W minioną niedzielę w Mińsku ponownie odbyły się wielotysięczne demonstracje. Na Litwie rośnie liczba osób z Białorusi proszących o azyl. Prezydent Francji, Emmanuel Macron, oświadczył, że Aleksander Łukaszenka powinien odejść.
W ubiegłym tygodniu Litwa, Łotwa i Estonia nałożyły sankcje na 98 przedstawicieli władz Białorusi odpowiedzialnych za fałszowanie wyborów i stosowanie przemocy wobec pokojowych demonstrantów. Pierwsze sankcje na 30 urzędników białoruskich kraje bałtyckie nałożyły pod koniec sierpnia. Rośnie też presja krajów zachodnich wywierana na reżim Łukaszenki. „To, co dzieje się na Białorusi, to kryzys władzy, władzy autorytarnej, która nie może zaakceptować logiki demokracji i która utrzymuje się siłą. To jasne, że Łukaszenka musi odejść” – powiedział Macron w rozmowie z gazetą „Le Journal du dimanche”. Prezydent Francji podkreślił też, że protesty na Białorusi nie są skierowane przeciwko Rosji, dlatego ten kraj może odegrać pozytywną rolę w normalizacji sytuacji.
Niedzielne protesty
W niedzielę, czyli w 50. dzień protestów, w Mińsku odbyła się demonstracja pod hasłem „Narodowa inauguracja prawdziwej prezydent”. Akcja, w której uczestniczyło kilkadziesiąt tysięcy osób, trwała pięć godzin. Jego uczestnicy m.in. wyrażali poparcie dla byłej kandydatki opozycji w wyborach prezydenckich Swiatłany Cichanouskiej. Niedzielny marsz był zapowiadany jako symboliczna inauguracja Cichanouskiej. Wielu uczestników miało jej zdjęcia i papierowe korony. Było to nawiązanie do niezapowiedzianego i przeprowadzonego w środę potajemnie zaprzysiężenia Aleksandra Łukaszenki na kolejną kadencję prezydencką.
Podobnie jak w poprzednich tygodniach, protestowi towarzyszyły zatrzymania i interwencje struktur siłowych, które w niedzielę rano licznie rozlokowano w mieście. Oprócz funkcjonariuszy, którzy tradycyjnie już byli w nieoznakowanych uniformach i kominiarkach, do miasta przywieziono duże ilości sprzętu do rozpędzania demonstracji, więźniarek, milicyjnych autobusów. Centrum miasta zostało praktycznie zablokowane przez milicję. Na żądanie władz wyłączono internet mobilny.
Wizy dla Białorusinów
Od samego początku Litwa wsparła społeczeństwo obywatelskie na Białorusi oraz stała się jednym z najostrzejszych krytyków reżimu Łukaszenki. Na Litwie w trybie uproszczonym wydaje się wizy do strefy Schengen dla osób zagrożonych represjami ze strony władz. Zgodnie z wytycznymi ministra spraw wewnętrznych Rity Tamašunienė, obywatelom Białorusi wydano 326 zezwoleń na pobyt w naszym kraju. Z tej liczby 81 już przebywa na Litwie, a 26 poprosiło o azyl polityczny. Obywatele białoruscy, którzy chcą otrzymać wizę, muszą zwrócić się do ambasady Litwy w Mińsku.
„Od 11 sierpnia zaczęliśmy stosować wyjątki i wydawać zezwolenie na przybycie do kraju obywatelom Białorusi z powodów humanitarnych. Liczba przybywających rośnie. Każdego dnia otrzymujemy prośby o wjazd na Litwę. Widzimy też, że spora część proszących z tej możliwości jeszcze nie skorzystała. Nie mam wątpliwości co do tego, że decyzja o opuszczeniu kraju jest bardzo trudna. Poza tym ci ludzie będą mogli powrócić, jeśli im nic nie będzie groziło” – oświadczyła w poniedziałek Tamašunienė.
Groźby Łukaszenki
Aleksander Łukaszenka ze swej strony oskarżył Zachód o wtrącanie się w sprawy wewnętrzne niezależnego kraju. Zagroził też Litwie, że zrezygnuje z usług portu w Kłajpedzie i tranzytu towarów przez nasz kraj.
Prezes Wileńskiego Stowarzyszenia Przemysłu i Biznesu, Sigitas Besagirskas, oświadczył, że nie wierzy w likwidację tranzytu przez władze Białorusi. „Musimy oczywiście zabezpieczyć się, ale prawdopodobieństwo jest bardzo małe. Nawet gdyby Aleksander Łukaszenka zdecydował się na bilet w jedną stronę, czyli zerwanie stosunków z krajami bałtyckimi, to i tak proces ciągnąłby się od roku do półtora. Procesy tak szybko się nie dokonują, trzeba znaleźć w portach nową wydolność, uzgodnić kierunki z kolejami. Drogi kolejowe bardzo często są przeciążone i spółki nie mają wolnych miejsc. Tak szybko to się nie dzieje” – powiedział Besagirskas dla Žinių radijas.