O tym, jak pandemia koronawirusa wpłynęła na życie imigrantów na Litwie, z jakimi problemami musieli się zmierzyć „Kurierowi Wileńskiemu”, opowiada Aistė Ulubey, szefowa agencji artystycznej Artscape, która zajmuje się integracją uchodźców i imigrantów z Syrii, Tadżykistanu, Rosji czy Afganistanu w litewskim społeczeństwie.
Jak wygląda praca z imigrantami, którzy często należą do innych kultur i nie potrafią się porozumieć ani w angielskim, ani w litewskim języku?
To ogromne wyzwanie. W 2015 r., gdy rozpoczęliśmy współpracę z ośrodkiem rejestracji uchodźców, byliśmy jedyną organizacją z obszaru kultury, która podjęła się takiej działalności. Jednym z naszych pierwszych projektów dla imigrantów był obóz twórczy dla młodzieży. Przygotowaliśmy program zajęć, na które zarejestrowało się wielu młodych imigrantów, a w ostatniej chwili okazało się, że ich rodzice nie zgadzają się na udział w obozie nastoletnich dziewcząt. Dlaczego? Ponieważ zdali sobie sprawę, że w obozie będą razem chłopcy i dziewczęta. Wyszliśmy z sytuacji w ten sposób, że zorganizowaliśmy rodzinny obóz, na którym rodzice mogli być z razem z córkami. Praca z imigrantami pozwala spojrzeć na świat ich oczami i jest to ciekawe doświadczenie.
Należy rozumieć, że imigranci należą do bardzo wrażliwej części społeczeństwa. Brakuje im komunikacji, relacji międzyludzkich, potrzebują integracji z naszym społeczeństwem nie tylko w formie nauki języka litewskiego, ale także kultury, kreatywności i nawiązywania kontaktów społecznych. To właśnie staramy się im dać.
Jak wygląda sytuacja rodzin, które przybywają na Litwę z dziećmi?
W najbardziej skomplikowanej sytuacji są samotne matki, które przyjechały na Litwę ze swoimi dziećmi. Ich integracja wymaga więcej wysiłku i występują tu wyzwania związane z nauką dzieci. Z innej strony, wszystkim bez wyjątku rodzinom z kilkoma lub więcej dziećmi jest ciężko, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że np. imigrantom z Białorusi czy Ukrainy znacznie łatwiej jest znaleźć swoje miejsce w społeczeństwie na Litwie niż dużej rodzinie chłopskiej z Syrii.
Z imigrantami z jakich krajów najczęściej pracujecie?
Przede wszystkim imigranci przybywają na Litwę z Tadżykistanu, Syrii, Iranu, Rosji, Afganistanu. Niektórzy z nich znają rosyjski, niektórzy angielski, inni nie znają ani rosyjskiego, ani angielskiego i porozumiewają się tylko w języku perskim lub arabskim. To także wyzwanie dla nas – tych, którzy z nimi pracują.
Jak kwarantanna wpłynęła na życie imigrantów na Litwie?
Źle. Widać, że w wyniku pandemii z grupy wrażliwej społecznie doszło do transformacji w grupę jeszcze bardziej wrażliwą. Na przykład: mieszkańcy Litwy starali się pozostać w domu i zachować dystans społeczny, podczas gdy imigranci mieszkający w ośrodku rejestracji uchodźców w Rukli nie mieli takiej możliwości. W każdym pokoju mieszka tam kilka osób, korzystają ze wspólnego prysznica, usłyszeli więc, że generalnie nie wolno im opuszczać ośrodka. Ludzie spędzali miesiące w tym samym miejscu, mając zezwolenie na wyjście zaledwie na godzinę-dwie w ciągu tygodnia, żeby zrobić zakupy. Był to bardzo trudny okres dla imigrantów – stres, brak informacji w ich ojczystym języku o tym, co się dzieje. Imigrantom, którzy znają tylko język arabski, było trudno znaleźć jakieś informacje o tym, co dzieje się na Litwie. Pogorszyła się również ich sytuacja finansowa, większość imigrantów pracuje w gastronomii, a restauracje, stołówki i inne placówki tego typu jako jedne z pierwszych zostały dotknięte koronawirusem.
Jak wygląda sytuacja obecnie?
Stopniowo zmienia się na lepsze. Ludzie mogą wreszcie wrócić do pracy, spotkać się, porozmawiać.