![W najstarszej katolickiej części cmentarza w Pińsku niedużo grobów się zachowało, a po kościółku pozostały jeno fundament i fragmenty kolumn](https://kurierwilenski.lt/wp-content/uploads/2016/04/11-3-470x313.jpg)
Cmentarz „na Spokojnej” — tak się najczęściej określa od nazwy ulicy stary (zał. na początku XIX w.) cmentarz w Pińsku nieopodal dworca kolejowego. Na cmentarzu oczywiście spokojnie, rzadko ktoś zagląda do uporządkowania grobów, najwyżej w części prawosławnej, gdzie widać więcej późniejszych pochówków.
W katolickiej części niedużo grobów się zachowało, a po kościółku pozostały jeno fundament i fragmenty kolumn, podobnie zresztą jak po cerkwi. Groziło nawet całkowite unicestwienie tej części, gdyż w latach 50. władze planowały zbudować tam stadion. Uchroniła propozycja biskupa Kazimierza Świątka, aby na cmentarzu rzymsko-katolickim, grzebać również wyznawców judaizmu.
![Okazała kwatera żołnierzy niemieckich i rosyjskich z I wojny światowej Fot. Waldemar Szełkowski](https://kurierwilenski.lt/wp-content/uploads/2016/04/22-2-300x200.jpg)
Cmentarz połączył i pogodził wszystkich, niezależnie od wyznania i armii. Są tam też mogiły żołnierzy radzieckich z ostatniej wojny, a dalej okazała kwatera żołnierzy niemieckich i rosyjskich z I wojny światowej.
Po tamtej wojnie władze polskie zobowiązane były zadbać o groby wszystkich armii. Dlatego zachowały się groby niemieckie i rosyjskie również w Wilnie na Cmentarzu Antokolskim, a były też w Zakrecie (Park Vingis) oraz w wielu innych miejscach II Rzeczypospolitej.
W Pińsku najlepiej zachował się mur wokół kwatery, ale wewnątrz jest tylko 20 nagrobnych płyt.
O wiele gorzej stało się z polskim wojskowym cmentarzem. Na jego miejscu w latach 60. pozwolono grzebać, poszerzając w ten sposób cmentarz komunalny, a nagrobki nie zabraniano wykorzystywać jako budulec. Były jednakowej formy jak niedawno odnalezione w jednym z murów w Wilnie. W Pińsku są chyba w fundamentach niejednej powojennej budowli.
— Polskich żołnierzy mogiły były od tej suchej jodły w prawo jakieś 200 metrów, ogółem chyba parę hektarów — rzekł nasz przewodnik Edward Złobin, a następnie wskazał żołnierskie groby, które się zachowały. Tylko tyle. Im dalej od granicy z Polską, tym gorzej jest ze stanem polskich wojskowych cmentarzy i ogólnie katolickich.
![Zachowało się 20 nagrobnych płyt żołnierzy niemieckich i rosyjskich, kształtem identycznych do odnalezionych niedawno w Wilnie Fot. Waldemar Szełkowski](https://kurierwilenski.lt/wp-content/uploads/2016/04/3-A-300x200.jpg)
— W prawosławnej części spoczywają Fiodor i Julija Rusieccy, rodzice autora książki „Długi marsz” znanego ogólnie jako Sławomir Rawicz — opowiadał dalej Edward Złobin. — A tutaj groby rodziny Ordów. Z Polesia przecież pochodzą artysta malarz Napoleon Orda oraz Jerzy Orda, zasłużony dla Wilna historyk sztuki, pochowany na wileńskiej Rossie. Następne groby Korsaków i Skirmunttów. Konstancja Skirmuntt była publicystką i znaną działaczką o ideologii „krajowców” — wspierała litewski ruch narodowy, stawała w obronie Litwinów na łamach prasy i utrzymywała kontakty z Jonasem Basanavičiusem, nie zaakceptowała inkorporacji Wileńszczyzny do Polski. Są też krewni Józefa Ignacego Kraszewskiego, który lubował się w podróżach po Polesiu i podobno powiedział kiedyś: „Ja nie człowiek, ja Pińczuk…”. Polesie jawi się Kraszewskiemu przede wszystkim jako „terra incognita”, fascynująca swą egzotyką niezbadana kraina.
Na cmentarzu w gorszym lub lepszym stanie zachowało się część grobów zasłużonych dla Pińska obywateli.
„Co nie morda — to Orda, co nie oguncio — to Skirmuncio, co nie krzaczek — to Korsaczek” — z humorem podsumował pan Edward zwiedzanie cmentarza znanym kiedyś w Pińsku powiedzonkiem.
![Pan Edward pokazał nieliczne żołnierskie polskie groby, które się zachowały. Tylko tyle Fot. Waldemar Szełkowski](https://kurierwilenski.lt/wp-content/uploads/2016/04/4-B-1-200x300.jpg)
W historii Pińska niemałe są zasługi królowej Bony, w owym czasie właścicielki tego miasta. Według jej zarządzeń, rozpoczęto kopać kanały i budować nowe drogi. Batory 1581 r. nadał miastu prawo magdeburskie z herbem: w czerwonym kole napięty złoty łuk ze srebrną strzałą o stalowym ostrzu.
Znaczenie handlowe Pińska bardzo wzrosło w XVIII w. — po zbudowaniu kanałów Królewskiego (Dniepr — Bug) i Ogińskiego.
„Pińsk — to Żyd siedzący na worku soli” lub „litewski Liverpool” — tak kiedyś Kraszewski określił bogacącą się na handlu nieformalną stolicę Polesia.
Nie tylko Żydzi się bogacili.
W handel solą inwestował również znany przemysłowiec hrabia Wandalin Pusłowski, który później wybudował imponującą neogotycką rezydencję w uroczysku Mereczewszczyna, należącą kiedyś do ojca Tadeusza Kościuszki.
Będąc gorącym patriotą, Pusłowski odbudował spalony dworek wodza powstania.
![Tutaj spoczywają Fiodor i Julija Rusieccy, rodzice autora książki „Długi marsz” znanego ogólnie jako Sławomir Rawicz — opowiadał dalej Edward Złobin Fot. Waldemar Szełkowski](https://kurierwilenski.lt/wp-content/uploads/2016/04/5-2-300x200.jpg)
Handel bardzo przyśpieszył rozwój miasta. Z 4 tys. mieszkańców na początku XIX w., po stu latach było już 36 tys., a obecnie ponad 130 tys.
Pińsk i okolice były niezwykle zróżnicowane narodowościowo i religijnie. Zamieszkiwali prawosławni, katolicy, duży wpływ na Polesiu posiadali baptyści.
Do narodowości białoruskiej przyznawali się nieliczni, używający mowy „tutejszej” najczęściej czuli się Poleszukami.
W samym Pińsku w okresie międzywojennym tylko 22 proc. posługiwało się w domu językiem polskim, ale aż 70 proc. było wyznania mojżeszowego. Żydzi posiadali Wielką Synagogę oraz 40 mniejszych bożnic i domów modlitwy, w swoich rękach skupiali ponad 80 proc. handlu.
![O Żydach w historii Pińska mówią jeszcze kamieniczki pożydowskie, budynki szkoły, łaźni i synagoga Fot. Waldemar Szełkowski](https://kurierwilenski.lt/wp-content/uploads/2016/04/6-1-300x200.jpg)
Po II wojnie światowej sytuacja narodowościowa uległa kardynalnej zmianie. Większość Żydów wymordowano, dzisiaj jest ich tylko 0,15 proc. O nich w historii Pińska mówią jeszcze kamieniczki pożydowskie, budynki szkoły, łaźni i synagoga. Właśnie w szkole w Pińsku uczył się kiedyś pierwszy prezydent Izraela Chaim Weizmann.
Polacy z Polesia byli wywożeni bądź też zabijani, w lepszym wypadku „repatriowali się” do Polski lub zaczęli ukrywać swą narodowość.
Dzisiejsze statystyki podają 85 proc. Białorusinów, 9 proc. Rosjan, kilka procent Ukraińców i 1 proc. Polaków.
Do utrzymania polskości służy Piński oddział Zjednoczenia Społecznego „Polska Macierz Szkolna” — powołany w 2002 r.
![Piękny pałac Mateusza Butrymowicza z końca XVIII stulecia Kraszewski nazywał „frant na wsi”](https://kurierwilenski.lt/wp-content/uploads/2016/04/7-1-300x200.jpg)
Najważniejszą formą działalności jest prowadzenie Polskiej Szkoły Niedzielnej, do której w dziesięciu wiekowych grupach uczęszcza ponad dwieście uczniów.
Jest też grupa dla dorosłych. Władze miasta nie wspomagają co prawda polską organizację, ale i nie przeszkadzają w jej pracy.
Są organizowane wyjazdy krajoznawcze, konkursy i spotkania okolicznościowe. Istnieją dwa zespoły muzyczne.
Nad rzeką Piną zachował się piękny pałac Mateusza Butrymowicza z końca XVIII stulecia. W uroczystościach wmurowania kamienia węgielnego wziął udział król Stanisław August Poniatowski. Pałac ten był pierwszą świecką murowaną budowlą w Pińsku, dlatego nazywany był „murem” i bardzo się wyróżniał na tle drewnianej naonczas nieoficjalnej stolicy Polesia.
![Flotylla Pińska przed wojną była wizytówką tego miasta](https://kurierwilenski.lt/wp-content/uploads/2016/04/8-C-300x171.jpg)
Dlatego Kraszewski nazywał go „frant na wsi”.
Po Butrymowiczach pałac trafił do rodziny Ordów, a po nich do Skirmunttów. Konstancja Skirmuntt zapisała go miejscowemu duchowieństwu jako rezydencję biskupa, ale znacjonalizowany po wojnie służył jako Dom Pionierów i kino. Obecnie w gruntownie odnowionym mieści się Pałac Ślubów i w dwóch pokojach filia muzeum.
— Pińsk nie jest Pińskiem, jeżeli tu nie ma marynarzy i Żydów oraz nie słychać polskiej mowy — usłyszeliśmy od pana Edwarda, idąc w stronę dawnych koszarów stacjonującego przed wojną w Pińsku 84 Pułku Strzelców Poleskich. Obecnie w tych budynkach znajduje się posterunek milicji. Bliżej rzeki zachowały się niektóre zabudowania wojennego portu, koszar oraz drewniane domy oficerów marynarki.
![Pińsk nie jest Pińskiem, jeżeli tu nie ma marynarzy i Żydów oraz nie słychać polskiej mowy — usłyszeliśmy od Pana Edwarda](https://kurierwilenski.lt/wp-content/uploads/2016/04/9-300x202.jpg)
Właśnie Flotylla Pińska przed wojną była wizytówką tego miasta. Powstała jeszcze w kwietniu 1919 r., kiedy z trzech motorówek „Lech”, „Lisowczyk” i „Lizdejko” utworzono patrol rozpoznawczy, który wziął udział w starciach z flotyllą bolszewicką i po przeprowadzeniu desantu przyczynił się do zdobycia Horodyszcza, co następnie umożliwiło zajęcie ważnego ze względów komunikacyjnych Łunińca.
Na pamiątkę tych wydarzeń 3 lipca ogłoszono Świętem Flotylli Rzecznej w II Rzeczpospolitej.
Powiększona o nowe jednostki flotylla skutecznie brała udział w dalszych walkach. W bitwie pod Czarnobylem pokonała flotyllę bolszewicką, zatapiając jeden statek, a trzy kolejne uszkadzając, poza tym w czarnobylskim porcie zdobyto 6 statków, 6 pogłębiarek i 8 łodzi motorowych. Później walczono jeszcze o Kijów, jednak flotylla została rozwiązana w sierpniu 1920 z powodu zajęcia dorzecza Prypeci przez Armię Czerwoną i samozatopienia większości statków.
Odtworzona została po wojnie polsko-bolszewickiej. Bazą główną flotylli był Pińsk, w którym cumowało ponad 100 jednostek bojowych i transportowych. Mieściła się w nim Komenda Portu Wojennego, koszary, schrony i hangary dla samolotów, warsztaty, biura oraz hale dokowe i konstrukcyjne, a także po drugiej stronie rzeki bazy paliwowe i składy amunicji.
![Bliżej rzeki zachowały się niektóre zabudowania wojennego portu, koszar oraz drewniane domy oficerów marynarki](https://kurierwilenski.lt/wp-content/uploads/2016/04/11-A1-300x200.jpg)
We wrześniu 1939 r. statki flotylli patrolowały okolice oraz osłaniały miasto przed nalotami Luftwaffe.
Po napadzie ZSRR rozproszoną w dorzeczach Prypeci flotyllę nie udało się skutecznie wykorzystać, zwłaszcza że dezorientował rozkaz wodza naczelnego: „… Z sowietami nie walczyć”.
Ostatecznie na rozkaz generała Franciszka Kleeberga wszystkie jednostki zatopiono, w tym wysadzony w powietrze ORP „Wilno”.
„Do Pińska przychodzę w dniu 20 września, o godzinie 16.15, oddając po drodze ostatnie honory bratniemu ORP „Wilno”, wysadzonemu w pobliżu wsi Osobowicze przez jego dowódcę kpt. mar. Edmunda Jodkowskiego. Widok straszny: jedna kupa rozszarpanego żelastwa z tak pięknej jednostki” — wspominał dowódca ORP „Kraków” kpt. art. Jerzy Wojciechowski.
Speszeni marynarze zostali przebrani w polowe mundury wojsk lądowych, chociaż oficerowie i podchorążowie zachowali garnizonowe czapki marynarskie, a szeregowi umieszczali orzełki Marynarki Wojennej na czapkach polowych.
Do 20 września zatrzymywano wojska sowieckie, a po zniszczeniu mostu razem z nacierającymi czołgami i samozatopieniu ostatnich jednostek, wycofano się. Staczając potyczki z Armią Czerwoną, marynarze razem z żołnierzami Korpusu Ochrony Pogranicza, kilkoma kolumnami podążali najpierw do walczącej Warszawy, a później przebijali się w stronę Rumunii.
Oddział na czele z kpt. Bronisławem Bończakiem trafił w zasadzkę i następnego dnia miejscowi „czerwoni aktywiści” w Mokranach rozstrzelali 18 oficerów flotylli i KOP.
W składzie Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” 30 września stoczono jeszcze zwycięską potyczkę z kawalerią sowiecką, a poszczególni marynarze Flotylli Pińskiej wzięli udział w ostatnich bitwach 1939 r. pod Wolą Gułowską i Kockiem.
Cdn.
ZAPROSZENIE
Miłośników historii wojskowości, broni i barwy munduru polskiego, zapraszamy na spotkanie do Domu Kultury Polskiej we wtorek 26 kwietnia na godz. 18, pokój nr 305.
Wileński Klub Rekonstrukcji Historycznej Garnizonu w Nowej Wilejce