Więcej

    Czego może nauczyć nas Szwajcar?

    W Muzeum Energetyki i Techniki w Wilnie można oglądać wystawę „Wilno oczyma Szwajcara 1937–1940”. Odwiedzający ją mogą otrzymać również katalog, który oprócz zdjęć zawiera pamiętnik, jaki tytułowy Szwajcar, czyli Alfred Rietmann, spisał wiele lat po wojnie.

    Jak wygląda Wilno oczami Szwajcara? Patrzy on na nie, odkrywając miasto i jego mieszkańców po raz pierwszy, bez polskiego czy litewskiego bagażu doświadczeń historycznych i rodzinnych. Tak jak z czasem coraz lepiej poznaje sens polskich słów, tak odkrywa różne obszary życia Wilna. Pamiętnik jest więc bardzo cenną, wyjątkową opowieścią o życiu w przededniu wojny. Mnie jednak Rietmann ujął czymś zupełnie innym.

    Młody, 24-letni człowiek przyjechał, by zająć się autobusami Saurer i podszedł do tego zadania nie z obowiązku czy jak do źródła zysku, ale jak do życiowej misji. Nie ma w tym żadnej przesady – naprawiając każdy silnik diesla, miał poczucie, że naprawia świat. I rzeczywiście tak było – dzięki niemu przecież kawałek świata stawał się lepszy.

    Czytając pamiętnik, trochę żałowałam, że takich ludzi już nie ma. Dziś przecież, mówiąc o szacunku do pracy, najczęściej mówimy o zarobkach. Praca jest niedoceniana, gdy nie jest dostatecznie opłacona… Czy ktoś jeszcze próbuje sam odkrywać swoją własną misję dziejową? I tu kolejne zaskoczenie podczas zwiedzania wystawy. „Jakie to jest piękne” – słyszę od jednego z mężczyzn oglądających fotografie przedwojennych autobusów. „41 lat pracuję w jezdni autobusowej w Wilnie, też jestem mechanikiem. Nigdy w życiu nie widziałem nic tak pięknego, jak to wydarzenie. Nigdy nikt tak nie pokazał naszej pracy, tego, co robimy, a przecież to jest piękne” – powiedział wyraźnie wzruszony.

    No właśnie. Warto czasem oddać głos ludziom mającym pasje. Może się okazać, że jest ich więcej, niż nam się wydaje.