Więcej

    Mroczne zaułki litewskiej politologii

    W noc powyborczą można się dowiedzieć ciekawych rzeczy, ale i nieprzyjemnie się zdziwić. Z całą pewnością nieco egzotycznie może brzmieć stwierdzenie, że Litwa jest krajem centrolewicowym – a padło takie z ust politologa i wykładowcy Kęstutisa Griniusa.

    Można o takich określeniach dyskutować, można też spierać się o to, że w ogóle podział na osi lewica–prawica (pamiętający czasy rewolucji francuskiej) się zdezaktualizował i równie dobrze opisuje rzeczywistość, jak dzielenie parlamentu na miłośników jabłek i gruszek. Można zauważyć, że oś lewica–prawica może różnie określać tę samą partię na kolejnych płaszczyznach: gospodarczej, etycznej, filozoficznej czy kulturowej. Co jednak, kiedy politolog, komentując wybory, wciela się niejako w rolę negocjatora którejś z partii, podbijając jej wartość lub sugerując poszczególne rozwiązania? I nie jest to jedynie sytuacja, w której obserwacja zmienia obserwowany obiekt. Proszę sobie wyobrazić, że komentujący politolog wychował kilku współczesnych polityków, był ich wykładowcą jeszcze nie tak dawno, teraz jest dla nich autorytetem, z którym być może boją się dyskutować.

    A ich poplecznicy, posłowie nawet, uważają go za autorytet znany z prasy, sugerują się jego opiniami i być może przejmują je jako własne. Mniejsza nawet o to, że źle to świadczy o naszej demokracji. Jeśli do reprezentowania swoich interesów wybieramy czasem jednostki intelektualnie niesuwerenne, co to mówi o ich wyborcach? Gorzej, jest to też niebezpieczne – wystarczy bowiem, że jakaś grupa interesów, obce mocarstwo czy bogaty szarlatan w ten czy inny sposób przekona kilku „władców dusz” do głoszenia takich czy innych poglądów, wesprze ich sprawnie organizowanym tłumem, możliwie agresywnie krzyczącym pożądane hasła, żeby wywrócić państwo. Czy poprzez cedowanie suwerenności intelektualnej na kogoś nie niszczymy dorobku pokoleń i własnego? W dawnym społeczeństwie cnotą było oddanie życia za rodzinę, naród i ojczyznę – w ponowoczesności bez cnót wzorcem, o który się walczy na spędach, jest poświęcanie życia innych dla wygody własnej. Nie ma to w sobie nic z lewicy czy prawicy, zaś wszystko z piekła. I zadaniem politologów jest także przed takimi rzeczami przestrzegać, nawet jeśli się wymykają prostemu podziałowi na prawicę i lewicę.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 44(127) 31/10-06/11/2020