Dotychczas w Europie był znany jedynie mur berliński. Będący symboliczną fortecą chroniącą imperium zła przed wpływami demokracji, upadł w końcu w 1989 r. Wtedy też chyba nikt nie przypuszczał, że po około ćwierć wieku w zjednoczonej i wolnej Europie znowu zaczną powstawać mury i zasieki, dzielące społeczeństwa, państwa, kontynenty. Zaczęto o tym mówić, gdy Ukraina postanowiła odgrodzić się murem od coraz bardziej agresywnej Rosji. Jednak nie był to pierwszy mur we współczesnej Europie. Pierwszy powstał w Słowacji, gdzie władze jednego z miasteczek postanowiły murem odgrodzić jego mieszkańców, Słowaków, od Romów. Przykład sąsiadów przejęli Węgrzy. Najpierw po cichu okalali osiedla przed swoimi Romami, aż w końcu postanowili wybudować mur z prawdziwego zdarzenia na granicy z Serbią. Wysoka na cztery metry ściana ma rzekomo bronić Unię przed uchodźcami z Afryki i Bliskiego Wschodu. Pod podobnym pretekstem również Estończycy niedawno ogłosili, że wybudują mur wzdłuż granicy z Rosją.
Kto następny?
Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że następny mur powstanie na pewno, bo póki skostniała machina Unii Europejskiej latami i wciąż bezskutecznie próbuje rozstrzygać problemy, przed jakimi Słowacy, Ukraińcy, Węgrzy czy Estończycy chcą schronić się za murami, tych problemów będzie nam tylko przybywać. Przybywać będzie więc też chętnych, by odgrodzić się swoim murem, przynajmniej zasieką…