Więcej

    Park Tyszkiewiczów w Wace przestaje istnieć

    Czytaj również...

    Dotychczasowy charakter dawnych ogrodów reprezentacyjno-rekreacyjnych wokół byłej rezydencji magnackiej jest zmieniany bez uwzględniania jego przeszłości historycznej.

    Teren parku w Wace Trockiej od końca pierwszej połowy XIX w. do II wojny światowej był częścią prywatnego zespołu pałacowo-parkowego hrabiów Tyszkiewiczów herbu Leliwa rodem z Wołożyna. Gdy mówimy o parku historycznym (a takim właśnie jest park w Wace Trockiej) i rekonstrukcji, należy pamiętać o poszczególnych etapach rozwoju obiektu. Powinno się uwzględniać zarówno ogólne trendy ówczesnej mody na zakładanie przez ludzi zamożnych parków przy rezydencjach, jak i prywatne decyzje właścicieli. W związku z prowadzonymi obecnie pracami na terenie parku chciałabym się podzielić pewnymi spostrzeżeniami.

    Historyczny czy nowoczesny?

    Inaczej przecież wyglądał park w Wace przed 1892 r., za czasów Jana Witolda Tyszkiewicza (1831–1892), założyciela rodzinnej rezydencji, a inaczej przed I wojną światową, gdy właścicielem jej był Jan Józef (1867–1903), syn hrabiego. A jeszcze inaczej w okresie międzywojennym. O pierwszym etapie świadczą m.in. wycinki z XIX-wiecznej prasy i zachowany dokument archiwalny o hodowanych tu krzewach i kwiatach. O drugim etapie świadczą zdjęcia, korespondencja i literatura wspomnieniowa, w tym członków rodziny Tyszkiewiczów. O trzecim – fotografie rodzinne, zdjęcia robione z aeroplanu w czasie II wojny światowej oraz listy z lat 1911–1939 pisane przez Jana Michała Cieszkowskiego-Tyszkiewicza (1896–1939), syna Jana Józefa, a wnuka Jana Witolda. Dlatego za każdym razem, gdy używamy określenia „park rezydencjonalny”, należy sprecyzować, o który konkretnie etap jego dziejów chodzi.
    W obecnym projekcie dotyczącym zaplanowanej „rekonstrukcji” na terenie byłej rezydencji magnackiej w Wace jest mowa o parku i brzmi to dumnie. Tymczasem ta rzekoma rekonstrukcja obejmuje zaledwie część jego obszaru, i to tylko w najbliższym otoczeniu dawnego pałacu. Nazywajmy więc rzeczy po imieniu, nie wprowadzając w błąd ani zagranicznych inwestorów, ani tym bardziej obywateli Litwy i mieszkańców Waki – rekonstrukcja polega na zmianie w 100 proc. dotychczasowego charakteru dawnych ogrodów reprezentacyjno-rekreacyjnych wokół byłej rezydencji magnackiej, dostosowanej do potrzeb współczesnych, bez uwzględniania jego przeszłości historycznej.

    Park Tyszkiewiczów, nie Andrégo

    Nazwy poszczególnych parków i pałaców zazwyczaj pochodzą od nazw miejscowości, w których się znajdują, albo nazwisk bądź imion ich właścicieli. Wacki park nie tylko w dokumentach i literaturze przedwojennej, lecz także w źródłach powojennych i współczesnych figuruje jako park Wacki, park Tyszkiewiczowski albo park Tyszkiewiczów w Wace (lub w Wace Trockiej).
    Wszak nikt dzisiaj nie nazywa „parkiem Andrégo” parku w Połądze, mimo że akurat w tej miejscowości znany na przełomie wieków XIX–XX francuski planista ogrodów ten park od podstaw zakładał (wykorzystując naturalny landszaft i roślinność), a nie uzupełniał na bazie starodrzewia, jak to się działo w Landwarowie, Zatroczu i Wace, dokąd w tym celu również przyjeżdżał.
    Pochodzący z Francji popularny ogrodnik i architekt krajobrazu Édouard François André (1840–1911) za życia był tylko wykonawcą, popularnym i modnym w bogatych kręgach arystokratyczno-ziemiańskich, a więc rzemieślnikiem ds. ogrodów i parków. Niczego nie robił zresztą dla idei, w celach społecznych. Za swoją pracę pobierał sute wynagrodzenie, więc żadnym altruizmem się nie wykazał.

    Czyje zasługi?

    André, który przybył na Litwę dzięki znajomości z często bawiącym za granicą Władysławem Tyszkiewiczem (dziedzicem Landwarowa), zaledwie jeden raz spotkał się z hrabią Janem Józefem z Waki, u którego zresztą nawet na noc się nie zatrzymał, śpiesząc do innych klientów. Zachowany harmonogram prac Andrégo oraz jego listy do małżonki świadczą o tym, że był on w Wace tylko kilka razy, i to zaledwie parę dni. Rzecz oczywista, że w ciągu tego czasu nawet najzdolniejszy fachowiec nie byłby w stanie założyć ogrodów dekoracyjnych i warzywnych oraz parku o obszarze ponad 60 ha, podzielonego na części: reprezentacyjną, rekreacyjną, sportową, wypoczynkową, konno-spacerową i użytkową. O nie przez lata dbał nie André, lecz miejscowi ogrodnicy i ich pomocnicy.
    W Tyszkiewiczowskim parku w Wace Trockiej przy jednej z jego dróżek leży jeszcze historyczny kamień z napisem: „Jan Tyszkiewicz założył park i ogród w Wace w r. 1900”. Tak, to jego ówczesny właściciel, hrabia, kazał ten głaz pamiątkowy położyć dla potomnych. Park w wydaniu takim, jaki mamy mniej więcej obecnie, powstał z inicjatywy hrabiego Jana (Jana Józefa), za jego pieniądze i zgodnie z gustem, zachciankami i upodobaniem do tych czy innych drzew, kwiatów i owoców zarówno jego samego, jak i jego rodziny: matki, rodzeństwa, żony i dzieci.
    Zachciało się współczesnym w Wace mieć park Andrégo. Dlaczego nie? Przecież tyle niezagospodarowanego obszaru dawnego majątku czeka na łaskawszy los, miejsca pod dostatkiem. Jednak ze względu na szacunek do historii, dawnych tradycji i rodziny Tyszkiewiczów bez obecności i inwestycji których w Wace to miejsce być może nawet nie zachowałoby się na mapie współczesnego Wilna, wypadałoby go tworzyć nie przy samej rezydencji, a już przynajmniej nie niszczyć tego, co można było uratować, uzupełniając.

    Zmiany, które już poczyniono

    Wypada się cieszyć, że po wielu latach zastoju i zaniedbania ktoś wreszcie zajął się wyradzającym się z roku na rok parkiem. Jednak gdy stałam się świadkiem wycinki starych drzew (przede wszystkim tak kochanych przez Tyszkiewiczów lip!), wydzierania z korzeniami krzewów, a nawet przeorania do cna ziemi (a przecież to właśnie w niej kryją się próbki tego, co w ubiegłych wiekach siano i rosło!), nasunęło mi się pytanie, czy aby tak powinna wyglądać rekonstrukcja parku i jego przypałacowej, czyli najbardziej reprezentacyjnej części.
    Zaplanowane nowe sady (według obecnego projektu w części reprezentacyjnej, przy Czerwonej Bramie) mogły się znajdować wyłącznie za murami rezydencji. Z powierzchni ziemi znikła aleja lipowa prowadząca w kierunku pałacu od strony Czerwonej Bramy, ale także inna, równoległa do niej. Wycięto aleję rosnącą wzdłuż historycznej organistówki i na wprost Tyszkiewiczowskiej kaplicy. Aleja wiodącą od Białej Bramy (Sapieżyńskiej) ocalała, jednak los tych drzew jest niepewny, gdyż w trakcie prowadzonych robót pod ziemią zostały uszkodzone ich korzenie.
    Mimo że żyją jeszcze na emigracji (Wielka Brytania) dzieci ostatniego, przedwojennego właściciela dawnego majątku Waka, pałacu i parku – Tyszkiewicz Izabela Elżbieta (ur. 1932) i Zygmunt Jan (ur. 1934) – jakoś nikt z twórców nowego parku, nawet z elementarnej grzeczności, nie zapytał ich o opinię. A przecież są jeszcze w pełni władz umysłowych, oficjalnie nie wyrzekli się swojego dziedzictwa. Wielokrotnie odwiedzali Litwę i Wakę. Ostatni raz „gościli” w rodzinnym pałacu w 2016 r.
    Oburzające jest też to, że fotografie, których oryginały znajdują się w prywatnych albumach członków rodziny Tyszkiewiczów bądź zostały przekazane przez nich do archiwów i bibliotek czy zamieszczone w licznych książkach o Tyszkiewiczach autorstwa choćby piszącej te słowa, w litewskich materiałach o parku wackim są podawane jako „publikowane po raz pierwszy” lub, co gorsza, jako własność „z archiwum prywatnego” autorów tych materiałów, niekiedy aspirujących do miana naukowych.

    Hekatomba drzew

    W trakcie obecnej „rekonstrukcji” padło prawie 400 (!) drzew. Któż uwierzy w bajeczkę, że wszystkie one „były chore i jako stare stanowiły potencjonalne zagrożenie”? Nawet w czasie kilku wojen, podczas których używano drzew parkowych do rozpalania ognisk, by żołnierze mogli się ogrzać i zagotować wrzątek, nie odnotowano takiej straty w drzewostanie.
    Jakże często na Litwie słyszymy, że to lub tamto zniszczyli albo bolszewicy, albo Sowieci. Ale za obecności jednych lub drugich parku w Wace (a także w Połądze, Kretyndze, Landwarowie, Zatroczu etc.) z korzeniami nikt drzew nie wyrywał, pałacu nikt nie wysadził w powietrze.
    Tymczasem obecnie, podczas „przekomponowywania parku” i wdrażania nowego systemu wodociągowego, m.in. przebito na wylot mur zabytkowej organistówki. Od wstrząsów spowodowanych pracą ciężkiej techniki oraz z powodu likwidacji kilku alei lipowych, których splecione korzenie chroniły stare fundamenty od wibracji, zostały poważnie uszkodzone mury dawnej kaplicy Tyszkiewiczowskiej. A przecież dopiero przed kilku laty była ona remontowana i konserwowana. Świadczy to o braku jakiejkolwiek odpowiedzialności!
    Sporo dywaguje się i pisze obecnie o „wskrzeszeniu dziedzictwa Andrégo w Wace Trockiej”… Zastanówmy się, o czym my w ogóle mówimy? Czy obcokrajowiec więcej dał Litwie aniżeli Tyszkiewiczowie, których dobra eksploatuje się od 1940 r.? Ostatnio rodzina Tyszkiewiczów, która od czasów powojennych na różne sposoby utrzymywała żywy kontakt z Waką, pomogła mieszkańcom Waki wyremontować kaplicę (2013–2015), która obecnie jest filią kościoła landwarowskiego. A co zrobili dla Waki potomkowie Andrégo? Ma w Wace swoją ulicę, więc został już upamiętniony.
    Czy ci, którzy usilnie forsują pompatyczną nazwę „park Andrégo”, zadali sobie trud przeczytania przynajmniej najważniejszych jego prac, w których Waka nawet nie jest wspomniana? Nie mówiąc już o zapoznaniu się z ogólnymi tendencjami ogrodów reprezentacyjnych i parków z przełomu wieków XIX i XX w Europie.

    Park dla wybranych?

    Kiedy na całym świecie odstępuje się od sadzenia żywotników (łac. Thuja), których korzenie rozprowadzają w ziemi grzybicę, a eteryczne olejki są szkodliwe (wywołują duszności, astmę, katar i alergię), w Wace wysadzono ich cały rząd. Za czasów Édouarda François Andrégo w parkach sadzano najwyżej jedno, dwa takie drzewka, jako egzotyczne, i jak najdalej od terenu przypałacowego; przeważnie na znak żałoby (stąd popularna nazwa „ziele cmentarne”) po utraconej osobie. Ale nigdy nie robiono z tych drzew (tuj) płotów.
    Dziwi też, że drzewka lipy drobnolistnej (łac. Tilia cordata), zarówno mające w przyszłości stworzyć naturalny plot, jak i osobne ich grupki, zostały posadzone bez uwzględnienia nawet minimalnej przepisowej odległości (3,5 m) z powodu szeroko rozrastających się nie tyle korzeni, ile konarów. Dziwi także sposób (wybrane miejsce, odległość między sadzonkami), w jaki zasadzono krzewy porzeczki alpejskiej (łac. Ribes alpinum), na dodatek w najbliższym otoczeniu byłej rezydencji arystokratycznej. Krzewy te w Azji i Maroku uchodzą za rośliny dzikie, w Europie za ozdobne. Jednak i ona jest rośliną żywopłotową. W parku pojawiło się też kilka gatunków tawuły (łac. Spiraea), rośliny dekoracyjnej, odznaczającej się szybkim przyrostem, ale nieco kapryśnej. Jednak i tawuła jest rośliną żywopłotową.
    Nasuwa się wniosek, że pałac (w którym rządzą obecnie przedstawiciele Samorządu Miasta Wilna) wraz z nowo powstającym parkiem zamierza się odgrodzić od reszty otoczenia naturalnym płotem. Czy aby dotychczas publiczny park Tyszkiewiczów w Wace, dostępny dla mieszkańców i turystów, nie stanie się miejscem wyłącznie dla wybranych?
    Fakt, wacki park przez tyle lat zaniedbywany, potrzebował odnowy. Jednak zdumiewają zarówno odstępstwa od pierwotnego projektu, jak i całkowity brak jakiejkolwiek koncepcji (o ogólnych zaleceniach planisty francuskiego Andrégo w ogóle nie może być tu mowy). Litwa jest członkiem Unii Europejskiej i za unijne pieniądze jest realizowany obecny projekt w Wace. To chyba do czegoś zobowiązuje? Jeżeli już mamy ambicje coś zmieniać i robić po swojemu, róbmy to przynajmniej z głową.


    Liliana Narkowicz

    Autorka jest doktorem nauk humanistycznych z zakresu historii, pisarką, publicystką, polonijną działaczką społeczną, historykiem i archiwistą rodu Tyszkiewiczów z Waki.


    Fot. Marian Paluszkiewicz


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 26(74) 27/06/-03/07/2020

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Czerwone, niebieskie, żółte, a nawet czarne i złote 

    Bezpieczeństwo barwników syntetycznych jest kwestią kontrowersyjną. Wszystkie barwniki spożywcze mają indeks od E100 do E182, jednak nie wszystkie są jednakowo przyjazne dla człowieka. Przy czym skutki stosowania ich dla jednych ludzi mogą być w ogóle nieodczuwalne, ale dla niektórych,...

    Prezentacja książki „Tak teraz postępują uczciwi ludzie. Polacy z Wileńszczyzny ratujący Żydów”

    W wydarzeniu wzięła udział autorka książki, Ilona Lewandowska, Danutė Selčinskaja, kierowniczka projektu upamiętnienia ratujących Żydów Muzeum Historii Żydów im. Gaona Wileńskiego oraz przedstawiciele wydawcy, czyli Instytutu Polskiego w Wilnie. Wydarzenie rozpoczęło się od projekcji filmu „Świat Józefa”, który opowiada historię...

    Laurynas Kasčiūnas nowym ministrem obrony Litwy. Wśród priorytetów reforma poboru

    Prezydent ocenił kandydaturę Nominacja Kasčiūnasa została przedłożona prezydentowi przez premier Ingridę Šimonytė w zeszłym tygodniu, a głowa państwa powiedziała, że chce ocenić informacje dostarczone przez służby na temat kandydata.Arvydas Anušauskas, który do tej pory pełnił funkcję ministra, podał się do...

    Centrum Kultury Samorządu Rejonu Solecznickiego zaprasza na koncert chóru „Res Musica” z Gryfina

    Chór też zaśpiewa podczas nabożeństwa. Chór „Res Musica” w Gryfinie działa od 23 lat. Występował w kraju i za granicą. W swoim dorobku posiada złote, srebrne i brązowe dyplomy zdobyte na festiwalach i w konkursach chóralnych. Założycielem i pierwszym dyrygentem...