stanie się „lekturą obowiązkową” dla bibliotek, szkół, instytucji pozarządowych oraz będzie rozdawana podczas imprez organizowanych przez wojsko.
Ministerstwo nie podaje, ile i z jakich funduszy wydano na przygotowanie i druk instruktażu. Wiadomo natomiast, że nad broszurą pracowało grono kilkunastu specjalistów wojskowych, obrony cywilnej oraz służb ratowniczych.
Ekspert wojskowy Aleksandras Matonis, w rozmowie z „Kurierem” przyznaje, że choć instrukcja nie jest sensu stricte dziełem autorskim tego zespołu, jednak zauważa, że wydanie jej jest jak najbardziej na miejscu i w odpowiednim czasie.
— W związku z wydarzeniami na Ukrainie w społeczeństwie wzrosło zainteresowanie bezpieczeństwem, dlatego to wydanie jest bardzo potrzebne. Na pewno można będzie doskonalić samą treść broszury oraz sposób jej dystrybucji, ale ta instrukcja, która zresztą jest pierwszą taką inicjatywą resortu, dla wielu może okazać się przydatną lekturą — ocenia Aleksandras Matonis. Jego też zdaniem państwo powinno bardziej kompleksowo realizować projekty związane z bezpieczeństwem cywilnym, w tym zakresie również organizować obozy wojskowe dla zainteresowanych, zwłaszcza młodzieży.
— Być może wtedy nasza młodzież nie musiałaby szukać podobnych zajęć w postaci obozów „Sojuz” organizowanych przez Rosję — zauważa nasz rozmówca.
Przypominamy też, że nasz kraj spośród krajów członkowskich NATO od lat wydaje najmniej na swoją obronność. 2015 rok jest pierwszym od wejścia Litwy do NATO, kiedy budżet obronny wzrósł od razu o kilkadziesiąt procent, jednak i tak wciąż nam będzie daleko do takich partnerów wojskowych, jak na przykład Estonia, która na obronność swoją, tudzież naszą też, wydaje około 2 proc. swego PKB. Nasz kraj ten pułap zamierza osiągnąć dopiero w 2020 roku. Wtedy lepiej uzbrojeni będziemy być może czuli się bardziej bezpieczni. Na razie na zapewnienie tego bezpieczeństwa musi nam wystarczyć instruktaż na wypadek wojny.