Rok temu światem wstrząsnęły zdjęcia płonącej katedry Notre Dame w Paryżu. Do dziś przekonująco nie wyjaśniono przyczyn ówczesnej tragedii. Niedawno we Francji wybuchł pożar kolejnej średniowiecznej katedry gotyckiej – w Nantes.
Tym razem do podpalenia przyznał się 39-letni rwandyjski uchodźca, który pracował w tym miejscu jako wolontariusz. Wcześniej doszło do podłożenia ognia pod zabytkowym paryskim kościołem Saint-Sulpice. Nie były to bynajmniej odosobnione przypadki. Według oficjalnych danych francuskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, w 2017 r. odnotowano 1038 „incydentów antychrześcijańskich”, w 2018 r. – 1063, a w 2019 r. – 996. Za „incydenty” uznaje się takie przestępstwa, jak: podpalenie, napaść, morderstwo, wandalizm, kradzież, zamach i uprowadzenie. Niektóre z aktów miały charakter świadomie bluźnierczy i świętokradczy, jak np. włamanie się do tabernakulum i rozrzucenie hostii wymieszanych z odchodami. Największym echem odbił się niewątpliwie przypadek 86-letniego księdza Jacques’a Hamela, zamordowanego w 2016 r. przez muzułmańskich fanatyków przy ołtarzu w kościele podczas sprawowania mszy świętej. Jego ostatnie słowa przed śmiercią brzmiały: „Idź precz, szatanie!”. Trafnie oddają one demoniczny charakter ataków na Kościół. Ich sprawcy wywodzą się najczęściej dwóch środowisk – religijnego i antyreligijnego.
Pierwszym są islamscy fundamentaliści, drugim – lewaccy antyklerykałowie. Dzieli ich niemal wszystko, ale łączy jedno: nienawiść do cywilizacji chrześcijańskiej. Wyraża się ona w rosnącej liczbie aktów agresji, o czym świadczy to, że między 2008 a 2019 r. odsetek „incydentów antychrześcijańskich” wzrósł we Francji o 285 proc. Podobne zjawisko chrystofobii obserwujemy także w innych państwach Zachodu, np. w: Hiszpanii, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Włoszech. W tym ostatnim kraju w ostatnich kilku tygodniach doszło do serii profanacji i zniszczeń, m.in. w kościołach w Rovigo, Legnano czy San Giorgio a Cremano, gdzie obok antychrześcijańskich haseł ktoś napisał: „Czas podpalić Watykan!”. Sam pamiętam, jak podczas wizyty w Granadzie zobaczyłem na ścianie jednej z katolickich świątyń graffiti: „Dobry kościół to taki, który daje światło. Gdy płonie nocą”. Historia pokazuje, że zaczyna się od agresji symbolicznej, a kończy się na agresji fizycznej. Czy wyznawców Chrystusa czekają więc w przyszłości w Europie prześladowania? Takiego scenariusza wykluczyć nie można.
Grzegorz Górny
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 31(88) 01-07/08/2020