Ministrowie spraw zagranicznych Unii Europejskiej 19 kwietnia podczas wideokonferencji omówili m.in. sytuację na Ukrainie i w Rosji. Litwa od dłuższego czasu apeluje o bardziej rygorystyczną politykę względem Kremla, ponieważ Moskwa łamie prawo międzynarodowe wewnątrz kraju oraz poza swymi granicami.
Przed zamknięciem tego numeru „Kuriera Wileńskiego” nie zostało podane do wiadomości publicznej, co postanowili ministrowie spraw zagranicznych na spotkaniu. Jednak przed spotkaniem przedstawiciel Unii Europejskiej ds. zagranicznych Josep Borrell oświadczył, że „stosunki z Rosją nie poprawiają się, wręcz przeciwnie – napięcie wzrasta”. Unia z dużym niepokojem obserwuje koncentrację rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą. Eksperci twierdzą, że może dojść do wojny ukraińsko-rosyjskiej. „To bardzo niebezpieczna sytuacja, wzywamy Rosję do wycofania oddziałów” – powiedział dziennikarzom Borrell.
Wcześniej niemiecki tygodnik „Der Spiegel” napisał: „W ciągu ostatnich tygodni Rosja zbudowała ogromny prowizoryczny obóz wojskowy na Krymie”, na którym znajduje się ok. 1 000 wojskowych pojazdów. Wcześniej podobny obóz powstał pod Woronieżem. Zdaniem USA i NATO, koncentracja wojsk rosyjskich jest największa od czasu inwazji z 2014 r., a wokół Ukrainy może być zgromadzonych już ponad 50 tys. żołnierzy.
W ubiegłym tygodniu szef litewskiej dyplomacji Gabrielius Landsbergis odwiedził z oficjalną wizytą Ukrainę. W trakcie wizyty litewski polityk jeszcze raz podkreślił, że Litwa stoi na straży integralności terytorialnej i niezawisłości Ukrainy. „Skupiając siły wojskowe przy granicach z Ukrainą i na zaanektowanym Krymie oraz w kampanii kłamstw i dezinformacji skierowanej przeciwko Ukrainie, nikogo nie może oszukać, że winna w eskalacji oraz ciągłej wojnie w Donbasie jest tylko Rosja” – oświadczył litewski minister spraw zagranicznych. W ubiegłym tygodniu Biały Dom poinformował również o nowych sankcjach względem Rosji. Litwa oświadczyła, że w tej kwestii w 100 proc. popiera Waszyngton.
Ostatnio oczy całego świata były skierowane na rosyjskiego opozycjonistę Aleksieja Nawalnego, który od końca marca prowadzi głodówkę, protestując w ten sposób przeciw niedopuszczeniu do niego lekarza spoza kolonii karnej. Polityk skarży się na notoryczne bóle kręgosłupa, które spowodowały, że zaczął tracić czucie w kończynach. Działania władz Rosji były krytykowane na arenie międzynarodowej. Mówiono, że niedopuszczenie lekarza jest swoistą torturą.
Czytaj więcej: Kijów szykuje się na uderzenie. Przy granicy wojska, Rosja uspokaja
W niedzielę władze USA zagroziły Moskwie „ciężkimi konsekwencjami”, jeśli Nawalny umrze w więzieniu. „Poinformowaliśmy władze Rosji, że ponoszą odpowiedzialność za to, co dzieje się z panem Nawalnym, który przebywa w kolonii karnej i że zostaną one rozliczone przez społeczność międzynarodową” – oświadczył Jake Sullivan, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Joe Bidena.
W poniedziałek rosyjska agencja informacyjna poinformowała o przewiezieniu Aleksieja Nawalnego do szpitala we Włodzimierzu, gdzie leczeni są więźniowie. Służby więzienne poinformowały, że stan zdrowia rosyjskiego opozycjonisty jest „zadowalający”. Rzecznik prasowy Władimira Putina Dmitrij Pieskow oświadczył, że zdrowie poszczególnych skazanych w Rosji nie jest i nie może być obiektem międzynarodowych dyskusji. Pieskow oświadczył, że nie może „przyjąć na wiarę twierdzeń o jakimś krytycznym stanie” opozycjonisty.
Komentując list otwarty do Putina z prośbą o dopuszczenie lekarzy do Nawalnego, który podpisało ponad 70 światowej sławy artystów i celebrytów, Pieskow powiedział, że jego zdaniem większość sygnatariuszy niezbyt dobrze wie, kim jest Nawalny.