O poglądach działaczy białoruskich na przynależność kulturową Wilna i Wileńszczyzny (1914 r.).
Michał Römer był aktywnym uczestnikiem wileńskiego życia społeczno-politycznego. Brał udział w wielu spotkaniach i ożywionych dyskusjach z udziałem litewskich i białoruskich działaczy narodowych, co pozwoliło mu poznać dogłębnie ich poglądy oraz programy.
Zdawał sobie sprawę z istnienia punktów zapalnych nie tylko pomiędzy Polakami a Litwinami, ale także pomiędzy Litwinami a Białorusinami. Dotyczyło to głównie zapatrywań na oblicze i przyszłą przynależność państwową Wilna:„Białorusini protestują przeciwko włączaniu Wilna do etnograficznej Litwy i przywłaszczaniu go przez Litwinów na swoją stolicę wyłączną, uważając, że Wilno jest historycznym i naturalnym, do dziś żywym ośrodkiem całego kraju, całego dawnego terytorium Wielkiego Księstwa Litewskiego, a więc w równej mierze Litwy właściwej, jak i Białej Rusi. Poza tym podnoszą też wzgląd na to, że Wilno nie leży nawet wcale na etnograficznym terytorium litewskim, przynajmniej językowo-etnograficznym, i że samo nie jest zaludnione przez Litwinów” .
O tolerancji wyznaniowej na ziemiach białoruskich (1913 r.).
W wyniku działu spadku Michał Römer został właścicielem majątku, głównie leśnego, położonego niedaleko Mińska. W związku z tym odbywał często podróże w tamte strony, aby doglądać swoich włości. Przy okazji tych wizyt poznawał gruntownie kulturę, zwyczaje oraz psychikę zbiorową białoruskich włościan i tamtejszej drobnej szlachty: „W kraju tym, na Białej Rusi, jest dziwne pomieszanie Wschodu z Zachodem. Odbija się to na całej zmysłowości ludu, wyraża się w całym charakterze kultury miejscowej.
Białoruś – to kraj przymierza Europy Zachodniej ze światem bizantyjskim. Oba te światy w duszy ludu żyją równolegle w zgodzie ze sobą. Najwyraziściej podział ten wyraża się w religii – w prawosławiu wschodnim i katolicyzmie zachodnim. Tu obie religie istnieją obok siebie, a masa ludowa, bez względu na należenie jednostek do tej lub innej religii, obie zarówno uznaje.
Jak festy i rozmaite obchody i uroczystości prawosławne ściągają w pewnych datach do pewnych miejsc całą ludność, nie tylko prawosławną, ale i katolicką, włącznie z rzeszami drobnej szlachty zaściankowej, okolicznej i folwarcznej, tak znów wielkie festy katolickie służą atrakcją dla ludności prawosławnej nawet z dalekich stron (…) Zmiana wyznania prawosławnego na katolickie i odwrotnie dokonywa się tu bez zaprzaństwa, bez jakiejś głębszej przemiany w treści kulturowej i duchowej osobników ludzkich. Środowisko ludowe, tak włościańskie, jak drobnoszlacheckie, jest przesiąknięte i jakby nasycone w równej mierze obu pierwiastkami, wschodnim i zachodnim, które mają równe prawo obywatelstwa, równy udział w psychice ludowej”.
O ingresie biskupa żmudzkiego Karewicza ( Karevičiusa) (1914 r.)
Istotnym wydarzeniem na Litwie w miesiącach wiosennych roku 1914 było objęcie stanowiska biskupa ordynariusza żmudzkiego z siedzibą w Kownie przez księdza Franciszka Karewicza alias Pranciškusa Karevičiusa.
Michał Römer uważnie śledził te wydarzenia, przede wszystkim z uwagi na pogłębiające się napięcia pomiędzy katolickim klerem litewskim, a klerem polskim: „Dotąd ziemianie Polacy nie mogli się uskarżać na żmudzkich biskupów Litwinów.
Wołonczewski był gorącym patriotą litewskim, krzewicielem gorliwym oświaty narodowej, ale działał w czasach, gdy jeszcze ruch litewski był słaby i nie miał tych cech ostrego separatyzmu narodowego, które ma obecnie.
Pallulon był człowiekiem starego autoramentu, dalekim od wszelkiej wojowniczości narodowej i jakichkolwiek prądów nowych.
Cyrtowt, ostatni, był bierny i słaby, choć już więcej uległy wpływom nacjonalistycznego obozu wśród kleru litewskiego. Za jego czasów wzmogła się koncentracja w Kownie sił klerykalno-nacjonalistycznych litewskich.
Ks. Maculewicz (poeta Maironis) został rektorem seminarium, ks. Dąbrowski (Jakštas) skupił tu działalność wydawniczą, ks. Olszewski stanął na czele rozgałęzionego i rosnącego ciągle towarzystwa oświatowego „Saule” (…)
Od samego początku bp Karewicz zamanifestował swój kierunek narodowy litewski. Już pierwsze nominacje do kapituły, dokonane z Petersburga zaraz po wyświęceniu, zaznaczyły litewski kurs narodowy w polityce nowego biskupa. Szczególnie nominacje dwóch jaskrawych przywódców nacjonalistycznego klerykalizmu litewskiego – księży Olszewskiego (na kanonika) i Dąbrowskiego – Jakštasa (na prałata) – były swego rodzaju aktem demonstracji (…)
Do pałacu biskupiego przybyły wszystkie delegacje dla przedstawienia się ks. Karewiczowi. Bp Karewicz przyjął niezwłocznie duchowieństwo i następnie wszystkie delegacje litewskie.
Następnie zrobił przerwę, podczas której zjadł śniadanie. Dopiero zaś po przerwie śniadaniowej przyjął delegację Kowieńskiej Rady Miejskiej i dwie narodowe delegacje polskie – Polaków z Kowna i ziemian. Ziemianie więc musieli przeczekać w poczekalni najdłużej i byli przyjęci na samym ostatku. To ich ubodło i pod tym względem mieli rację. (…) Urządzenie przerwy śniadaniowej między przyjęciem delegacji litewskich a polskich może być uważane za szykanę, a w każdym razie jest nietaktem i świadczy o lekceważeniu delegacji polskich.
Biskup mógł już zaczekać ze śniadaniem do zakończenia przyjęć albo też zjeść takowe przed rozpoczęciem przyjmowania, ale przyjąć wszystkie delegacje litewskie, wtedy zjeść śniadanie, każąc czekać delegacjom polskim, i dopiero je przyjmować – to jest co najmniej brak delikatności”.
O wysiedleniach Żydów litewskich wiosną 1915 roku.
Niektóre wydarzenia z początkowych miesięcy I wojny światowej zwiastowały nadejście totalitaryzmów z całą ich zbrodniczą praktyką. Po pierwszych, dotkliwych porażkach na froncie niemieckim zdesperowane władze carskie postanowiły zemścić się na grupach ludności podejrzewanych o sprzyjanie nieprzyjacielowi. Podjęto decyzję o masowych deportacjach w głąb Rosji Żydów zamieszkujących regiony stanowiące zaplecze frontu w Kurlandii i na Litwie. Kilka miesięcy później, kierując się innymi motywacjami, przeprowadzono na jeszcze większą skalę deportacje ludności, głównie prawosławnej, zamieszkującej wschodnie połacie Kongresówki oraz gubernię grodzieńską. Mniej więcej w tym samym czasie w dalekiej Anatolii władze tureckie postanowiły przepędzić na tereny pustynne chrześcijańskich Ormian podejrzewanych o sprzyjanie Rosji. Wysiedlenia Ormian skończyły się masową zagładą przedstawicieli tego narodu.
Michał Römer był w maju 1915 roku naocznym świadkiem wypędzania Żydów litewskich z ich dotychczasowych siedzib: „Przyjechałem dziś rano do Wilna. W drodze miałem przerażający widok wysiedlanych przymusowo Żydów. Pociąg, którym jechałem z Abel do Kałkun, był przepełniony nędzą i krzywdą żydowską. (…) Żydów wysiedlają Rosjanie masowo, bez żadnych wyjątków, z całej zachodniej części Kurlandii i z całego szeregu miejscowości i miast guberni kowieńskiej, jak z Poniewieża, Kowna, Wiłkomierza. Tysiące tego ludu muszą w ciągu kilku dni opuścić swoje siedziby, porzucić mienie i jechać przymusowo na wschód. (…) Masy zbiedzonych nędzarzy – starców ledwie stojących na nogach, niedołężnych, pokrzywionych, wyrwanych skądś z głębi betów i bebechów z ciemnych nor miasteczkowych mieszkań żydowskich na światło dzienne. (…) To odwet wielkiej Rosji na bezbronnych Żydach, własnych poddanych, za klęski, które jej wróg zbrojny na polach bitew zadaje. (…) Zaiste – zdaje się, że Rosja coraz więcej walczy z Żydami niż z Niemcami.
Pozorem dla masowego wysiedlania Żydów jest to, że niby uprawiają szpiegostwo i pomagają armii nieprzyjacielskiej. (…) Niepowodzenia i klęski zrzucają się na winę niewinnych. Potrzebny jest kozioł ofiarny, a nim jest Żyd”.
O polskich Legionach (wrzesień 1915 r.).
W latach 1915-1917 Michał Römer był żołnierzem polskich Legionów. Walczył w szeregach I Brygady, m.in. na froncie wołyńskim w okolicach Kostiuchnówki. Podziwiał Józefa Piłsudskiego, co później przez długie lata wypominali mu litewscy politycy.
W pierwszych tygodniach uczestnictwa w czynie legionowym przebywał jako szeregowy żołnierz w Piotrkowie Trybunalskim. Z tego czasu pochodzi poniższy zapis w „Dziennikach”: „Bajeczne to wojsko – wojsko polskie Legionów, męczeństwa pełne i zwłaszcza tej woli swobodnej, która zjadaczy chleba w ludzi (po co w aniołów) przemienia. Każde inne wojsko to tłuszcza żołnierska, to armia państwowa, dzieło skonstruowane przez władzę, przez organizację państwową. Trzyma ich w szeregach karność, ofiara krwi jest podatkiem nakazanym. (…) Nasze zaś wojsko to elita ludzi, to armia osobliwa, spojona z wiary i woli, z ideałem tęsknoty i osobistej decyzji każdego żołnierza. Szlachetna armia ludzi wolnych ! Honorem jest należeć do niej. Ten orzełek metalowy na czole naszym to znak święty Polski i znak nie mniej święty człowieka wolnego.”
Początek w nr. 132 z 15 lipca 2017 r.