Litewska gospodarka ma wiele wspólnego z litewską pogodą — zmienną jest. Dlatego tak samo, jak synoptycy nie potrafią przewidzieć zmienności aury, tak ekonomiści, okazuje się, nie potrafią przewidzieć zmienności procesów gospodarczych. W tym tygodniu jeden z najbardziej poczytnych ekspertów bankowych ogłosił kolejną korektę swojej prognozy. Według jego obliczeń, wzrost gospodarczy będziemy mieli niższy niż jeszcze niedawno przewidywali pesymiści. W tym przypadku można mieć tylko nadzieję, że to ostateczna jego prognoza w tym roku i gorzej już być nie będzie. I to dobra wiadomość. Zła, że lepiej też nie będzie. Chyba że ekonomiści wmówią nam, że jest. Tak samo jak wmawiają, że gwałtowny wzrost cen, jaki nastąpił po terminie kontroli cen prowadzonej na początku wymiany narodowej waluty na euro, jest tylko złudzeniem optycznym i że zasadniczo ceny spadają niż rosną. I w pewnym sensie eksperci mają rację, bo którego to kierowcy nie cieszy widok obecnych cen na stacjach paliw? Zgorszenie jednak pojawia się, gdy kierowca zaczyna uświadamiać sobie, że ceny paliw są niskie, bo spadają światowe ceny ropy i zaczyna zastanawiać się potem, dlaczego te ostatnie spadły o ponad połowę, a te pierwsze tylko o ćwierć. I stoją murem, choć cena ropy nadal spada? Tego już nawet nasi ekonomiści nie wiedzą.