Więcej

    Dokąd Wilno jedzie?

    Zdawać by się mogło, że odpowiedź na tytułowe pytanie jest oczywista: na zakupy do Polski. Ale jeśli spojrzeć na zagadnienie bardziej ontologicznie, wnioski mogą już nie być takie pogodne.
    Symulator dróg Donbasu im. Remigijusa Šimašiusa, znany również jako Wilno, staje się miejscem prawdziwie unikalnym. Niegdyś było unikalne przez wzgląd na barokową architekturę, konserwatywny charakter mieszkańców czy wyżyny nauki, dziś natomiast unikalność się czerpie z koncentracji absurdów. Oto mamy dziurawe i coraz „dziurawsze” drogi, na których spod powojennego asfaltu wyziera przedwojenny bruk, ratując je zapewne przed ostateczną transformacją w wąwozy, jakie się drogami zwykło nazywać w krajach trzeciego świata pokroju Rosji. I na remont tych dróg czy właściwie konieczną wymianę nawierzchni się nie zapowiada. Oto w stanie awaryjnym są dwa mosty – na Belmoncie i Zakrecie – które zostaną pewnie rozebrane bez zaoferowania mieszkańcom czegokolwiek w ich miejsce. Oto mamy transport publiczny, którym nawet jego kierowcy nie chcą jeździć.
    Czego zatem potrzebuje Wilno przy tych wszystkich osiągnięciach dojrzałego liberalizmu? Zgadliście. Kolejnej próby budowy stadionu narodowego.