Sytuacja na Białorusi rozwija się dynamicznie. Trudno więc prognozować dzisiaj, kiedy pisany jest ten felieton, co będzie za tydzień, kiedy artykuł się ukaże. Dlatego warto się skupić na sprawach lokalnych.
Wzrok całego świata jest skierowany na Białoruś, gdzie po sfałszowanych wyborach prezydenckich przez ostatniego (lub przedostatniego) dyktatora Europy kraj zalała fala protestów. Ludzie, nie patrząc na represje, każdego dnia wychodzą na ulice, aby zamanifestować swój sprzeciw. Protestują robotnicy, lekarze i milicjanci. Litwa jest mocno zaangażowana w sprawę Białorusi. Stała się faktycznym adwokatem tego kraju na płaszczyźnie międzynarodowej. Nasz kraj zadeklarował przyjęcie każdej liczby uchodźców politycznych i jako jeden z pierwszych, wraz z Polską, zapoczątkował na szczeblu unijnym dyskusję o sankcjach wobec reżimu Łukaszenki. Łamanie praw człowieka i bezprawne zatrzymania potępiły wszystkie wiodące opcje polityczne w kraju. Niestety, znalazł się polityk, który woli zostać adwokatem Łukaszenki niż społeczeństwa białoruskiego. „Łukaszenka to silny lider. On, oczywiście, ma obecnie mniejsze poparcie niż przed kilkunastoma laty, ale nadal ma w kraju poparcie i temu się nie da zaprzeczyć. Można dyskutować, ile procent, ale jednocześnie można założyć, że większość go popiera – w miastach to poparcie jest mniejsze, ale na prowincji nadal duże. Białoruś to nasz najbliższy sąsiad i musimy ostrożnie oceniać wydarzenia” – oświadczył przewodniczący AWPL-ZChR oraz wiceprzewodniczący delegacji Parlamentu Europejskiego ds. stosunków z Białorusią – Waldemar Tomaszewski. Nieważne, skąd są wzięte te statystyki, bo logika wypowiedzi Tomaszewskiego jest doskonale zrozumiała. Podobnie jak w roku 2014 przypięcie 9 maja wstążki św. Jerzego ma zmobilizować konserwatywny, prokremlowski elektorat rosyjskojęzyczny. Zwłaszcza że o te głosy chce powalczyć Partia Pracy Wiktora Uspaskicha. Rozumiem, że polityka polega na zdobyciu jak największego poparcia. Czy jednak za wszelką cenę? Czy warto i tak nadszarpnięty wizerunek polskiej mniejszości – przez wyskoki naszych rzekomych wybrańców – jeszcze bardziej podważać? To pytania retoryczne, ponieważ lider AWPL-ZChR już dawno dowiódł, że kieruje się zasadą: cel uświęca środki. Szkoda, że mobilizacja elektoratu starcza tylko na obsadzenie stanowisk zaufanymi ludźmi po wyborach. Niestety, do problemów „pięciorzędnych”, jak oryginalna pisownia nazwisk, już nikt nie wraca. I chyba już nie wróci.
Artykuł ukazał się w Magazynie „Kuriera Wileńskiego” 22 sierpnia 2020 roku