Przychody przyszłorocznego budżetu będą o 1,2 proc. mniejsze niż planowane w tym roku. Tymczasem w 2016 r. państwo wyda pieniędzy o 1 proc. więcej niż zamierza wydać w roku bieżącym.
Ministerstwo Finansów przedstawiło rządowi założenia projektu budżetu państwa na przyszły rok. Szef resortu Rimantas Šadžius podkreśla jednak, że jest to tylko propozycja ministerstwa i nie wyklucza, że po uzgodnieniu założeń z resortami pod obrady Sejmu trafi zupełnie innym projekt Ustawy Budżetowej.
Ministerstwu nie udało się zrównoważyć przyszłoroczny budżet, o co do rządu apelowała wcześniej była minister finansów Ingrida Šimonytė, obecnie wiceprezes Banku Litwy. Mówiła niedawno, że choć w związku z pogarszającą się sytuacją gospodarczą kraju rządowi będzie trudno zbilansować przychody i wydatki budżetowe, jednak będzie to możliwe do wykonania.
Przedstawiony przez Ministerstwo Finansów dokument zakłada jednak, że w przyszłym roku przychody państwa w porównaniu z tegorocznymi zmaleją o 96 mln euro, z kolei deficyt w wydatkach wyniesie 88 mln euro, co stanowi 1 proc. przychodów państwa.
Szacuje się, że przyszłoroczne przychody wyniosą 7,893 mld euro, zaś wydatki 8,485 mld euro. Minister Šadžius tłumaczy spadek przychodów mniejszym wpływami z tytułu unijnej pomocy finansowej. Jak wyjaśnia, absorbowanie środków z nowej unijnej perspektywy 2014-2020 w przyszłym roku dopiero się rozpocznie, zaś projekty dopłacane z poprzedniej perspektywy finansowej już się kończą. Dlatego przypływ środków z tytułu unijnych pomocy finansowych będzie o ponad 13 proc. mniejszy niż oczekuje się w tym roku.
W przyszłym roku nasz kraj otrzyma unijnych środków o 317 mln mniej niż otrzymał w tym roku. Niemniej pomoc unijna wyniesie ponad 2 mld euro i będzie stanowiła pokaźną część krajowego budżetu. Bez pomocy unijnej budżet krajowy opiewałby bowiem na 5,887 mld euro i byłby większy od tegorocznych przychodów krajowych o 221 mln euro. Ten wzrost o 3,9 proc. niwelują jednak większe wydatki z krajowych przychodów, które w porównaniu z tegorocznymi wzrosną o 6,7 proc. do 405 mln euro. Przedstawiając założenia budżetowe w rządzie, minister Šadžius zaznaczył, że dokument przygotowano z uwzględnieniem zakładanego w przyszłym roku wzrostu minimum płacowego z obecnych 325 do 350 euro, zwiększeniu od 1 lipca 2016 roku podstawowej emerytury o 7 euro, planowanego wzrostu wynagrodzeń pracowników kultury i opieki socjalnej oraz większych wydatków na obronność.
Oznacza to, że w przyszłorocznym budżecie nie znalazło się miejsca na wzrost od 1 lipca wynagrodzeń minimalnych do 437 euro, czego od partnerów koalicyjnych domaga się Partia Pracy (laburzyści).
Poseł tej partii, a zarazem szef sejmowego Komitetu Budżetu i Finansów, Petras Narkevičius, w rozmowie z „Kurierem” mówił jednak, że proponowany przez jego ugrupowanie wzrost minimum płacowego musi być zweryfikowany możliwościami finansowymi państwa.
To, co okazało się niemożliwym na Litwie, okazało się możliwe w Estonii. Tamtejszy projekt budżetu zakłada, że przychody mniejszego o połowę kraju będą większe niż na Litwie i wyniosą 8,9 mld euro (wzrost o ponad 3 proc.).
Deficyt budżetowy wyniesie zaledwie 20 mln euro, czyli około 0,1 proc.
Estońskie założenia budżetowe uwzględniają przy tym ponad 2-procentowe wydatki na obronność, wzrost nieopodatkowanego minimum, wzrost wynagrodzeń minimalnych i emerytur, które już dziś są wiele większe od litewskich.
Jak zaznaczył estoński premier Taavi Rõivas, większe wydatki są możliwe, gdyż nie ma potrzeby odliczeń do funduszu rezerwowego, który został już utworzony, a tegoroczny budżet zamiast planowanego na 100 mln deficytu ma nadwyżkę. Estoński rząd zamierza też zredukować 750 etatów urzędniczych, co pozwoli zaoszczędzić kolejnych kilkanaście milionów euro. Projekty budżetowe państw unijnych ma najpierw zaakceptować Komisja Europejska. Do Sejmu projekt Ustawy Budżetowej ma trafić najpóźniej 17 listopada.