Zawód dziennikarza cenię najbardziej chyba za to, że daje możliwość rozmów z ciekawymi ludźmi. Nie tylko powierzchownej wymiany zdań, ale także poważnego zatrzymania się na ważnych tematach. Wśród wywiadów, które ostatnio przeprowadziłam, za jeden z najbardziej wzbogacających mnie uważam rozmową z Barbarą Stankiewicz, jedną z tych osób, które zdecydowanie więcej robią, niż opowiadają o swoim zaangażowaniu i chyba dlatego nie są zbyt dobrze znane. Najważniejsze w tej rozmowie uważam nie odpowiedzi, ale odwagę stawiania sobie samej i innym pytań przez moją rozmówczynię. Kim jestem jako Polka na Litwie? Czy jestem swoja, czy obca? Co mogę dać Litwie jako Polka? Komu polskość jest tu dziś potrzebna?
Są to pytania, które bardzo często są pomijane w wychowaniu młodego pokolenia, rzadko podejmuje się je w szkołach, nie ma ich w żadnych podręcznikach. Do rozmów na takie tematy nie przygotowują zresztą nauczycieli ani studia w Polsce, ani na Litwie. O wiele łatwiej dać biało-czerwoną flagę do ręki i ubrać w strój ludowy, niż rozmawiać o tożsamości. Niestety – bez stawiania podobnych pytań i poszukiwania odpowiedzi bardzo szybko równie łatwo jedną flagę zmienić na inną, podobnie jak ubranie.
Trwanie przy polskiej kulturze jest na pewno wielką zasługą Polaków na Litwie. Nie wystarczy jednak, że bronimy polskości przed lituanizacją. Tak naprawdę chodzi jednak o znacznie więcej – o zachowanie polskości dla Litwy, bo polska kultura i pamięć o wspólnej historii są tu naprawdę bardzo potrzebne. Nie tylko na Wileńszczyźnie, ale wszędzie, gdzie ludzie mówiący po polsku ten kraj budowali.