Michał Römer alias Mykolas Romeris był wybitnym prawnikiem litewskim, wieloletnim rektorem Uniwersytetu Witolda Wielkiego, wcześniej sędzią Sądu Najwyższego. Przyszedł na świat w roku 1880 w Bohdaniszkach, położonych w ówczesnym powiecie Jeziorosy, w arystokratycznej rodzinie ziemiańskiej wywodzącej się z rycerzy inflanckiego Zakonu Kawalerów Mieczowych, spolonizowanej już od jedenastu pokoleń przed jego urodzeniem.
Był postacią barwną, o złożonym życiorysie i niestandardowych poglądach politycznych. Posługując się na co dzień rodzimym językiem polskim, poznał już w dzieciństwie mowę i ludową kulturę litewską, którą zafascynował się na całe życie. We wczesnym wieku dojrzałym zamieszkał w Wilnie, gdzie zawodowo zajmował się obroną oskarżonych w procesach karnych, a po złożeniu w roku 1915 urzędowej przysięgi zawierającej między innymi trudną do zaakceptowania przez osobę wychowaną w wierze katolickiej formułę „Nie pisać i nie mówić w sądzie niczego, co mogłoby spowodować osłabienie Cerkwi prawosławnej”, został pełnoprawnym adwokatem. Działalność prawnicza nie była wszakże w tym czasie wiodącą pasją życiową Michała Römera.
Jako człowiek o rozległych horyzontach intelektualnych, posiadający szerokie kontakty w środowisku inteligentów wileńskich, Michał Römer był uczestnikiem wielu prac i przedsięwzięć o charakterze społeczno-politycznym. Gdy po rewolucji 1905 roku nastąpiła w Rosji liberalizacja życia politycznego, Römer założył „Gazetę Wileńską”, stanowiącą nieformalny organ grupy „krajowców”. Gazeta głosiła hasła dążenia do równoprawnego współżycia wszystkich nacji zamieszkujących tereny dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego jako odrębnej zarówno od Rosji, jak i od Polski, jednostki historyczno-terytorialnej. Linię programową „Gazety Wileńskiej” kontynuowano następnie na łamach ukazującego się w latach 1911-1915 „Przeglądu Wileńskiego”, gdzie Römer udzielał się jako publicysta. Jako zaprzysięgły wróg klerykalizmu oraz wszelkich odmian nacjonalizmu wstąpił do loży masońskiej.
Publikując w prasie polskojęzycznej pozostał wierny swojej fascynacji litewskością. Udzielał się w pracach założonego przez Jana Basanowicza ( Jonasa Basanovičiusa) Litewskiego Towarzystwa Naukowego, a wraz z twórcą trójkolorowej flagi litewskiej Antonim Żmujdzinowiczem (Antanasem Žmuidzinavičiusem) i jego małżonką zasiadał w zarządzie Litewskiego Towarzystwa Artystycznego (Lietuvių Dailės Draugija), organizującego coroczne Wystawy Litewskie w Wilnie. Michał Römer utrzymywał również stałe kontakty z protagonistami raczkującego, białoruskiego ruchu narodowego, zwłaszcza z braćmi Łuckiewiczami, publikującymi na łamach wydawanej w Wilnie „Naszej Niwy”.
Nienawidzący wręcz żywiołowo carskiego despotyzmu, a nawet Rosji jako państwa, Römer zdecydował się w roku 1915 na opuszczenie Litwy i wstąpienie w szeregi walczących z Rosjanami u boku armii austro-węgierskiej polskich Legionów. Aż do kryzysu przysięgowego był żołnierzem I Brygady. Po okresie pracy w charakterze sędziego w Kolnie i w Łomży powrócił wiosną 1920 na Litwę i w kwietniu tegoż roku został mianowany sędzią Sądu Okręgowego w Kownie. Po zajęciu Wilna przez wojska generała Żeligowskiego, Römer zerwał z obozem piłsudczykowskim i jednoznacznie opowiedział się po stronie państwa litewskiego. Od tej pory stawał się coraz bardziej Litwinem, a coraz mniej Polakiem.
W Kownie oddał się przede wszystkim pracy naukowej. Z biegiem lat popadał w daleko posunięty konformizm. W latach 1939 -1940 był wykładowcą litewskiego Uniwersytetu Wileńskiego, pochwalał rozwiązanie Uniwersytetu Stefana Batorego. W okresie pierwszej okupacji sowieckiej Litwy, nadal wykładał prawo konstytucyjne na wileńskim uniwersytecie. To samo czynił podczas okupacji niemieckiej do rozwiązania uniwersytetu w roku 1943. Gdy nastała druga okupacja sowiecka Litwy, Römer wyraził zgodę na objęcie katedry w tworzonej na nowo wileńskiej uczelni. W faktycznym przyjęciu obowiązków przeszkodziła śmierć, która nastąpiła 22 lutego 1945. Michał Römer od początku roku 1911 aż do śmierci prowadził z godną najwyższego podziwu systematycznością swój „Dziennik”. Każdego dnia zapisywał jedną kartkę papieru. Powstało w ten sposób wielotomowe dzieło nazywane przez niektórych historyków „Metryką Litewską XX wieku”. „Dzienniki” Römera stanowią przebogatą kopalnię wiedzy na temat wydarzeń, stosunków społeczno-politycznych na Litwie, Białorusi, a także w Polsce, na Ukrainie i w Rosji w pierwszej połowie ubiegłego stulecia. W bieżącym roku nakładem wydawnictwa Ośrodka KARTA w Warszawie ukazały się dwa pierwsze tomy „Dzienników”, obejmujące lata 1911-1915. Autor porusza w nich wiele wątków dotyczących zarówno spraw publicznych jak i życia osobistego oraz rodzinnego. Sporo zawartych tam spostrzeżeń oraz analiz, wartych przytoczenia, zadziwia przenikliwością i niekiedy ponadczasową wymową.
O zachowaniach czołowych nacjonalistów litewskich (1911)
„Basanowicz, mający skądinąd dużo olbrzymiej wagi zasług w sprawie odrodzenia narodowego Litwinów, jest wszakże czystej krwi nacjonalistą. Jest straszliwie podejrzliwy względem wszystkiego, co polskie, węszy na każdym kroku niebezpieczeństwo supremacji polskiej, która jest dla niego straszakiem największym. Stąd jego niechęć do języka polskiego, gdy w kółku Litwinów z udziałem takich osób jak ja, używa się języka mieszanego, to litewskiego, to polskiego. Basanowicz unika tendencyjnie języka polskiego i przechodzi raczej na rosyjski, o ile nie mówią po litewsku”. „Wieczorem napisałem odpowiedź na ostatnią napaść na mnie redaktora Smetony w „Viltisie”. Środki polemiczne, jakich się Smetona w walce ze mną chwyta, są wstrętnie demagogiczne. Wyrzuca mi urodzenie szlacheckie, niańkę poddaną itp.(…) Dalej Smetona w drodze insynuacji wmawia mi, że rzekomo jestem przeciwnikiem reagowania Litwinów na wynaradawianie ich przez polonizację. Wreszcie stara się wpoić w swych czytelnikach podejrzenie o mnie jako o rzekomym agencie szlacheckim, który, biorąc lud na lep słodkich słówek, szuka sposobów utrzymania ludu w zależności omalże nie pańszczyźnianej od szlachty i Polaków”.
O skandalu na VI Wystawie Litewskiej w Wilnie ( 1912)
„Zaszedł bardzo przykry wypadek z litewską wystawą sztuk pięknych (…) Na wystawie tej, wśród wielu rozmaitych dzieł tak twórczości indywidualnej artystów Litwinów (malarstwo, rzeźba), jak stosowanej sztuki ludowej ( tkaniny, pasy, ręczniki, obrusy, wyroby z drewna itd.), ukazała się rzeźba znanego młodego rzeźbiarza litewskiego Piotra Rymszy, zatytułowana Walka. Rzeźba przedstawia grupę złożoną z rycerza na koniu, walczącego z orłem jednogłowym. Orzeł, przywalony do ziemi, ze skrzydłami rozpostartymi, wpił się drapieżnym dziobem w gardziel końską; koń przysiada z bólu na tylnych nogach, wspina się i przydeptuje przednimi orła, jeździec zaś z zamachniętym mieczem w ręku gotuje się do zadania ciosu śmiertelnemu ptakowi. Grupa ta symbolizuje oczywiście walkę polsko-litewską, walkę Orła z Pogonią. U dołu grupy, jakby dla podkreślenia symbolu, tarcza z herbami Polski i Litwy – Orłem i Pogonią.
Orzeł przedstawiony w postaci napastującego drapieżnika, którego zwycięża wolna rycerska Pogoń (…) Rzeźba ta wywołała oburzenie wśród publiczności polskiej. Malarz Jarocki, gorący patriota Polak, zareagował ostro, zwymyślał komitet i z wyrazami głośnego protestu, cisnąwszy katalog, wyszedł (…) Wieczorem Brensztejn i Czarnecki z „Kuriera” odesłali bilety wstępu na wystawę z listami protestującymi. Oczywiście jutro „Kurier” będzie ostro komentował ten wypadek i da wyraz oburzeniu opinii polskiej (…) Zarząd Dailes Draugijos nie zdołał w pierwszym dniu wystawy znaleźć żadnego wyjścia z tej ciężkiej sytuacji. Wszyscy obecni członkowie zarządu oraz obecni artyści byli w najwyższym stopniu znerwowani incydentem i żałowali, że rzeźba ta została wystawiona, ale co było robić i jakie wyjście znaleźć ? (…) Usunięcie rzeźby byłoby jawnym ustępstwem wobec opinii polskiej ( …) Tymczasem Rymsza, znerwowany tym wszystkim, nie widząc wyjścia, naglony przez jednych o wycofanie rzeźby, przez innych o zachowanie takowej, poszedł na wystawę z toporkiem, rozbił Walkę, a potem, rozżalony i poruszony, zaczął rozbijać inne swoje prace jedną po drugiej, aż go zdołano wstrzymać ( …) Walki już nie ma, ale sytuacja rozwiązana nie jest”.
O różnicach między Białorusinami a Rosjanami ( 1911)
„Zachodziłem przed obiadem do redakcji „Naszej Niwy”; zastałem Jeleńskiego, Iwana Łuckiewicza, Własowa i jakiegoś gościa – ziemianina z guberni mohylowskiej. Ziemianin ów, twierdząc, że na Białej Rusi wschodniej, prawosławnej, język białoruski w młodszym pokoleniu ludu całkiem zanika na rzecz rosyjskiego, zwracał uwagę, że jednak niezależnie od języka naród białoruski jako taki, niewątpliwie, zdaniem jego, się zachowa i nie stopi z rosyjskim, bo różnice między Białorusinami, a rdzennymi Rosjanami zachodzą głębsze niż językowe – są to różnice kultury dziejowej, nawet wprost zdaniem jego, różnice rasy. Białorusini są Europejczykami. Białorusini chłopi, siedząc w zwartej masie, stosują wyraz „Russkij” do siebie, bo nie widzą innych Rosjan, nie mają kryterium rozróżnienia. Dopiero, gdy pojadą do Moskwy, do Petersburga, gdy przekroczą dawną granicę Rzeczypospolitej, dopiero wtedy uwydatnia się głęboka różnica między nimi a Rosjanami, stając się też dla nich widoczna(…) Głęboki kulturalno-rasowy rozdźwięk między Białorusinem a Rosjaninem wyczuwa się przez nich samych przy zetknięciu się wprost instynktownie”.
O Ukrainie i Ukraińcach ( 1913)
„Rosjanie z obozu nacjonalistycznego twierdzą, że Ukraińcy stanowią cząstkę integralną narodu rosyjskiego i że język ukraiński jest jeno odmianą dialektyczną rosyjskiego, że większa zachodzi na przykład różnica między narzeczami ludowymi niemieckimi a niemieckim językiem literackim, niż między „narzeczem” Ukrainy a ogólnym literackim językiem rosyjskim. Tak jest z pewnością (…) Właściwości etniczne, kulturalne, charakter, układ psychiczny, tradycje dziejowe, kultura ludowa – to wszystko składa się na utworzenie narodu. A Ukraina ma te cechy bardzo wyraziste i wybitnie różniące ją od wschodu i północy wielkorosyjskiej (…) Nie tylko sama narodowość ukraińska jest czynnikiem tej odrębności. I Rosjanie ukraińscy, jak u nas Polacy litewscy, mają charakter i typ psychiczny i kulturalny odrębny od rosyjskiego. Są oni dziećmi tejże Ukrainy i streszczają w sobie zasadnicze jej cechy. I zdaje mi się, że cała ludność Ukrainy, tak narodowa ukraińska, jak rosyjska, stanowi odrębną społeczność, która dopiero w organizacji autonomiczno-państwowej znajdzie najlepszy i jedyny odpowiedni wyraz dla swego bytowania zbiorowego”.
O różnicach w podejściu do spraw polskich pomiędzy Niemcami a Rosjanami w okresie I wojny światowej (listopad 1915)
„Niemcy w okupowanej Warszawie rządzą dość twardo, w każdym razie bez zbytniego sentymentu, szanując indywidualność Polski i zaznaczając jej uznanie, ale siebie za panów jako okupantów bez zastrzeżeń zachowując, nie bawią się w osobliwe braterstwo (…) A przecież Niemcy, bez wielkich, jaskrawych gestów, jako rzecz naturalną zezwolili na otwarcie uniwersytetu polskiego. Tymczasem Moskale od początku wojny wszczęli hałaśliwy, teatralny, pełen uczuciowości, osobliwy flirt braterstwa z Polakami, proklamowali gorące odezwy, bratali się, szafowali obietnicami na przeszłość, mieli gesty szerokie, z których się wszelkich łask i wspaniałości domyślać było można, a przecież uniwersytet w Warszawie pozostał przez cały rok szkolny 1914-1915 rosyjski i faktów gesty tymczasem nie wydawały !”.
Fot.archiwum