Więcej

    Komu można być wolnym?

    Sejm litewski, gdy nie wyraził zgody na przyznanie Premii Wolności Vytautasowi Landsbergisowi, oskarżono o „upolitycznienie” premii i wykorzystywanie jej do politycznych gierek. Często jednak na złodzieju czapka gore i to wcale nie parlament należy o to obwiniać.
    Abstrahując od tego, czy na premię zasługuje człowiek tak bardzo dzielący społeczeństwo, i czy w ogóle tej premii, poza wszystkimi już otrzymanymi nagrodami i honorami, potrzebuje, czy nawet od tego, że wygląda to bardziej na tworzenie kultu jednostki — zauważyć należy prosty fakt. Po prostu nominowanie Landsbergisa do Premii Wolności było zagrywką przedwyborczą partii Związek Ojczyzny, którą niegdyś założył. Przedstawicielka tej partii, będąca przy okazji jeszcze wówczas przewodniczącą komisji Premii Wolności, Irena Degutienė, swoim głosem przyczyniła się do nominacji Landsbergisa. Czy niewstrzymanie się od głosu w sprawie nominacji swego partyjnego kolegi, dziadka swego szefa — to nie konflikt interesów?
    Dwie rzeczy są w tym wszystkim pewne. Vytautas Landsbergis znów dzieli społeczeństwo. A wolność, którą ma sławić nagroda, nie dotyczy ewidentnie parlamentarzystów, którym odmawia się prawa do głosowania zgodnie ze swymi przekonaniami — choćby w sprawie nadania kolejnego tytułu Vytautasowi Landsbergisowi.