Kilku członków sejmu, wraz z liderem opozycji w samorządzie rejonu wileńskiego, Gediminasem Kazėnasem i przewodniczącą rejonowej społeczności rodziców, Daivą Legan, zorganizowało w poniedziałek, 29 kwietnia, konferencję prasową poświęconą rzekomej dyskryminacji litewskich rodzin w rejonie wileńskim. Tymczasem samorząd rejonu wileńskiego twierdzi, że nie dyskryminuje żadnej grupy narodowej, w tym litewskiej.
Konserwatysta Audronis Ažubalis w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” określił sytuacją jako nieznośną.
– Gediminas Kazėnas ma wszystkie kontakty do tych rodziców, którzy już od wielu lat nie mogą stworzyć swoim dzieciom możliwości uczenia się w szkole lub chodzenia do przedszkola z litewskim językiem nauczania. Litewskich grup nie ma i nikt nie tworzy nowych. Proszę uwierzyć, takich rodziców jest dużo. Według wstępnych obliczeń brakuje około 600 miejsc w przedszkolach litewskich i w przypadku około 4 000 uczniów rodzice są zmuszeni dowozić ich do litewskich szkół w mieście. Na przykład w dzielnicy Pilaite, w litewskiej szkole stworzono 11 pierwszych klas. I to są wszystko dzieci z okolicznych miejscowości. To jest ogromny problem – powiedział Audronis Ažubalis.
Gediminas Kazėnas podczas konferencji prasowej twierdził, że samorządowa administracja niewystarczająco zajmuje się edukacją w języku litewskim w rejonie. Jego zdaniem przedstawiciele opozycji nieraz zwracali się z prośbą o otwarcie nowych grup przedszkolnych, jednak ich prośby były za każdym razem odrzucane.
We wrześniu 2018 roku radni odrzucili przygotowany przez Jonasa Vasiliauskasa (Związek Ojczyzny) projekt uchwały dotyczący otwarcia w Ciechanowiszkach grupy przedszkolnej z litewskim językiem nauczania. Okazało się, że pod wnioskiem podpisy złożyły osoby, które nie mają dzieci, bądź ich dzieci chodzą już do innych szkół. Podobna sytuacja zdarzyła się przed kilkoma laty w Kowalczukach, gdzie pod postulatem utworzenia litewskiej grupy zebrano 65 podpisów, a do placówki ostatecznie przyszło 15 dzieci.
Tymczasem samorząd rejonu wileńskiego odpiera zarzuty.
– W samorządzie faktycznie zwiększa się liczba młodych rodzin, a samorząd stara się realizować potrzeby mieszkańców, niezależnie od tego, jakiej są narodowości. Mamy ponad 52 proc. Polaków, 32 proc. Litwinów, 8 proc. Rosjan i inne narodowości. W żadnym wypadku nie są dyskryminowani mieszkańcy, którzy chcą się uczyć w rejonie wileńskim w języku litewskim – powiedziała w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Janina Klimaszewska z samorządowego wydziału oświaty.
W rejonie wileńskim działają obecnie 34 placówki oświatowe, z czego w 17 można uczyć się w języku litewskim. Łącznie z 19 żłobkami-przedszkolami, w języku litewskim może się uczyć w rejonie ponad 1 000 dzieci. Przedstawicielka samorządu odrzuca także zarzuty o brak działań w sprawie nowych miejsc w szkołach i przedszkolach dla dzieci litewskojęzycznych.
– Ubiegłorocznym postanowieniem rady (samorządu rejonu wileńskiego – przyp. aut.) powstało 7 nowych grup przedszkolnych. Należy też pamiętać, że lata 2015-2018 to powstanie dobudówek w Pogirach i w Rzeszy. W tym rejonie, gdzie założycielami szkół są samorząd i ministerstwo, powstaje najwięcej problemów dlatego, że nie operujemy dokładnymi danymi, jaka jest rzeczywista potrzeba stworzenia nowych grup: czy to wczesnoszkolnych, przedszkolnych czy w szkołach – twierdzi Janina Klimaszewska. Jak dodała, taka sytuacja trwa już od wielu lat. Samorząd rejonu już kilkakrotnie zwracał się do rządu z propozycją przejęcia szkół będących obecnie w gestii ministerstwa.
„Niestety, nie doczekaliśmy się żadnych konkretnych odpowiedzi” – zaznaczyła przedstawicielka samorządowego wydziału oświaty.