Więcej

    Muzyka łagodzi obyczaje

    Czytaj również...

    Skończyły się świąteczne zabawy i sylwestrowe szaleństwa. Z ulic i placów zniknęły choinki i kramy, a my wróciliśmy do szarej i cichej codzienności. Znikąd nie słychać wesołej muzyki, nikt nas nie zaprasza na spotkania artystyczne i nie obiecuje magicznej atmosfery. Znów gnuśniejemy w domowych pieleszach z całym arsenałem tabletów, smartfonów i play stations.

    A po świecie gra muzyka i lud wesoło się bawi. Zwłaszcza ci, którym się nie przelewa, na przykład na Karaibach. Ale, nie trzeba tak daleko szukać. Choćby w takiej Grecji czy Serbii, gdzie niedawny kryzys zabrał tysiącom ludzi pracę i dach nad głową, ale nie odebrał im ducha beztroskiej zabawy. Może nie popłacą rachunków, ale w sobotę wieczorem wyjdą całą rodziną do karczmy i będą tańczyć do białego rana.

    A my gdzie się bawimy, kto nam na co dzień przygrywa? Czekamy cierpliwie na akcję sezonu. Już za tydzień wielka laba, bo przyjedzie Marylka. A następny koncert Janusza Laskowskiego dopiero za trzy miesiące. Ale już się doń przygotowujemy, już go reklamujemy, już bilety są w sprzedaży.

    Tymczasem za miedzą, w Koronie, w miastach wielkości Wilna, w Lublinie, Szczecinie czy Bydgoszczy mają takie atrakcje co tydzień. Zaś na co dzień przez cały rok mogą słuchać miejscowych gwiazd w dziesiątkach klubów, barów i kawiarenek. Mało tego, nawet w miasteczkach porównywalnych z Trokami czy Niemenczynem życie artystyczne i literackie tętni wartkim pulsem i przynajmniej raz w tygodniu mieszkańcy spotykają się w klubach i kawiarniach żeby się spotkać, wypić kawę lub lampkę wina i posłuchać artysty, podróżnika lub innego ciekawego gawędziarza.

    A ja bym chętnie sobie wyszedł w wolny wieczór na wileńską starówkę, spotkał się ze znajomymi i posłuchał Bożeny Sokolińskiej, Jarosława Królikowskiego czy Joanny Zawalskiej, pooglądałbym aktorów z zespołu pani Kiejzik lub pani Litwinowicz. Z przyjemnością wzruszyłbym się wierszami poetów Nowej Awangardy Wileńskiej oraz ich starszych kolegów.

    Lecz to marzenie ściętej głowy. Mamy plejadę utalentowanych twórców różnych dziedzin i różnych pokoleń, ale chowają się jak my pod pierzyną i wyciągamy ich na światło rampy jedynie od wielkiego dzwonu. W Wilnie nie ma ani jednej klubokawiarni gdzie polscy artyści występowaliby mniej lub bardziej regularnie. W każdym średniej wielkości mieście w Polsce jest takich lokali przynajmniej kilka. Jest polska restauracja „Sakwa”, której właściciel, nota bene, jest też artystą i należy do jednego z wymienionych zespołów teatralnych. Ale spotkań artystycznych w minionym półroczu było tam – aż dwa! W lecie czytanie „Wesela”, a w zimie spotkanie przedświąteczne. Obydwa sponsorowane przez instytucje publiczne.

    A przecież stworzyć miejsca rozrywki i sceny dla naszych artystów to żaden wysiłek. Nie potrzeba tu instytucji, samorządów, merów, doradców ani sponsorów. Wystarczy dogadać się z knajpiarzem. Jest zadowolony, bo kilka razy w miesiącu ma zwiększony utarg i do tego darmową reklamę, bowiem jeśli dania i napitki, które serwuje, zasmakują, to publiczność wróci tam kiedyś w ciągu dnia jeśli chce się z kimś spotkać i wypić kawę lub szybko coś przekąsić. Przywykliśmy, że wszystko ma być gotowe, podane pod nos na tacy i do tego za darmo. Narzekamy, że kultura podupada, bo brakuje rzetelnego mecenatu.

    Że w Koronie jest lepiej, bo władze bardziej sprawne, gospodarka bardziej rozwinięta i tak dalej. Baj baju, a będziesz w raju. W Koronie po prostu artyści i publiczność nie oglądają się na instytucje, tylko biorą sprawy w swoje ręce. Artyści dogadują się z właścicielem klubokawiarni i rozpuszczają wici. A publiczność przychodzi, kuzyn zaprasza szwagra z rodziną, koleżanka z pracy sąsiadki, każdy coś zamawia, a resztę z dwudziestozłotowego banknotu wrzuca do kapelusza dla artystów, żeby też zarobili swój symboliczny grosz.

    I tak zabawa się kręci. Ludziom jest weselej, bo mają okazję żeby się spotkać, pośmiać i poplotkować. Artyści mają scenę i publiczność, a to jest im niezbędne do normalnej egzystencji i rozwoju. Bawmy się więc razem! Wychodźmy z domu w długie zimowe wieczory. Cieszmy się naszymi wspaniałymi artystami na co dzień, a nie tylko od święta. To nam wszystkim dobrze zrobi. Muzyka łagodzi obyczaje. Poezja to miód na serce. A tak niewiele potrzeba, żeby z tych prostych i tanich dobrodziejstw korzystać. Mamy to na wyciągnięcie ręki. Wyciągnijmy ją zatem. Życzę Czytelnikom wesołej i udanej zimy.

    Józek Powsinoga

     

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Wyróżnieni maturzyści w ambasadzie RP w Wilnie [GALERIA]

    Spotkanie upamiętnił nasz fotoreporter, Marian Paluszkiewicz. Więcej na ten temat w najbliższym wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego”.

    Przegląd BM TV z dr Łukaszem Wardynem, ekspertem Europejskiej Fundacji Praw Człowieka

    Rajmund Klonowski: Jak jest z tymi prawami człowieka na Litwie? Jest dobrze, jest źle, czy bardzo dobrze, bardzo źle? Łukasz Wardyn: Trzeba ten zakres podzielić na mniejsze części. Litwa będąc częścią wszelkich traktatów międzynarodowych i konwencji dotyczących praw człowiek, a...

    Czy możemy uniknąć urazów?

    Ingrida Sapagovaitė, kierownik Oddziału Ratunkowego dla Dzieci w Centrum Medycyny Ratunkowej, Intensywnej Terapii i Anestezjologii w klinikach Santaros Uniwersytetu Wileńskiego (VUL Santaros), opowiada, jak zapobiegać urazom u dzieci i odpowiednio się nimi opiekować. Dlaczego aktywność fizyczna jest niezbędna dla osób...

    Listy do redakcji

    Dzień doby, Szanowna Redakcjo! Bardzo dawno nie pisałam listu do żadnej gazety. Kilka razy odczuwałam takową potrzebę, ale w końcu rezygnowałam.Tym razem nie mogę nie napisać, moment ku temu jest ważny. Chodzi o zbliżające się wybory sejmowe i po raz...