Wieczorem, 21 grudnia, odbyło się uroczyste podsumowanie akcji zainicjowanej przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP oraz Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie”. 500 świątecznych paczek trafiło do potrzebujących polskich rodzin, osób starszych, chorych i samotnych z Wilna i okolic. Najbardziej potrzebujący wsparcia otrzymali również sprzęt RTV i AGD.
– Efekt naszej akcji jest bardzo pozytywny. Tego typu działanie, nie tylko pomocowe, ale też wspólnotowe, było bardzo potrzebne – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Mikołaj Falkowski, prezes Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”.
Akcja „Świąteczna Paczka z Polski” zakończona została w kościele pw. Ducha Świętego uroczystą Mszą Św. w intencji Polaków na Wileńszczyźnie i ofiarodawców z Polski, po której wszyscy mogli podzielić się opłatkiem. Był to bardzo wymowny znak jedności między rodakami po obu stronach granicy.
Polacy na Wileńszczyźnie po raz pierwszy otrzymali tego rodzaju pomoc. Akcja bez wątpienia bardzo skuteczna, była przygotowana bardzo szybko.
– To wszystko zostało zorganizowane w zasadzie przez ostatnie 2 tygodnie. My, jako Dom Kultury Polskiej w Wilnie, wzięliśmy na siebie sprawy logistyczne, Andrzej Łuksza zajął się zakupem sprzętu AGD. Najbardziej potrzebujących wytypowały natomiast poszczególne koła ZPL. Pracy było dużo, bardzo pomogli nam harcerze i uczniowie Szkoły Konarskiego. Bez nich w tak krótkim czasie po prostu nie dalibyśmy rady – mówi Artur Ludkowski, dyrektor DKP.
Jak reagują na prezenty obdarowani?
– Bardzo różnie. Jedna z pań bardzo długo nie mogła uwierzyć, że przywieźliśmy dla niej w prezencie sprzęt AGD. Myślała, że to jakiś dowcip. „Takie rzeczy się nie zdarzają” mówiła. Ja przy okazji dowiedziałem się, że moich dwoje dzieci to naprawdę bardzo mało, bo odwiedzałem rodziny, które mają po siedmioro czy dziewięcioro – opowiada Ludkowski, który przez ostatnie dni rozwoził prezenty.
– Paczki pakowaliśmy dwa dni. Pomagały rodziny. Ze mną przyszła moja siostra, córka, mąż, wnuczki… Ale nie to było najtrudniejsze. Najtrudniej dotrzeć do wszystkich potrzebujących. Cały czas myślę, czy kogoś nie pominęliśmy. Na pewno nie udało się nam dotrzeć do wszystkich rodzin wielodzietnych, którym taka pomoc byłaby potrzebna. Bardzo przecież nie chciałoby się kogoś przy takiej akcji pominąć, urazić – mówi Krystyna Zimińska.
Mikołaj Falkowski, prezes Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, uważa akcję za bardzo udaną i podkreśla, że chciałby ją kontynuować w następnych latach, gdyż nie jest ona tylko działaniem charytatywnym, ale bardzo zbliża ludzi.
– W czasie tego pobytu w Wilnie mieliśmy okazję rozmawiać z wieloma obdarowanymi rodzinami. Z tego, co widzę, efekt jest bardzo pozytywny. Tego typu działanie, pomocowe, ale też wspólnotowe, było bardzo potrzebne. To trochę tak, jak mówiła, składając życzenia w hospicjum, s. Michaela Rak. Najważniejsze w tym działaniu jest budowanie pomostów zjednoczenia i zrozumienia. To jest chyba bardzo ważne dla Polaków z Wileńszczyzny, ale też i Polaków z Polski, by ten stół świąteczny nie był barykadą, ale płaszczyzną, na której można dojść do porozumienia i pojednania – podkreślił prezes Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”.
– Po Mszy Świętej i opłatku paczki rozdawaliśmy do godziny ok. 20 i jeszcze nie wszystkim udało się je odebrać. Ludzie dzwonią, dopytują się, jak można odebrać. Widać, że ta pomoc jest bardzo potrzebna, choć na pewno była niespodziewana. Niektórzy nadal nie mogą uwierzyć, że otrzymają tego rodzaju wsparcie, że ktoś o nich w święta w taki właśnie sposób się zatroszczył. To naprawdę wspaniała akcja – mówił „Kurierowi Wileńskiemu” prezes Wileńskiego Oddziału Miejskiego ZPL Marek Kubiak.
Projekt „Świąteczna paczka z Polski” został zrealizowany przez Ambasadę RP na Litwie we współpracy z Fundacją „Pomoc Polakom na Wschodzie”, Wileńskim Miejskim Oddziałem Związku Polaków na Litwie oraz Domem Kultury Polskiej w Wilnie. Do akcji Ministerstwa Spraw Zagranicznych włączyli się za pośrednictwem Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” także inni dobroczyńcy z Polski, m.in. Fundacja PKO Banku Polskiego i Fundacja PGNiG im. Ignacego Łukasiewicza, dzięki czemu akcją objęto rodziny polskie z rejonu trockiego.