Więcej

    Kto daje i odbiera, ten…

    W tym roku rodzice cieszą się, że będą mieli – niezależnie od dochodów – co miesiąc po 30 euro na każdą ze swoich pociech. Co prawda, suma to mizerna w porównaniu do polskiego programu 500+ – bo to niecałe 125 złotych, ale zawsze tam coś w budowaniu państwa społecznie sprawiedliwego.

    I tu mogła pojawić się jeszcze jedna nadzieja poprawy warunków życiowych naszych obywateli.
    Jeszcze latem ubiegłego roku kilku posłów zgłosiło projekt bezpłatnego żywienia wszystkich przedszkolaków i uczniów. Pomysł ten doszedł do Ministerstwa Opieki Socjalnej i Pracy i został zgłoszony pod obrady rządu. Byłaby to kolejna pomoc rodzicom, z której skorzystałaby przede wszystkim wąska, niestety, grupa klasy średniozamożnej, a która to nie może być odbiorcą darmowych obiadów, jak najniżej uposażeni.

    No, a rząd postanowił, że w tym roku takiego prezentu nie będzie. Bo na te 4 miesiące nowego roku szkolnego, od września do grudnia, potrzeba byłoby 11,7 mln euro plus od samorządów – 2,9 mln euro. A możliwości finansowych „ni ma”… Może w przyszłym roku?

    No i szkoda, że Mikołaj już odjechał ze swoimi reniferami, bo darmowe posiłki zlikwidowałyby podział społeczny już na starcie życiowym najmłodszych obywateli. Z tego, co wiem, darmowych obiadów wydawanych za tzw. taloniki wstydzą się co niektórzy uczniowie, bo „są biedni”, a co czasami wytykają im (choćby wzrokiem) koledzy.
    A z kolei inne dzieci z biedniejszych i asocjalnych rodzin mają wzorową obecność w szkole, bo się nie wstydzą, że chcą po prostu… zjeść, a w domu się nie przelewa.

    Obywatele, którzy płacą podatki, przed państwem są równi, a więc czas dorosnąć do takiej sprawiedliwości. I żeby nie było, jak w tym, zmodyfikowanym życiem, porzekadle – kto daje-odbiera, ten… na Litwie umiera.