Ta rocznica minęła ledwie niezauważona. A szkoda. Jest doskonałym przykładem tego, jak krótkowzroczność polityków prowadzi do niebywale tragicznych skutków. Mam na myśli 98. rocznicę utworzenia Związku Bałtyckiego.
Dzisiaj mamy prawo mówić, że za niepowodzenie tego ambitnego projektu międzynarodowego nasza część Europy w XX stuleciu zapłaciła niebywale wysoką cenę. 7 marca 1922 r. cztery państwa – Polska, Łotwa, Estonia i Finlandia – podpisały w Warszawie porozumienie o utworzeniu Związku Bałtyckiego. Dokument zawierał zaledwie dziewięć artykułów. Dwa z nich były niezwykle ważne. Chodzi o pakt o nieagresji oraz porozumienie o wzajemnej pomocy w razie napaści. Chociaż trzeba przyznać, że ta druga kwestia nie zawierała wyraźnego zobowiązania się państw, które utworzyły związek. Nie był to jednak jedyny słaby punkt porozumienia. Wśród sygnatariuszy, którzy podpisali dokument, zabrakło przedstawiciela Republiki Litewskiej. Władze młodego państwa litewskiego uznały, że nie mogą wejść w sojusz, do którego należy Polska. Przyczyną był spór o Wilno. Kolejny wyłom w próbach budowy sojuszu państw Morza Bałtyckiego zrobiła Finlandia. Pod naciskiem Niemiec jej parlament odmówił ratyfikacji porozumienia o utworzeniu Związku Bałtyckiego. Niemcy i bolszewicka Rosja były kategorycznymi przeciwnikami jakichkolwiek prób krajów naszego regionu tworzenia struktur i sojuszy odrębnych od obydwu agresywnych imperiów. Ale Związek Bałtycki, w myśl jego twórców, miał być nie tylko sojuszem militarnym. Jego art. 4 zobowiązywał strony do jak najszybszego podjęcia rokowań w sprawie zawarcia ze sobą traktatów handlowych. Współpraca obronna miała więc iść w parze ze współpracą gospodarczą. Nie udało się. Ale poczucie zagrożenia spowodowało, że w 1934 r. utworzono Ententę Bałtycką – sojusz Litwy, Łotwy i Estonii, już bez Polski i Finlandii. Zawarto go przede wszystkim w celu wypracowania wspólnej polityki zagranicznej i obronnej. Zarówno w 1922 r., jak i w 1934 r. politycy w naszej części Europy zdawali sobie sprawę, że młode, nieduże państwa muszą stanąć razem w obliczu chciwych i potężniejszych sąsiadów. Jednak krzywdy i ambicje oraz zapewne zakulisowe działania owych sąsiadów nie pozwoliły na utworzenie wówczas mocnego sojuszu państw Europy Środkowej. Sojuszu, który mógłby skutecznie przeciwstawić się mocarstwom. Miejmy więc nadzieję, że inicjatywa Trójmorza, łącząca 12 krajów położonych w pobliżu mórz Bałtyckiego, Czarnego i Adriatyckiego, będzie bardziej szczęśliwa niżeli ta sprzed 98 laty.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 11(31) 14-20/03/ 2020