Więcej

    Rok szkolnych tajemnic

    Rok szkolny na Litwie zaczął się od wielkiej tajemnicy. W związku z wprowadzeniem etatowego systemu zatrudnienia, większość nauczycieli nie mają pojęcia, ile w tym roku będzie zarabiać. Dowiedzą się prawdopodobnie dopiero w październiku.

    Pedagodzy na Litwie mają naprawdę prawo narzekać na swoje zarobki. Okrojone z powodu kryzysu w 2008 r., płace w oświacie na tle europejskim wyglądają coraz gorzej. Dosyć długo Litwa nie była ostatnia, wyprzedzała jeszcze Rumunię, ale w 2016 r. i Rumuni zaczęli lepiej opłacać nauczycieli. Wzrost płac jest co jakiś czas zapowiadany, zwykle z dodatkiem – „w przyszłym roku”, ale jak na razie, nie dało się tego odczuć. Tymczasem płaca minimalna na Litwie od kryzysu wzrosła niemal dwukrotnie. O ile wzrosły ceny, każdy wie.

    Teoretycznie powinno być lepiej, bo rząd informuje, że na wynagrodzenie etatowe przeznaczył 95 mln euro. Tymczasem dyrektorzy szkół mówią jasno, żeby nie spodziewać się w tym roku podwyżki, jednocześnie uspakajając, że prawdopodobnie nie będzie gorzej. Niektórzy każą przy okazji podpisywać oświadczenie, że nauczyciel wie o zmianach w sposobie jego zatrudnienia i zgadza się na nie, a jeśli nie – musi rezygnować z pracy. Takie oświadczenie jest w oczywisty sposób poświadczeniem nieprawdy, gdyż ani nauczyciele, ani dyrekcje szkół nie wiedzą do końca, jakie to nowe warunki pracy będą.

    Na tym tle dosyć łatwo zrozumieć, dlaczego nie było chętnych do nauki na jedynej w Wilnie uczelni pedagogicznej i dlaczego we wrześniu pozostaje aktualnych bardzo wiele ogłoszeń o wolnych miejscach pracy w szkołach. Wygląda na to, że niedługo nie będzie chętnych do wykonywania zawodu, poza osobami, które muszą dopracować do emerytury… A w przeciwieństwie do pracowników firm budowlanych – nauczycieli do szkół na Litwie będzie bardzo trudno sprowadzić z Ukrainy czy Białorusi. Ale nie trzeba się martwić, bo zgodnie z zapowiedziami rządzących, oświata w tym kraju jest priorytetem. Chociaż na razie brzmi to raczej jak szyderstwo.