Więcej

    Nie ma różnicy, gdzie mieszkam, ale tu są moje tereny

    Czytaj również...

    W miejscu swojego urodzenia zostałem przyjęty, jakbym był obywatelem Solecznik – żartuje w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” polski olimpijczyk Władysław Kozakiewicz. Na Wileńszczyznę przybył na zaproszenie Klubu Sportowego Polonia Wilno w ramach obchodów 100. rocznicy powstania Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Podczas wizyty odwiedził swoją małą ojczyznę – Soleczniki Małe.


    *Jakie są Pana wrażenia z pobytu na Wileńszczyźnie?

    Wrażenia były bardzo fajne. Przyjęcie było przepiękne. Wiadomo, że pochodzę z tamtych regionów, czyli z Solecznik Małych. Soleczniki przyjęły mnie w niezwykle miły sposób, jakbym był… obywatelem Solecznik. Samo zaproszenie trochę mnie zdziwiło, ale później okazało się, że to było organizowane za pośrednictwem Polskiego Komitetu Olimpijskiego, który obchodzi 100. rocznicę działalności. Poza tym zbliża się 30. rocznica powstania Klubu Sportowego Polonia Wilno. Ten wyjazd dał mi sporo przyjemności.

    *Czy we wspomnieniach pańskiej rodziny funkcjonowała też mała ojczyzna?

    Tak. Z opowiadań mamy – bo to ona najwięcej opowiadała – dużo się dowiadywaliśmy o okresie mieszkania w Solecznikach Małych. Jestem najmłodszy z rodzeństwa. Moja siostra była starsza o trzy lata, a brat – o pięć. Brat nawet chodził na Litwie do szkoły. W 1970 r. byłem na Litwie pierwszy raz po repatriacji. Przyjechałem do Wilna na mecz juniorów Wybrzeża Gdańsk. Postanowiłem wtedy odwiedzić swoje tereny. Ktoś mi powiedział, że autobusy odjeżdżają spod Ostrej Bramy. Tak trafiłem do swojego poprzedniego miejsca zamieszkania.

    *I jak wyglądało to spotkanie?

    Domu już nie było, ale zostało rodzeństwo mamy. Miałem 17 lat, zapukałem do jednego z domów, powiedziałem, kim jestem, i wszyscy byli bardzo wzruszeni, bo „przyjechał syn Stanisława Kozakiewicza”. Zresztą tam nadal mieszka Wanda Borys z Lisowskich, która należy do rodziny mojej mamy.

    *Czy później kontakty były podtrzymywane?

    Tak. Z rodziną kontakty miała moja mama, która tam często jeździła. Byli tam też mój brat i siostra. Tylko że ja byłem pierwszy, który odwiedził moją rodziną w Solecznikach Małych po repatriacji. Rodzina z Litwy była też z wizytą u nas. Tak więc kontakty były podtrzymywane.

    *Z rejonu solecznickiego pochodzi również słynny polski piłkarz Henryk Miłoszewicz? Czy się znaliście?

    Nie. Nie wiedziałem o tym i nigdy się nie spotkaliśmy.

    *W trakcie spotkania w Solecznikach wspomniał Pan, że chciałby zbudować dom w swojej małej ojczyźnie. Czy naprawdę się Pan nad tym zastanawia?

    Powiedziałem to w przypływie emocji podczas rozmowy, która praktycznie była prywatna. Po prostu zobaczyłem, że stoi tyle domów, więc powiedziałem, że nic tylko kupić ziemię i się przyprowadzić. Jednak to było na zasadzie „a może gdyby…”. Niestety, nie mam takich możliwości, ponieważ teraz wraz z całą moją rodziną mieszkam w Niemczech.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    *Chociaż od lat mieszka w Niemczech, to nadal jest Pan aktywny w polskim życiu politycznym i społecznym?

    Nie ma żadnej różnicy, gdzie mieszkam. Jestem bardzo aktywnym człowiekiem nie tylko w sporcie, lecz także w polityce. To, że mieszkam w Niemczech, jest po prostu życiowym przypadkiem. Zresztą mnie można spotkać w różnych miejscach na świecie.

    *Czego Pan życzyłby młodym sportowcom?

    W pierwszej kolejności życzyłbym im, aby mieli zacięcie do tego, co chcą robić. I jeśli już coś robią, to muszą to robić systematycznie. Bo tylko systematyczność prowadzi do wyniku. Talent pochodzi od Boga, ale poza tym trzeba trenować.


     

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

     

    Władysław Kozakiewicz urodził się 8 grudnia 1953 r. w Solecznikach. Kilka lat później wraz z rodziną repatriował się do Polski, gdzie rozpoczął profesjonalne uprawianie sportu. Ukończył Akademię Wychowania Fizycznego w Poznaniu. Jego kariera sportowa nabrała tempa w latach 70. W 1973 r. po raz pierwszy został mistrzem Polski w skoku o tyczce. Na swoje pierwsze igrzyska olimpijskie, do Montrealu, pojechał 1976 r. W Kanadzie z powodu kontuzji zajął dopiero 11 miejsce. Cztery lata później na olimpiadzie w Moskwie nie tylko zdobył tytuł mistrza, lecz także ustanowił nowy rekord świata w skoku o tyczce. Z igrzysk w sowieckiej stolicy został zapamiętany słynny gest Kozakiewicza, który sportowiec skierował w stronę gwiżdżących rosyjskich kibiców. W 1985 r. wyjechał do Republiki Federalnej Niemiec, kilkakrotnie reprezentował ten kraj na arenie międzynarodowej. Obecnie wraz z rodziną mieszka w Hanowerze.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 46(223) 23-29/11/ 2019

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Spotkanie z misiem nie jest przyjemne. Dzikie zwierzęta grasują na Litwie

    Świat od dwóch tygodni żyje atakiem Izraela na Iran. Eksperci analizowali sytuację i nadal się zastanawiają, czy konflikt na Bliskim Wschodzie może się przekształcić w wojnę światową. Tymczasem Litwa...

    Nastroje elektoratu

    Specjalny wysłannik prezydenta Stanów Zjednoczonych ds. Ukrainy gen. Keith Kellogg przed tygodniem spotkał się z dyktatorem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką. W efekcie reżim zwolnił z więzienia 14 więźniów politycznych. Wśród...

    Turystyka przestała być spokojną formą wypoczynku

    Lato to czas urlopów. Badania opinii publicznej, zamówione przez agencję turystyczną „Tez Tour”, pokazują, że mieszkańcy Litwy najbardziej marzą o wczasach w Hiszpanii i we Włoszech. Niemniej statystycznie najczęściej...