Więcej

    Ekologia na eksport i na wewnętrzne potrzeby

    Władze Litwy na ubiegłorocznym szczycie UE pokornie przyjęły europejski program neutralności klimatycznej. W całości program ochrony środowiska powinien być zrealizowany do 2050 r., jednak wedle wstępnych obliczeń tylko w ciągu pierwszego dziesięciolecia na jego realizację nasz kraj wyłoży ok. 14 mld euro.

    Ogółem osiągnięcie neutralności klimatycznej będzie kosztowało Litwę ponad 41 mld euro. Dla porównania tego, jak duże to są pieniądze, podam, że cały budżet Litwy na 2020 r. to nieco ponad 12 mld euro. Litewscy politycy, urzędnicy, działacze społeczni bardzo chętnie mówią o ochronie środowiska, o tym, jak wiele u nas robi się w tej sprawie i że w ogóle nie mamy większych problemów w dziedzinie ochrony środowiska. Słowem, aktywistka klimatyczna Greta Thunberg mogłaby Litwę pochwalić. Tyle w teorii. W rzeczywistości nasz kraj jest o wiele mniej ekologiczny. Tylko w ostatnim czasie na Litwie doszło do dwóch poważnych katastrof ekologicznych. Najpierw w październiku minionego roku w Olicie spłonął budynek, w którym odbywał się recykling zużytych opon. Nawet po upływie kilku miesięcy od pożaru nie można jeszcze oszacować dokładnych strat, jakie wyrządził na zdrowiu mieszkańców Olity i okolicznych rejonów.

    Skalę zanieczyszczenia środowiska będzie można określić dopiero po długofalowych badaniach skażonego terenu. Z kolei w minionym tygodniu ujawniono, że z zakładu produkcji kartonu w Kłajpedzie do Zalewu Kurońskiego odprowadzano ścieki z pominięciem systemów oczyszczania. Ponoć proceder trwał od kilku lat. Wedle wstępnych szacunków straty dla środowiska mogą wynosić ok. 60 mln euro. Dlaczego tak się dzieje? Pazerność biznesmenów pomnożona przez obojętność, niekompetencje, a być może i skorumpowanie urzędników państwowych odpowiedzialnych za ochronę środowiska – to wszystko przynosi takie właśnie efekty. Każda z tych ekologicznych katastrof wywołała burzę w litewskich mediach. I w obydwu wypadkach dziennikarze w ciągu kilku dni wyjaśnili, kto i co zrobił (albo czego nie zrobił), że doszło do zatrucia środowiska i ludzi. I w Olicie, i w Kłajpedzie negatywnymi bohaterami, oprócz właścicieli zakładów, są urzędnicy państwowi odpowiedzialni za to, żeby nas nie truto. Ministerstwo Środowiska tradycyjnie tłumaczy się, że mamy zbyt mało inspektorów ochrony środowiska, a ci, którzy są, za mało zarabiają itd. Co to oznacza dla nas? Będą truć dalej, mimo deklarowanej neutralność klimatycznej.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 1(7) 18-24/01/ 2020