
Powiedzenie: „Skąpy płaci podwójnie” jak ulał pasuje do określenia sytuacji w systemie obronności kraju. Już przed prawie rokiem podjęto decyzję, że budżet obronny, który w okresie prosperity gospodarczej był traktowany po macoszemu, ma wzrosnąć ponad dwukrotnie do 2020 roku.
Wydaje się też, że podwójnie zapłacimy za przygotowanie schronów dla wojskowych i ludności cywilnej, bo dziś — w kontekście wydarzeń na wschodzie Ukrainy — nikt już nie wątpi, że takie są potrzebne. Zresztą, nie jest to potrzeba wyłącznie litewska, bo jak donoszą światowe tytuły, moda na bunkry zapanowała znacznie wcześniej i we wszystkich zakątkach świata.
Ukrycia schronowe w swoich willach budują zarówno rosyjscy oligarchowie, jak też londyńscy milionerzy i miliarderzy. W Stanach Zjednoczonych też można wynająć miejsce w bunkrze, które tamtejsze firmy budowały na potęgę zwłaszcza przed końcem świata zapodawanym przez kalendarz Majów na koniec 2012 roku. Powstały tam całe podziemne miasteczka i kolonie, w których grupa ludzi od 50 do nawet 1 000 osób może przetrwać bez żadnego dyskomfortu nawet cały rok.
Ceny w takim schronie zaczynały się od 35 tys. USD od osoby. Mniej więcej tyle też w tym czasie kosztowało urządzenie schronu, ale indywidualnego u nas na Litwie. Według niepotwierdzonych doniesień litewskich gazet, wtedy na Litwie zbudowano kilkadziesiąt schronów, w których rodzina mogłaby przetrwać uderzenie jądrowe.
Dziś na Litwie ochrona przed atakiem bombowym jest już nie tylko ekstrawagancją nowobogackich, ale też sporawą wagi państwowej wynikającej z ewentualnych zagrożeń. Dlatego też rząd powołał specjalną grupę roboczą, która do 1 maja ma przygotować propozycje w kwestii przystosowania budynków publicznych do ochrony ludności przed atakami bombowymi.

Międzyresortowa grupa ma wypracować projekt decyzji o środkach bezpieczeństwa zarówno dla osób cywilnych, jak też decydentów politycznych i wojskowych. Jest to zresztą drugie podejście do rozwiązania tego problemu. Pierwszym była propozycja Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z końca ubiegłego roku. Na jej mocy proponowano zobligować przez reglamentacje w prawie budowlanym, żeby wszystkie nowo powstające budynki publiczne miały pomieszczenia schronowe dla ludności cywilnej. Do grupy tych budynków zaliczano budynki administracyjne, centra handlowe, ośrodki transportowe, budynki przemysłowe, magazyny i budynki o przeznaczeniu gospodarczym. Ta propozycja resortu pojawiła się w odpowiedzi na postanowienie rządowe z października ubiegłego roku o potrzebie dostosowania pomieszczeń użytku publicznego do ochrony osób cywilnych. Wtedy jednak nic z tej propozycji nie wynikło.
Według Departamentu Ochrony Przeciwpożarowej i Ratownictwa, dziś w kraju mamy około 1 770 pomieszczeń schronowych i bunkrów, mogących schronić ludność cywilną przed atakami bombowymi. Schronienie w nich może znaleźć zaledwie 740 tys. osób.
Takich miejsc byłoby znacznie więcej, gdyby nadawały się do użytku posowieckie schrony i bunkry. W sowieckiej Litwie działał rozbudowany system bunkrów i schronów.

Jednak po odzyskaniu niepodległości stały się one obiektami zbędnymi. Wiele z nich sprzedano pod magazyny. W największym bodajże i o najwyższym stopniu bezpieczeństwie bunkrze pod Niemenczynem otwarto z kolei muzeum rekonstrukcji historycznej. Wcześniej ten podziemny schron był przygotowany dla zabezpieczenia przed atakiem jądrowym całego dowództwa kraju i wielu ważnych instytucji państwowych. W planach sowieckiej doktryny obronnej miasteczko Niemenczyn miało przejąć funkcję rezerwowej stolicy Litwy po ewentualnym ataku atomowym na Wilno. Dlatego w pierwszej połowie lat 80. ubiegłego stulecia w samym Niemenczynie, jak też w okolicznych lasach powstała cała sieć betonowych schronów i szańców, które miały ocalić przed grzybem atomowym ówczesne dowództwo sił zbrojnych i dygnitarzy partyjnych.
Jeszcze smutniejszy los spotkał okoliczne bunkry, które dziś niszczeją i służą najwyżej schroniskiem dla miejscowych bezdomnych.
Również wileńskie schrony z czasów sowieckich, jak te pod górą Szeszkińską, czy też na Suboczówce, najczęściej służą dziś za plan filmowy do kręconych na Litwie filmów wojennych. I nikt z głów rządowych poważnie nie zastanawia się nad ich przywróceniem do pierwotnej roli, gdyż państwa nie stać na wykupienie budowli z rąk ich nowych prywatnych właścicieli. Jeszcze więcej środków wymagałaby rekonstrukcja, a nieraz odbudowa tych bunkrów i dostosowanie ich do współczesnych standardów z zakresu obrony cywilnej.
Dlatego wychodzi się z założenia, że prościej, a na pewno taniej, jest budować nowe schrony. Właśnie taką decyzję rozważa parlament. I choć oficjalnie mówi się, że w podziemiach Sejmu ma powstać jedynie pomieszczenie schronowe dla sejmowych archiwów akt ważnych, jednak w kuluarach parlamentu mówi się, że w tych archiwach znalazłoby się też miejsce dla samych posłów.