Każdego roku na wiosnę rozpoczyna się „sezon” wypalania trawy. Mimo grożących za to kar, wielu rolników, działkowiczów i chuliganów nadal decyduje się na ten sposób „oczyszczania” ziemi. W tym roku strażacy już ponad 600 razy gasili tego rodzaju pożary. Ogień zniszczył ponad 1 tys. ha zielonych obszarów.
— W Wilnie i okolicach sezon palenia trawy rozpoczął się 13 marca. Wtedy otrzymaliśmy pierwsze sygnały. W rejonie wileńskim mieliśmy już około 80, a w Wilnie ponad 50 pożarów związanych z paleniem trawy — mówi „Kurierowi” Artūras Vaišnoras, podpułkownik, kierownik wydziału przeciwpożarowego okręgu wileńskiego.
Jak zaznaczył, mimo tego, że Kodeks Administracyjny za palenie liści, gałęzi, trawy czy innych odpadów oraz suchej trawy na polu przewiduje karę od 5 do 579 euro, ludzi to nie odstrasza.
— Wypalanie suchej trawy na łące stanowi zagrożenie pożarowe, gdyż ogień z podpalonej suchej trawy łatwo przenosi się na lasy, torfowiska i gospodarstwa domowe, powodując ogromne straty materialne oraz nierzadko odbierając życie ludziom. 18 marca tylko podczas jednej doby spaliły się 4 gospodarstwa, a od 13 marca ogółem ogień strawił 14 gospodarstw — twierdzi Artūras Vaišnoras.
Jak mówi, unoszący się nad drogami dym stanowi ogromne zagrożenie dla ruchu samochodowego, gdyż znacznie pogarsza widoczność na jezdni oraz rozprasza kierowców. Takie warunki powodują często wypadki drogowe.
— Na szczęście w Wilnie i okolicach nie mamy jeszcze wypadków śmiertelnych podczas palenia suchej trawy. Mam nadzieję, że i nie będzie. Ale ludzie muszą zrozumieć, jak niebezpieczne jest podpalanie. Należy i przestać to robić. Bo inaczej ogień może nie tylko zniszczyć majątek, ale też pochłonąć ludzkie życie — ostrzega podpułkownik, kierownik wydziału przeciwpożarowego okręgu wileńskiego.
Lekarze twierdzą, że spalanie różnych odpadów, suchej trawy jest niebezpieczne nie tylko dla przyrody, lecz także dla zdrowia osób podpalających i otoczenia.
— Pamiętajmy, że dym, który powstaje na skutek palenia suchej trawy, ma negatywny wpływ na zdrowie podpalających i ludzi mieszkających w danej okolicy. Podczas spalania do atmosfery dostają się dwutlenek węgla i wiele toksycznych substancji. Mogą one być przyczyną chorób układu oddechowego, układu krążenia, alergii, chorób oczu. Dym jest bardzo niebezpieczny dla osób chorych na astmę i serce — powiedziała „Kurierowi” Audronė Rinkevičienė, lekarz rodzinny.
Jak zaznaczyła, podpalanie trawy jest źródłem stresu dla osób, które to robią, oraz dla tych, którzy mieszkają obok.
— To wielki stres dla podpalaczy, gdyż boją się, że ogień zacznie rozprzestrzeniać się i spowoduje pożar. Osoby, które mieszkają obok, także boją się o swoje gospodarstwa. Zwłaszcza starzy ludzie, przede wszystkim mieszkający na wsi samotnie. Boją się, że nie są w stanie nic zrobić przed zbliżającym się ogniem do ich domostw. A stres bardzo źle wpływa na nasze zdrowie — mówi lekarz.
Przyrodoznawcy twierdzą, że wypalanie trawy nie daje żadnych korzyści. Odwrotnie, przynosi jedynie szkody dla przyrody i samego człowieka. Ziemia wyjaławia się i staje się nieurodzajna.
— Każdego roku w pożarach giną ludzie i zwierzęta. W płomieniach lub na skutek podwyższonej temperatury ginie wiele pożytecznych zwierząt: żaby, ropuchy, jaszczurki, krety, jeże, zające, lisy, borsuki i wiele innych. Przy wypalaniu giną także mrówki oraz ptaki i ich pisklęta — mówi „Kurierowi” Jolanta Radžiūnienė, kierowniczka działu przyrody i dziedzictwa kulturowego parków regionalnych w Pavilnysie i Werkach.