
W Sejmie trwają obrady nad nowelizacją Kodeksu Pracy. Tymczasem przed posiedzeniem plenarnym Litewskie Związki Zawodowe przed siedzibą Sejmu zorganizowały wczoraj kolejną pikietę.
― Sądzimy, że cały pakiet ustaw modelu socjalnego państwa powinien być rozważany razem, bo wszystkie jego części są związane ze sobą. Jesienią ubiegłego roku przedstawiliśmy parlamentowi cały projekt modelu socjalnego. Dlatego dziwnie, że teraz posłowie obradują nad oddzielnymi jego częściami. Widzimy, że decyzje są podejmowane pośpiesznie i mogą mieć niedobre skutki. Kategorycznie nie zgadzamy się, aby decyzje były podejmowane tak szybko i mechanicznie. Teraz widzimy tylko części projektu, ale nie całość ― powiedział „Kurierowi” Artūras Černiauskas, przewodniczący Litewskich Związków Zawodowych.
Jak zaznaczył Černiauskas, związki zawodowe obawiają się, że Sejm pośpiesznie podejmie prawnie i finansowo nieuzasadnione decyzje.
― Od razu proponowaliśmy, aby projekt nowego Kodeksu Pracy został rozpatrzony w komisjach przez specjalistów. Jednak większość rządząca oraz rząd wywiera presję, aby wszystko zostało zakończone jak najszybciej. Dlatego sytuacja jest trudna i nie wiemy, jak się wszystko skończy, bo nasze propozycje są mało uwzględniane. Na przykład Rada Trójstronna zadecydowała, że z projektu należy wykreślić tzw. umowę o nieokreślonych godzinach pracy. Jednak parlamentarzyści przedstawili nową propozycję i ta umowa znowu została włączona do projektu Kodeksu Pracy. Czyli… nas nie chcą usłyszeć! ― oburzał się rozmówca.
Jak zaznaczył Černiauskas, wariant Kodeksu proponowany przez związki zawodowe i zaakceptowany przez sejmowy Komitet ds. Socjalnych i Pracy, byłby optymalny zarówno dla pracujących, jak też dla pracodawców.
― Jednak tak się składa, że pracodawcy chcą „przeciągnąć kołdrę na swoją stronę”. Wielu z nich sądzi, że są potrzebni dla pracujących bardziej niż pracujący dla nich. A przecież kim pracodawca byłby bez pracowników? ― retorycznie pytał Černiauskas. ― Z Litwy, w poszukiwaniu lepszych warunków życia, wyemigrowało już ponad 700 000 aktywnych obywateli. Jeżeli chcemy zatrzymać ten proces i zwrócić naszych obywateli do ojczystego kraju, należy stworzyć dla pracowników godne warunki. Władze muszą to rozumieć i nareszcie zrealizować swoje głośne motto, że „człowiek jest najważniejszy”. Na razie wygląda, że najważniejsze są interesy pracodawców.
Wczoraj Sejm postanowił, że pracodawca przynajmniej raz w miesiącu będzie musiał informować pracownika o przepracowanych godzinach oraz naliczonej wypłacie. Oddzielnie miałaby być wskazana liczba przepracowanych nadgodzin. Co prawda, to nie jest ostateczna decyzja Sejmu, ponieważ głosowanie na temat przyjęcia nowego Kodeksu Pracy odbędzie się później.
Sejm już wcześniej dał zgodę, aby w przyszłości została zwiększona liczba możliwych nadgodzin w pracy ― do 180 w ciągu roku, czyli o 60 godzin więcej niż obecnie. Sejm zgodził się też, aby opłata za nadgodziny wynosiła nie mniej niż 1,5 wielkości wypłaty. Za nadgodziny pracy w dni wypoczynkowe lub w nocy pracownik otrzymywałby podwójne wynagrodzenie. Zaś w dni świąteczne ― 2,5 razy większe wynagrodzenie niż w zwykły dzień pracy. W razie potrzeby pracownik mógłby przepracowane nadgodziny dołożyć do należnego urlopu.
Dotychczas Sejm rozważył 143 ze 256 artykułów projektu. Planuje się, że nowy Kodeks Pracy zostanie przyjęty do początku lata tego roku i wejdzie w życie w 2017 roku. Dlatego też parlament będzie rozważał projekt w trybie przyśpieszonym ― od tego tygodnia zajmie się tą kwestią nie tylko we wtorki i czwartki, ale także w piątki.